Hae-eo-hwa, bo taki jest oryginalny, koreański tytuł, przenosi nas do Korei Południowej roku 1943, kiedy to kraj jest w stanie okupacji japońskiej. Poznajemy dwie przyjaciółki: So-yoolJeong (Hyo-juHan) oraz Yeon-heeSeo (Woo-heeCheon), które posiadają niezwykłe zdolności wokalne. Dwie piękne, utalentowane dziewczyny nie wyobrażają sobie życia bez muzyki i siebie nawzajem. Wspierają się, robią wszystko razem i generalnie są nierozłączne. Wszystko to do czasu, kiedy w ich życiu pojawia się przystojny mężczyzna Yoon-woo Kim (Yeon-seokYoo), który poróżni przyjaciółki. Znajomość z tym człowiekiem doprowadzi do przeniewierstwa i to nie tylko o podłożu seksualnym, ale też związkowym. Doświadczymy również zdrady przyjaźni oraz swoich przekonań – świętych zasad, które zostaną złamane.
To historia o tym, do czego jest zdolna zakochana kobieta, kiedy zostaje zdradzona przez dwójkę najbliższych ludzi. Wybór mężczyzny niesamowicie wpływa na zbrukaną kobietę. Zostaje zhańbiona, jej serce jest w rozsypce, ale nie tylko. Sytuacja ta pozostawia ją w tle jako artystkę, z bólem ogląda sukcesy przyjaciółki, nawet w chwili, gdy nie jest świadoma zdrady. W momencie uświadomienia sobie całego zajścia kobieta postanawia zniszczyć wielką miłość i osiągnąć swoje cele. Przeobraża się w „Panią Zemstę”, która nie zna litości. Brzmi jak thriller, ale „Miłość i kłamstwa” reprezentuje zupełnie inny gatunek filmowy. To typowy melodramat, pełen emocji i wzruszeń. To opowieść o niedocenionej artystce, która osiąga sukces dzięki znajomościom, a nie talentowi. Takowy posiada, ale nie jest on na tyle wyrazisty, aby pokrzepić serce tłumów.Dzięki niemu nie stanie się osobą, której nazwisko będzie widniało na okładce płyty, sprzedawanej w ogromnej ilości egzemplarzy. Ma głos, który idealnie wpasowuje się w tendencje tradycyjne, za to jej konkurentka śmiało może robić estradową karierę. Ogromne brawa dla obu pań, które nie dość, że wypadają przekonująco aktorsko, to są również świetnymi śpiewaczkami. Ich wykonania to miód na uszy. Wprowadzają nas w magiczny świat muzyki, a historie w nich zawarte sprawiają, że wzruszamy się i chcemy jak najdłużej pozostać w tej krainie.
Całość jest sfilmowana z gracją i subtelnością, których brakuje w większości amerykańskich produkcji. Film nie jest odkrywczy, to klasyczna historia o przyjaźni, miłości i zdradzie,jednak wyróżnia go właśnie ta delikatność, kameralność i magiczna prostota. Występujące sceny erotyczne również przedstawione są w minimalistyczny sposób. Nie są wkomponowaną długą sekwencją aktu seksualnego, ich obecność jest ważnym elementem fabularnym, ale nie przytłaczają widza i nie odciągają od akcji filmu.
Otoczka historyczna to również ważny element filmu. „Miłość i kłamstwa” oddają ducha tamtych czasów.Co prawda nie cały film jest idealnie wysublimowany, bo doświadczamy również scen gwałtu lub jego prób, krwawych bijatyk w barach czy morderstw. Jednak i tu reżyser znajduje złoty środek. Sceny brutalne są kluczowe w przedstawieniu i istotne dla dalszych wydarzeń. Spełniają swoją funkcję, nie są przeciągnięte na siłę, a idealnie wyważone. Zabrzmi to jak oksymoron, ale subtelna brutalność to najlepsze stwierdzenie, opisujące te mocniejsze sceny.
Trudno sobie wyobrazić, jak bardzo zdradzona kobieta zmienia się, dokonując swojej zemsty. Dochodzi do wielu tragicznych wydarzeń, które sama sprowokowała. Jest wielbiona, jest na szczycie i liczy w duchu, że dawna miłość powróci do niej. Tutaj pojawia się mały problem, bo sam moment zauroczenia, a następnie „wielkiej miłości” jest przedstawiony w przeciętny sposób. Nie czuje się chemii, wielkiej namiętności, jakimi darzą siebie kochankowie. Widać, że reżyser nie chciał skupiać się na etapach związkowych i ukazaniu silnego uczucia, a na tym,jak uczucie to wpłynęło na skrzywdzoną osobę. Brakowało mi jednak uargumentowania, dlaczego mężczyzna wybrał tę kobietę a nie inną, bo przez to przemiana bohaterki i jej dalsze czyny wydają się nam bardzo irracjonalne i przesadzone.
Nie spodziewajcie się w filmie fajerwerków w postaci oszałamiających efektów specjalnych czy niesamowitych zwrotów akcji. Mamy do czynienia z bardzo dobrym kinem, niecodziennym dla przeciętnego widza. Jest to bardzo sprawnie zrealizowany melodramat, z fenomenalna muzyką i dobrym aktorstwem. Nie jestem zwolennikiem tego gatunku, jednak „Miłość i kłamstwa” kupiły mnie i skradły moje serce. Gorąco polecam, jeśli chcecie trochę się wzruszyć, trochę popłakać i odpłynąć w magiczny, muzyczny świat miłosnej opowieści, gdzie zdradzona kobieta jest niebezpieczniejsza niż najgorszy kataklizm.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe