Miasto Złodziei to drugi, obraz reżyserki Bena Afflecka. Aktor po świetnym kryminale Gdzie jesteś, Amando ponownie zabiera nas do stolicy stanu Massachusetts, aby tym razem pokazać nam rodzinne, szemrane interesy tamtejszych mieszkańców.
Zobacz również:Kim jest Ben Affleck? Infiltracja #55
Charlestown to dzielnica Bostonu, w której napady na banki to tradycja okolicznych mieszkańców, przekazywana z ojca na syna. Akcja filmu skupia się na grupie przyjaciół, których sposobem na życie są napady na banki i furgonetki z pieniędzmi. Podczas jednego z takich skoków, sytuacja wymyka się spod kontroli, w związku z czym mężczyźni biorą zakładniczkę, którą później wypuszczają. Jeden z porywaczy postanawia śledzić kobietę, aby upewnić się, że nie jest w stanie zidentyfikować napastników. Niczego nieświadoma dziewczyna, zakochuje się w swoim porywaczu.
Na pierwszy rzut oka, po przeczytaniu opisu fabuły, można odnieść wrażenie, że film będzie bardziej romansidłem niż filmem kryminalnym. Nic bardziej mylnego. Romans jest, ale wyraźnie zepchnięty na dalszy plan. Affleck w scenariuszu napisanym we współpracy z Peterem Craigiem i Aaronem Stockardem, głównie skupia się na pokazaniu samotności i relacjach rodzinnych. Aktor nie raz pokazał, że dobrze sobie radzi z opowiadaniem historii w swoich filmach. W tym przypadku nie jest inaczej. Obraz jest przekonujący i pełny energii. Sceny akcji trzymają w napięciu, są dynamiczne i umiejętnie pokazane. Wyraźnie widać, że Affleck opierał się na klasykach takich jak m.in. Gorączka Michaela Manna.
Zobacz również: Prosta historia o morderstwie – recenzja filmu Arkadiusza Jakubika
Obsada i dobrze zarysowane postaci, budują cały klimat filmu. Jon Hamm, świetnie zagrał agenta federalnego, który robi wszystko, aby złapać przestępców i postawić ich przed sądem. Jednak w granej przez niego postaci czegoś brakuje, nie jest dostatecznie wyrazista i widz czuje, że policja i ewentualna możliwość schwytania naszych bohaterów nie jest dostatecznie realna. Być może, gdyby Titus Welliver, który gra partnera Hamma, nie został zepchnięty na dalszy plan, prawdopodobnie wymiar sprawiedliwości czyhający na przestępców nabrałby większej powagi i nie byłaby tylko dodatkiem do filmu, w którym musi być banda policji siedząca na ogonie złodziei. Z głównych bohaterów na wyróżnienie zasługuje Jeremy Renner, który bardzo dobrze odgrywa rolę narwańca, który tak polubił napady, że powoli zaczyna przekraczać dopuszczalne granice rozsądku. Rebecca Hall również nie zawodzi i dobrze wciela się w osobę przeżywającą szok, jak i niczego nieświadomej dziewczyny przestępcy. Ben Affleck z kolei, mimo że gra bardzo dobrze, jego rola jest przewidywalna. Oczywiście aktor musiał zagrać bandziora z sumieniem, inteligentnego chłopaka, który zakochuje się w dziewczynie i marzy o porzuceniu dotychczasowego życia. Jak dla niego rola ta jest mało wymagająca.
Jeśli chodzi o muzykę skomponowaną przez Davida Buckleya i Harry’ego Greysona-Williamsa jest dobra i pasuje do filmu, lecz nie zapada w pamięć, a momentami w ogóle jest niedostrzegalna. Dlatego polecam po seansie zasiąść przed komputerem i puścić sobie soundtrack, dzięki czemu odkryjecie nowy wymiar omawianej produkcji.
Film niewątpliwie wciąga, a Ben Affleck ponownie sprawdza się w roli reżysera. Miasto Złodziei jest produkcją, która oferuje znacznie więcej niż tylko świetne kino akcji i romans. Jeśli ktoś szuka na piątkowy wieczór ciekawego kryminału, wybierając ten film, na pewno się nie zawiedzie.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe