Recenzja filmu Planeta małp (2001)

Już 7 października czeka nas premiera Osobliwego domu Pani Peregrine autorstwa Tima Burtona, jest to więc świetny moment by odświeżyć sobie inne dzieło tego charakterystycznego reżysera. Zamiast jednak brać się za dość oczywisty Sok z żuka, Batmana lub niezapomnianego Edwarda Nożycorękiego postanowiliśmy wziąć na tapetę jedną z nieco bardziej zapomnianych produkcji Hollywoodzkiego ekscentryka.

Planeta małp z 2001 roku nie miała być remake’iem klasyka z 1968 r. choć już na samym początku historii z nowego scenariusza widać, że jest to opowieść mocno inspirowana, choć bardzo przerobiona względem oryginału. Całość zaczyna się, gdy kosmonauta Leo Davidson łamie rozkazy przełożonych, próbując uratować wytresowanego szympansa, który został wysłany w lot w przestrzeni kosmicznej, jednakże jego statek zaczął znikać z radarów stacji kosmicznej. Leo łamie rozkazy przełożonych i próbuje odnaleźć podopiecznego.  Jego statek wpada jednak w burzę magnetyczną i przenosi się razem z głównym bohaterem w czasie i przestrzeni, lądując na tytułowej Planecie małp.

Planet of the Apes 2001

Po całkiem ładnej czołówce filmu jest już niestety tylko gorzej. Choć wrażenia estetyczne są dość miłe (efekty specjalne stoją na wysokim poziomie, a spece od kostiumów małp naprawdę się postarali), to scenariusz i narracja od samego początku budzą wątpliwości. Na ekranie panuje chaos, całości brakuje iskry i ciekawej fabuły. Oglądanie plenerów egzotycznej planety oraz świetnie zrealizowanych szympansów nie wystarcza. Choć aktorzy wcielający się w głównych bohaterów robią co mogą, nie są w stanie uratować widowiska. Niestety, choć obsada i scenografowie wykonali kawał dobrej roboty, Burtonowi nie udało się dodać filmowi głębi.

Fabuła nie ma zbyt wiele sensu, następujące po sobie sceny często tworzą rwany, pozbawiony porządnej chronologii tok wydarzeń. To wszystko może nie byłoby takie złe, gdyby w produkcji przemycono znane z oryginalnej serii wątki poruszające ważne tematy dotyczące społeczeństwa, wiary czy kultury. Tutaj natomiast nie stawia się żadnych pytań, brak ciekawych aluzji i scen dających do myślenia.

Planeta małp

Niestety Planeta Małp nie zachwyca. Trudno przejść obok poważnych mankamentów tego tytułu. Banalność filmu mogłaby mniej kłuć w oczy dzięki zwrotom akcji… problem w tym, że te ostatnie zwykle pozbawione są sensu. Jeśli zaś jakość tej produkcji będziemy rozpatrywać pod kątem gatunku Sci-Fi, wcale nie będzie lepiej. Wszelkie wyjaśnienia (o ile już jakieś się pojawiają) ciekawych fenomenów nie zadowalają, a wyjątkowa sceneria nie służy do przedstawienia interesujących wizji socjologicznych.

Niestety Planeta Małp mimo sporego potencjału okazuje się być jedynie zachowawczym i mało kreatywnym odtworzeniem pierwotnej historii w uboższy, gorszy jakościowo sposób. Estetyka filmu stoi na wysokim poziomie, jednakże poza wizualiami film ma niestety do zaoferowania naprawdę niewiele. A szkoda, wydawać by się mogło, że kto jak kto, ale Tim Burton idealnie nadawał się do odświeżenia tego tematu.

Redaktor

Twórca cyklu "Powrót do przeszłości". Wielki miłośnik spaghetti westernów, kina szpiegowskiego i fantasy.

Więcej informacji o

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?