Kochajmy się od święta – recenzja DVD filmu Jessie Nelson

Państwo Cooperowie jak co roku przygotowują się do obchodzenia Bożego Narodzenia w rodzinnym gronie. Przybywający do nich z tej okazji członkowie klanu mają jednak nie dowiedzieć się o poważnym kryzysie małżeńskim, a właściwie o podjętej już decyzji o rozstaniu. Sam (John Goodman) przez wiele lat odwlekał spełnienie marzenia o wspólnej podróży do Afryki, Charlotte (Diane Keaton) marzy już wyłącznie o idealnych – skoro ostatnich – wspólnych świętach. Napięcie narastające między nimi, w połączeniu z perypetiami pozostałych członków rodziny, mocno zmodyfikuje ten wyśniony scenariusz.

Eleanor Cooper (Olivia Wilde), uważająca samą siebie za cyniczną, czarną owcę rodziny, przy lotniskowym barze poznaje zmierzającego na misję Joego (Jake Lacy). Senior rodu, Bucky (Alan Arkin), jada niesmaczne obiady w podrzędnej restauracji, bo pracuje tam samotna Ruby (Amanda Seyfried). Hank (Ed Helms) traci pracę i nadzieję na uratowanie swojego małżeństwa z Angie (Alex Borstein), podczas gdy ich syn, Bo (Maxwell Simkins) próbuje rozchmurzyć przybitego tą sytuacją, zakochanego starszego brata, Charliego (Timothée Chalamet). Uprzedzoną do wszystkich Emmę (Marisa Tomei) aresztuje zamknięty w sobie oficer Williams (Anthony Mackie). Oczywiście, ich historie się skrzyżują, a sami bohaterowie prędzej czy później w komplecie zasiądą do stołu. Oczywiście, to właśnie wówczas będzie miał miejsce epizod, który zaważy na ich dalszych losach. 

Od samego początku o świecie przedstawionym oraz o emocjach, wspomnieniach czy pragnieniach poszczególnych postaci, opowiada nam tajemniczy narrator. Jego głos wybrzmiewa gdzieś z offu i nie pozostawia widzowi pola do samodzielnej interpretacji, pomimo że wyzwanie to z pewnością nie jest z gatunku niemożliwych do sprostania. Z drugiej jednak strony, biorąc pod uwagę wymowę całości, zabieg ten wpisuje się w narrację o potrzebie bliskości, zrozumienia, wybaczenia i zarówno dania, jak i otrzymania drugiej szansy. W dodatku ujawnienie tożsamości opowiadacza to ewidentne puszczenie oka do widza. Zupełnie, jakby Jessie Nelson przyznawała wprost: owszem, miało być trochę naiwnie, miało być trochę tkliwie, miało być trochę sztampowo, miało być przede wszystkim uroczo i pokrzepiająco, bo takich – niewinnych, acz urokliwych – filmów też nam potrzeba. 

Na pochwałę, prócz sprawnej realizacji właściwego bożonarodzeniowym tytułom schematu, z pewnością zasługuje także świetny soundtrack – wprawiający nas w odpowiedni nastrój jeszcze lepiej, niż zimowe kadry i świąteczne ozdoby. Kluczową dla końcowego efektu kwestią jest świetny dobór obsady – każda z postaci, pomimo swej charakterologicznej zachowawczości, wypada na ekranie przekonująco; każda wzbudza, mniejszą lub większą, sympatię i każdej życzy się wszystkiego, co najlepsze – tym bardziej, że doskonale wiemy, czego pragną, nawet, kiedy nie wykłada nam tego wprost wspomniana już, wszechwiedząca instancja. 

Co prawda uczynienie osiemdziesięciodwuletniego Arkina ekranowym ojcem siedemdziesięcioletniej Keaton to rzucający się w oczy eksces (wątpliwości budzi także widoczna gołym okiem różnica wieku między dorosłymi a nieletnimi filmowymi siostrami), ale problematyczna kwestia różnicy wieku w przypadku wątku Ruby i Bucky’ego rozwiązana zostaje w iście magiczny sposób. 

Paradoksalnie, największe rozczarowanie grozi tym, którzy za decydujące przy wyborze filmu kryterium uznają… gatunek. Kochajmy się od święta to, wbrew temu, co sugerują dystrybutorzy, wcale nie komedia, a świąteczna produkcja, której nie można odmówić uroku. Rozpatrywanie jej w tych kategoriach znacznie ułatwia sprawę: wiemy bowiem, że zamiast łez rozbawienia, po policzkach może nam spłynąć kilka wywołanych rozczuleniem; że bożonarodzeniowa gorączka będzie tłem raczej do – no dobrze, niezbyt odkrywczych – refleksji, a nie do niezliczonej ilości rozbrajających gagów; że nadarzy się parę okazji do śmiechu, ale częściej będziemy świadkami wewnętrznych przemian bohaterów pod wpływem sławnej magii świąt. Lada dzień na ulice wyjadą czerwone ciężarówki Coca-Coli, a ze sklepowych głośników popłyną kolędy – gdybyście więc w któryś z takich dni chcieli zafundować sobie adekwatny do grudniowej atmosfery film, ten spokojnie spełni oczekiwania. 

https://www.youtube.com/watch?v=kPXdPBdx2qM

W dodatkach do wydania DVD interaktywne menu oraz bezpośredni dostęp do scen. 

Ilustracja wprowadzenia: mat. prasowe 

Dziennikarz

Studentka czwartego roku Tekstów Kultury UJ.
Ze świata literatury najbardziej lubi powieści, ze świata muzyki - folk, ze świata kina - (melo)dramaty oraz indie. I Madsa Mikkelsena, oczywiście.

Więcej informacji o

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?