The Judge czyli Sędzia z Robertem Downeyjem Jr. w roli głównej, to sprytnie opowiedziana historia o relacjach w rodzinie i o tym jak należy je pielęgnować. Jest całkiem udaną próbą stworzenia nieschematycznego dramatu, hollywoodzką produkcją, która robi wszystko, aby nie wpisywano jej w nudne ramy amerykańskich „wyciskaczy łez”.
Ekipa projektu wraz z reżyserem Davidem Dobkinem stawia sobie poprzeczkę wyżej i sprawia, aby Sędzia nie kojarzył się widzowi jako sztampowa, kiczowata, łatwo przewidywalna fabuła przyprawiona gwiazdami kina. Robert zatem nie będzie nieustraszonym Iron Manem czy wszechwiedzącym Sherlockiem Holmesem, a prawnikiem, który mozolnie wskrzesza więzy rodzinne. Robi to jednak tak samo efektownie jak marvelowski blaszak czy warnerowski detektyw. Oczywiście, w prawniku Hanku Palmerze jest trochę Iron Mana, Scherlocka i samego Roberta. Mam na myśli tu dowcipne riposty, cięte przy każdym wdechu powietrza, które napędzają machinę dialogów i ożywiają akcję. Wyraźny słowotok aktora, choć może nas trochę przerażać, jest na tyle dobrze zagrany i inteligentnie oprawiony w dojrzałość, że w rezultacie jest jednocześnie przekonujący i imponujący.
Fot. kadr z youtube [The Judge – Official Trailer]
Rozmowy bohatera i jego ojca, które z pozoru wyglądają na wrzaski dwóch nieopierzonych chłopców są prawdziwym aktorskim majstersztykiem. Z każdą kłótnią, jesteśmy mądrzejsi o nowe wątki i fakty z przeszłości. Joseph Palmer jest dla syna bardziej łagodnym sędzią niż złym ojcem. Dwa silne charaktery w głębi serca pragną się dogadać. Jednak bijący przez nich egoizm i cynizm sprawia, że zawsze podążają w przeciwne strony. Reżyser bawi się z nami samym scenariuszem. Nowe fakty są sprzedawane w małych dawkach, co wciąga w akcję. Informacje zagadki, które mamy do rozwikłania wraz z postaciami podwyższają nam samoocenę inteligentnego obserwatora.
Fot. kadr z youtube [The Judge – Official Trailer]
Wielowątkowość fabuły wspomaga jakość przyswajania materiału. Bohater oprócz rehabilitacji kontaktów z rodziną, boryka się z miłością z młodych lat. Bez przerwy rywalizuje o honor i prestiż.
Oglądając Sędziego nie jesteśmy zmuszani do płaczu. Stan wzruszenia przychodzi naturalnie, a łza chętnie spłynie po policzku, drążąc słoną ścieżkę. Muzyka i dobry żywy montaż, dyskretnie maskuje lekką przydługość produkcji. Zabiegi, które wprawiają nas w sprzeczny nastrój giną wśród dobrych aktorów żonglującymi błyskotliwymi dialogami.
Fot. kadr z youtube [The Judge – Official Trailer]
Nie mogę znaleźć w tej produkcji zbyt wielu wad. Amerykańskie kino często kojarzy nam się z kiczem, które broni się gorącymi nazwiskami. W tym przypadku nazwisk ze szczytu nie brakuje, ale całość wypada efektownie i nie ma nic wspólnego z kiczem. Jest to dobrze opowiedziana historia, niosąca za sobą dobrą lekcję z relacji międzyludzkich. Przeszłość, która wraca okazuje się być jeszcze bardziej atrakcyjna. Ciągłe pytania i brak sensownych odpowiedzi. Jak się zachować i jaką podjąć decyzję. Czy może być gorzej niż jest? Obraz porusza wszystkie te kwestie, dlatego przemawia do mnie i przekonuje realizmem. Jeśli dla wielu cyników Sędzia nie będzie dobrą lekcją to z pewnością dostrzegą kilka zgrabnych wskazówek dotyczących pisania regulaminu z własnego życia. Zwłaszcza, że mamy je tylko jedno i szkoda czasu na ciągłą nowelizację.
Ilustracja wprowadzenia: desdehollywood.com