Keanu – recenzja kociej komedii

Mniej więcej wszyscy co popularniejsi amerykańscy komicy są również choć trochę w Polsce rozpoznawalni, jednak o Key & Peele zapewne mało kto u nas słyszał. Trzeba uwierzyć więc na słowo, że panowie potrafią być śmieszni. Doczekali się bowiem w Stanach takiej sławy, że dano im nawet nakręcić film pełnometrażowy przeznaczony do kin. Idealna szansa na przedstawienie się szerszemu gronu odbiorców, w tym też tym z Europy. Ich potencjalny hit ląduje jednak w Polsce od razu na rynku domowym. To mówi samo za siebie – nie jest dobrze.

keanu, key, peele, kot

Kiedy złodzieje obrabiają ci kwadrat, co wynoszą najpierw? Telewizor, laptop, biżuterię, a może gotówkę? Nic z tych rzeczy. Gangusy, które skroiły naszych zwykłych, szarych obywateli, zakosiły im małego kiciaka, tytułowego Keanu. Dlatego teraz Key i Peele ruszają do akcji, by odzyskać z łap groźnych gangsterów swoje słodziutkie zwierzątko. Nie wiedzą, że na tego samego futrzaka polują też płatni zabójcy powiązani z latynoskim kartelem narkotykowym. Ogólnie mówiąc, gruba intryga, szkoda tylko, że bardzo oklepana i szyta grubymi nićmi.

Czy jednak połączenie dwóch skrajnych elementów z automatu nie powinno dawać masy zabawnych sytuacji? Przede wszystkim warto ustalić jedno – pomysł na kota to mieli marketingowcy, osoby odpowiedzialne za promocję filmu. Materiały reklamowe zapowiadające Keanu były bardzo pomysłowe, śmieszne, urocze i przede wszystkim przykuwały uwagę. Jednak nic z tego nie ma za bardzo w filmie, a już na pewno nie w istotnej ilości. Jedna udana, inspirowana Matrixem sekwencja wiosny nie czyni. Kot w ogóle nie dostaje za wiele scen, więc gdyby zastąpić go chociażby pluszowym misiem, nie wpłynęłoby to w istotny sposób na fabułę. Mając tak charakterystyczny element, ani nie wykorzystano go do tanich, chwytających za serce wzruszeń, ani dobrych żartów, może prócz pojedynczej sceny, ale jak na półtorej godziny to mało. Wychodzi raczej żenująco. Tyle dorosłych, niby poważnych ludzi, a wszyscy oszaleli na punkcie jednego sierściucha.

keanu, key, peele, koty

W tym rozgardiaszu zapomniano zresztą o żartach. Innymi słowy, dowcipasów tu tyle co kot napłakał. Każdy tam jakieś swoje poczucie humoru ma i w ogóle z czego innego się śmieje, ale jak na podobno popularnych komików Key i Peele błąkają się po ekranie bez większego celu, nie dostarczając powodów do uśmiechu. Nie mówiąc już o tym, że są bardzo mało wyraziści. Staruszek Robert de Niro w swoich ostatnich produkcjach odwala o niebo ostrzejsze numery, przy których duet z Keanu może się schować pod ziemię. Duża w tym też zasługa marnie wykreowanego świata. Jest on na tyle dziwaczny, że dramaty i rozterki moralne bohaterów trudno brać na poważnie, a jednocześnie na tyle nijaki, iż wszystkie pozornie odjechane postaci i motywy nie robią jakiegoś specjalnego wrażenia.

Wszystko wydaje się podane na pół gwizdka. Znów obwiniać można ramy gatunkowe komedii, ale to właśnie wymówka kiepskich produkcji. Prawdziwa jazda 2 też miała zamiar przede wszystkim rozbawić widza, a jednak tam przyłożono się, by strzelaniny nie były tylko nudnym zapychaczem. Keanu nieumiejętnie wykorzystuje estetykę Świętych z Bostonu i pokazuje, że twórcy zamiast dopracować trzon opowieści o dwóch zwykłych ludziach pozujących na zabójczych gangsterów woleli dodawać kolejne, na siłę wciśnięte i mało zabawne wątki.

keanu, key, peele, koty

Mimo tego kilka razy podczas seansu można parsknąć śmiechem, a może nawet da się polubić George’a Michaela. Nic tak naprawdę żenujące w tym filmie nie jest. Mimo spluw, morderstw i narkotyków poziom żartów stoi na nudnym, bezpiecznym poziomie i, co ważniejsze dla niektórych, wulgarności żadnej się nie uświadczy. Nic szczególnie złego się w Keanu nie uświadczy. Nic szczególnie dobrego również. Miałki film.

Dziennikarz

Miłośnik prawdziwego kina, a nie tych artystycznych bzdur.
Jeśli masz ciekawy temat do opisania, pisz tutaj - [email protected]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?