Popek za życia – recenzja biografii genialnego artysty

Mam głośniki do odsłuchu i mikrofon do nagrywek
Popek ksywę, hardcorowy rap – za tym idę.
Co żeś znów napisał, że mój rap to kibel?
To musisz być z rodziny policyjnych dziwek.
Chcesz posłuchać, jak to dalej idzie?
Ja zarabiam grubo, a Ty klepiesz bidę.
Możesz mnie nie lubieć, możesz nawet znienawidzieć.
Ja wspinam się do góry i dobrze mi to idzie.

Na pewno każdy z was słyszał o Popku, a połowa jeszcze uważa się zbyt dojrzała, żeby go słuchać, no ale trzeba uczciwie powiedzieć, że tak barwnego artysty to w naszym kraju od dekad nie było. Firma, Monster, Gang Albanii, a teraz Trzej Królowie – to tylko przykładowe nazwy projektów samozwańczego Króla Albanii. Do tego dochodzi jeszcze tragiczne dzieciństwo, kariera gangstera, wszystkie możliwe używki i inne ekscesy z życia prywatnego, które często lądowały w mediach. Za dekadę lub dwie Netflix zrobi z tego 30 odcinkowy serial fabularny, z każdym epizodem po przynajmniej godzinę i to będzie legendarny sztos. Taki tytuł, co po prostu pozamiata wszelką kinematografię na całym świecie. Seria ta wyczerpie temat, od samego początku aż do nieznanego końca i przedstawi dokładnie całe życie rapera. Biografia Popka stanowi po prostu genialny materiał, którego nawet pięciogodzinny film nie ogarnie. A tym bardziej recenzowany dzisiaj, zaledwie 60 minutowy Popek za życia. Na całe szczęście, nawet tego nie próbuje.

<Przerwa dla recenzenta (i czytelnika) na szybką krechę.>

https://www.youtube.com/watch?v=V6tEiUL7tF4

<Uchhh… dobre było, jedziemy dalej.>

Jak nie wiecie nic o głównym bohaterze, ani w ogóle jak trafiliście na salę kinową, to lepiej zastanówcie się nad własnym życiem i zacznijcie w końcu ogarniać. Popek za życia to opowieść przede wszystkim dla wielkiego grona fanów rapera. Fabuła nie opowiada za wiele faktów z życia muzyka i jakoś obiektywnie specjalnie nie przedstawia go, nie dystansuje się od swojego tematu. Pod lupę wzięto zaledwie skromny skrawek życia rapera. Na ekranie dokładniej przedstawiono lata 2014-2016, kiedy to Popek w swoim sławetnym garażu nagrał miliony hitów, pozwalających mu wrócić do Polski jako wolny człowiek i zamieszkać w normalnym domu wraz z rodziną. Dwa lata, podczas których artysta zarobił niebotyczny hajs i zgarnął nieziemski fejm. W tle pojawiają się anegdotki z innych okresów, ale służą one trochę za bardzo za jedynie tło nadające perspektywy dla całości, podczas gdy można by z nich pewnie 5 kolejnych Pitbulli nakręcić.

Zobacz również: czy Pitbull bez Patryka Vegi może być dobry?

Także gdzieś tam w głębi mojego ignoranckiego, gburowatego serduszka bardzo żałuję, że Popek za życia nie opowiada o tym fakcie, czy o tamtym micie, ale jednocześnie patrzę, co faktycznie ukazano w filmie. No i ta zawarta przez twórców treść wypada naprawdę zaje***cie. Trochę tu zapodano ujęć bardzo vlogowych, ale jednocześnie operator się postarał i w dobie mody na trzęsącą się jak paralityk po LSD kamery o dziwo w takim dzikim i nie hipsterskim dokumencie jak ten postawiono na statyczne obrazki, ładne i przemyślane kadry, często wręcz poetyckie niczym u Marcina Koszałki. Także wizualnie wypada to naprawdę dobrze, szczególnie na dużym ekranie.

<Nie wiem jak was, ale mnie zaczyna mulić, także jedziemy na drugą dziurkę.>

https://www.youtube.com/watch?v=BCpLpxpp9ig

<Tym się jaram.>

Co więcej, najbardziej zaskakuje, że do tego całego video Popuś dograł przemyślane, ciekawe komentarze czy jak kto woli, anegdotki ze swojego życia. Popek za życia to taka laureczka dla samego artysty, ale też fanów. Drażni przemilczenie kilku faktów, jak chociażby relacji z Rozbójnikiem Alibabą czy szczegółów ułaskawienia, bo często pod płaszczykiem uczuć trochę kitu czy zagrań pod publiczkę też się wciska, nie ściemniajmy, że to jedynie najczystsza prawda. A jak pokazują ostre komentarze Borixona, również więcej wypowiedzi osób trzecich było by miłym dodatkiem. Aczkolwiek jednocześnie Król Albanii bardzo bezpośrednio opowiada o życiowych upadkach oraz paraboluje samego siebie na całą scenę muzyczną i innych artystów. Ten cały tygiel niesamowitości o dziwo wypada niezwykle spójnie, a brak głębi nadrabia autentycznością niespotykaną wręcz w innych filmach dokumentalnych o muzykach. Zwłaszcza jak ogarnia się nieco historii polskiego rapu, wtedy ten dokument staje się obowiązkowym uzupełnienie dla każdego miłośnika hardcorowych zwrotek i ulicznych klimatów.

Zobacz również: rockowe Wodospady promują film Popek za życia!

Obojętnie zresztą, z której strony by nie podchodzić i jak bardzo na trzeźwo filmu nie oglądać, to kawał dobrej roboty. Jest zabawnie, jest dynamicznie, jest intensywnie. Co ostatecznie najważniejsze, jest też miłość. Popek tym dziełem po raz kolejny wysyła masę pozytywnego przekazu, propaguje tradycyjne wartości i zachęca do pracy nad sobą. Muzyka zdecydowanie łagodzi obyczaje i dlatego ostatecznie ta pozycja powinna obowiązkowo znaleźć się na półce każdego kinomana. DVD z filmem można nabyć od 24 lutego na preorder.pl.

https://www.youtube.com/watch?v=FjvO-c5h9Ug

Zobacz również: Lukasyno nawija w klipie do filmu Wyklęty!

Dziennikarz

Miłośnik prawdziwego kina, a nie tych artystycznych bzdur.
Jeśli masz ciekawy temat do opisania, pisz tutaj - [email protected]

Więcej informacji o
, , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?