Najnowsze dzieło reżysera Taksówkarza i Wilka z Wall Street tylko pozornie jest filmem zupełnie innym od jego poprzedników. Pod epicką maską kina kostiumowego czają się powracające jak bumerang w produkcjach Scorsese motywy wiary, grzechu i odkupienia. Jednak dawno już amerykański mistrz kina nie wystawiał swojej widowni na tak dużą próbę cierpliwości.
O realizacji filmowej wersji Milczenia, książki Shusaku Endo opisującej terror, z jakim spotkali się księża katoliccy w Japonii w XVII wieku, Martin marzył od kilkudziesięciu lat. Historia dwóch jezuitów szukających w kraju kwitnącej wiśni swojego mentora, który ponoć wyrzekł się wiary, wprost idealnie wpisuje się w filmografię reżysera. Scorsese swoich bohaterów czynił zagubionych w świecie, szukających wskazówek w religii już od debiutanckiego Kto puka do moich drzwi, przez Ulice nędzy, Ostatnie kuszenie Chrystusa czy Przylądek strachu. Nawet w najbardziej komercyjnych filmach elementy religijne odgrywają istotną rolę – Henry Hill grany przez Raya Liottę w Chłopcach z ferajny to przecież „mafijny Judasz”, a Jack Nicholson jako Frank Costello odgrywa rolę Szatana – manipulatora w Infiltracji. Milczenie wykłada w tej tamtyce kawa na ławę i stawia szereg pytań, na które odpowiedzi nie będą już tak oczywiste.
Zobacz również: TOP 7 – najlepsze filmy Martina Scorsese
Kiedy ojcowie Sebastião Rodrigues (Andrew Garfield) i Francisco Garupe (Adam Driver) wyruszają z Portugalii do Japonii, widzimy dwóch młodych idealistów, pragnących poznać prawdę dotyczącą losów ojca Cristóvão Ferreiry (Liam Neeson) w egzotycznym i niebezpiecznym kraju. Uzbrojeni tylko i wyłącznie w nieskazitelną wiarę w Jezusa Chrystusa docierają do miejsca, w którym bycie chrześcijaninem jest równoznaczne ze śmiercią. W pierwszych scenach filmu widzimy, jak brutalnie katowani są katoliccy duchowni przez japońskie władze. Szogun powołał nawet urząd inkwizytora, którego zadaniem było odnajdywanie chrześcijan i ich nauczycieli oraz zmuszanie ich do wyrzeczenia się wiary. Ponoć taki los spotkał właśnie Ferreirę – w to młodzi jezuici nie są w stanie uwierzyć. Chyba, że przekonają się o tym na własne oczy.
Scorsese nie przedstawia szerokiego kontekstu historycznego dla swojego obrazu, przez co wejście w świat przedstawiony może być odrobinę trudne. Zawierza jednak swoim postaciom – bardziej interesuje go „mała historia” niż wielki, panoramiczny fresk. Pierwsza część filmu przedstawia przybycie bohaterów na wyspiarski kraj, pod osłoną mgły (która towarzyszy nam w wielu ujęciach), w strachu i przerażeniu. Głodni i zmarznięci księża otrzymują schronienie od lokalnych wieśniaków, praktykujących obrzędy chrześcijańskie nocami, w obawie przed prześladowaniami. Dwóch księży, krzewicieli wiary, jest dla nich niczym prawdziwy cud, dobra wróżba. Choć zdają sobie sprawę, że odprawianie obrzędów może skończyć się tragedią, ojcowie Rodriguez i Garupe czują się niczym pierwsi ojcowie kościoła, nauczający w katakumbach. O tym, jak bezwzględni są inkwizytorzy, księża dowiedzą się niebawem, gdy trzech mężczyzn zostaje ukrzyżowanych na skałach i topionych przez wody przypływu na oczach milczących mieszkańców wioski. Wkrótce także ojciec Rodriguez, zdradzony (nie pierwszy raz, nie ostatni) przez swojego przewodnika Kichijiro, trafi w ręce Inoue (Issei Ogata), który powoli wdrażał będzie plan upokorzenia misjonarza. Nie przez fizyczne tortury, których wprost oczekują wychowani w chrześcijańskiej doktrynie martyrologii księża, ale przez powolne, psychologiczne łamanie jego osobowości.
Zobacz również: Milczenie – garść zdjęć z nowego filmu Martina Scorsese
Andrew Garfield, któremu przypada centralna postać w filmie, doskonale oddaje rolę młodego, zapatrzonego, momentami dosłownie, w Chrystusa księdza. Jego bezgraniczna wiara jest zarówno błogosławieństwem, pozwalającym mu działać, ale i przekleństwem, które przesłania mu szerszy obraz oraz obraca cnotę w pychę. Czy Japończycy tak naprawdę pojmują religię chrześcijańską w całej okazałości, czy jest to dla nich tylko jedna z odmian buddyzmu? Skąd ma wiedzieć to ksiądz, który nie posługuje się językiem tubylców. Rodrigues widzi w sobie ucieleśnienie Jezusa, czuje, że idzie jego śladami w krzewieniu wiary – czy jednak takie porównanie nie jest grzechem? W końcu misjonarz wątpi – stąd pytanie o tytułowe milczenie Boga w obliczu krzywd, które spotykają jego wyznawców. Scorsese pozostawia wiele niedopowiedzeń i otwartych pytań, unika moralizowania. Dzięki temu jego film przypomina raczej zadumę i medytację, niż wartką, przynoszącą absolutne odkupienie przypowieść.
Z powolnym i medytacyjnym tempem filmu wiąże się jego komercyjna słabość. Pewien jestem, że dla wielu Milczenie, mimo fantastycznych zdjęć, doskonałych walorów produkcyjnych oraz świetnego aktorstwa, nie będzie filmem porywającym. To jeden z tych rzadkich współcześnie przypadków, gdzie kino komercyjne penetruje sprawy duchowe i filozoficzne, pochyla się nad psychologią i rozwojem postaci w sposób zarezerwowany niemal dla kina niszowego, oglądanego głównie podczas festiwali filmowych. Mimo wszystko warto mu dać szansę – lub inaczej: uwierzyć w jego moc. Jest w Milczeniu uwodząca, stoicka siła, od której nie mogłem oderwać wzroku. Czasem są to majestatyczne ujęcia przyrody oraz mgła, która niemalże pochłania bohaterów. Gdzieś przychodzą na myśl filmy Herzoga (z okresu Fitzcarraldo) albo Misja Rolanda Joffe. Jest kilka fenomenalnych scen, gdzie czarny humor rozładowuje patos i napięcie, w czym zasługa świetnego aktorstwa. I na długo zapadające sekwencje rozmów z ojcem Ferreirą, spokojnym i wyciszonym, pogodzonym ze sobą, ze swoją przeszłością i losem. W oczach ojca Rodrigues nie tylko widać łzy. Gdzieś słychać także, jak w milczeniu łamie się jego dusza.
Milczenie w kinach od 17 lutego
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe