Recenzja Blair Witch Project (1999)

Wielkimi krokami zbliża się premiera Blair Witch, trzeciej części słynnego cyklu, reklamowanej tym razem jako najstraszniejszy sequel wszechczasów. Film już na początku stara się stworzyć dość ciekawą viralową otoczkę w postaci ciekawej kampanii marketingowej. Trailer został opublikowany w sieci dosłownie miesiąc przed premierą, a dotychczas film był znany jako The Woods. Na facebooku tworzone są grupy zajmujące się poszukiwaniami osób, które podobnie jak prawie dwie dekady temu bohaterowie oryginału zniknęły w tajemniczych okolicznościach w lasach Black Hills… Brzmi dość ciekawie i zapowiada się na widowisko, któremu bliżej do oryginału niż dość chłodno przyjętej części drugiej, jednocześnie starając się być sequelem, jak i rebootem. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby pojawiające się pierwsze recenzje zza oceanu nie były pełne zachwytu. Pierwsza część cyklu zapoczątkowana przez duet Daniela Myricka oraz Eduardo Sancheza pt. Blair Witch Project lata temu dość nieoczekiwanie stała się jednym z największych sukcesów komercyjnych, który do dzisiaj jest praktycznie nie do pobicia, ze względu na stosunek kilkudziesięciotysięcznego budżetu do zarobków sięgających prawie 250 milionów dolarów. Przypomnijmy sobie w takim razie, co zadecydowało o sukcesie oryginału oraz czy sam film faktycznie jest po latach godny uwagi.

Blair Witch ProjectWszystko rozpoczęło się od publikacji w internecie zdjęć poszukiwanych osób, które zaginęły w lasach Black Hills. Prośby o pomoc w ich odnalezieniu wraz z filmem relacjonującym ich rzekome ostatnie chwile stanowiły solidne filary dla filmu. Praktycznie do premiery w USA udało się utrzymać w tajemnicy informację, że osoby biorące udział w filmowym eksperymencie w rzeczywistości są aktorami amatorami i mają się świetnie, dzięki czemu publiczność miała wrażenie, że to, co ogląda na ekranie, jest zapisem wydarzeń, które wydarzyły się naprawdę. Początkowe wprowadzenie ma charakter zainteresowania widza historią pewnych wydarzeń, które stopniowo skutecznie wprowadzają atmosferę niepokoju. Następnie pokazany zostaje przejazd bohaterów do rzeczonych lasów oraz początkowe problemy z nawigacją w terenie, oraz postępujące z biegiem czasu nasilenie zjawisk paranormalnych, których tak naprawdę na ekranie nie widać, a które prowadzą do zaskakującego finału.

Blair Witch Project

Mamy więc do czynienia z prekursorem found footage, czyli dosłownie im dalej w las tym, więcej drzew, atmosfera zaczyna się zagęszczać, a bohaterowie pogrążają się w coraz większej panice oraz nieustającemu poczuciu bycia obserwowanym. Trzeba przyznać, że prezentowane hałasy, przy jednoczesnym braku wizji powodują gęsią skórkę, a sławne symbole pozostawiane przed namiotami pokazują, że nawet w dzień nie można czuć się bezpiecznym.

Blair Witch Project

Jak film się kończy, każdy zainteresowany wie i nie ma potrzeby tutaj spoilerować tym, którzy obrazu nie widzieli. Osobiście uważam, że pomimo spadku napięcia  pojawiającego się mniej więcej w połowie filmu, co spowodowane jest ewidentnie amatorską grą  (zwłaszcza irytującej Heather Donahue, aktorki “docenionej” za swój wyczyn nagrodą Złotej Maliny), ostatnie 15 minut w dalszym ciągu tak perfekcyjnie oddziałuje na widza, że rzadko który horror czy thiller w ostatnich latach jest w stanie to powtórzyć. Brawa w tym przypadku należą się chyba jedynie Paranormal Activity

Blair Witch Project

Podsumowując chciałem również odnieść się do dość niezasłużonej krytyki, z jaką spotkał się sequel, czyli Księga Cieni: Blair Witch 2. Oczywiście zgodzę się ze stwierdzeniem, że ponownie gra aktorska pozostawiała wiele do życzenia. Do tego rezygnacja z found footage nieco odarła dzieło z aury tajemniczości, a film był naturalnie nastawiony głównie na zysk, jednak scenariusz był na tyle ciekawy, by zakończenie zaskakująco dobrze rozwinęło uniwersum zaprezentowane w oryginale, co doprowadziło do realizacji świetnej trzyczęściowej gry przygodowej, w której klimat został jeszcze spotęgowany. Fani niezbyt dobrze przyjęli pierwszy sequel, gra jednak zaostrzała apetyt na więcej, a twórcy oryginału przez lata dążyli do powstania kolejnej odsłony serii. Czy tym razem zaangażowanie do reżyserii Adama Wingarda, faktycznie zaowocuje, chociaż emocjami zbliżonymi do tych, jakie zapewniał oryginał dowiecie się na dużym ekranie już w ten piątek.

Stały współpracownik

Wieloletni miłośnik amerykańskiego kina lat 80, 90. i współczesnych. Absolwent Chemii na UJ oraz obecnie Przedstawiciel Handlowy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?