W świecie horroru kobietom nie żyje się łatwo. Faktowi temu dowodzili chyba wszyscy przedstawiciele głównego nurtu kina grozy, dręczyciele takich heroin jak Laurie Strode, Sally Hardesty czy porucznik Ellen Ripley, a także artyści niezależni – choćby Lucky McKee swoją popisową dramą, „May”. „Contracted” w reżyserii Erica Englanda jest offowym horrorem, a zarazem dramatem obyczajowym, poświęconym tragedii zagubionej i niezrozumianej dwudziestolatki. England zabarwił film problematyką społeczną, w gatunku horroru podejmowaną raczej niechętnie.
PRZECZYTAJ RECENZJĘ SEQUELU FILMU, „CONTRACTED: PHASE II”
Samantha nie jest zadowolona ze swojego życia. Ma dwadzieścia parę lat, pracuje jako kelnerka, mieszka z nadopiekuńczą matką, zakłopotaną jej lesbijskim związkiem. Gdy nadarza się okazja do udziału w zakrapianej imprezie, młoda kobieta porzuca wszelkie troski. Pijana, poznaje podejrzanego mężczyznę, nieznanego obecnym na przyjęciu gościom. Nosi on pseudonim BJ, a wyglądem nie wyróżnia się z tłumu. Krótka konwersacja prowadzi do spijania kolejnych drinków, te zaś skutkują utratą przytomności. Upojona alkoholem bohaterka budzi się w samochodzie, gdzie jest gwałcona przez towarzysza rozmowy. Następnego dnia niewiele z tego zajścia pamięta. Gdy tylko dochodzi do siebie, zauważa, że jej ciało ulega przemianom. Zaczyna krwawić, traci włosy i paznokcie, jej naskórek oraz rogówki oczu obumierają. Groźna, nieznana lekarzowi choroba weneryczna stopniowo czyni z Sam wrak człowieka. W obliczu straszliwej sytuacji drażliwa dziewczyna przekonuje się, że nie może liczyć na żadną formę pomocy.
Pomimo body-horrorowej membrany, „Contracted” to więcej niż tylko „gross-out film”. Dzieło Englanda bliższe jest klasycznym horrorom cielesnym niż dokonaniom mniej chlubnych przedstawicieli „Splat Packu”. Co więcej, ambicja i wrażliwość bardziej upodabniają młodego reżysera do Davida Cronenberga aniżeli do syna Kanadyjczyka, Brandona (nota bene, czy ktoś jeszcze pamięta przeciętny do bólu „Antiviral”?). Choroba, na którą zapada bohaterka, pobrzmiewa „Wściekłością”, lecz na tle przedstawionej historii gra raczej drugie skrzypce. Reżyser, a jednocześnie scenarzysta, woli skupić się na wątku uczuciowym, relacji Sam z bliskim i dalszym otoczeniem. Podobieństwa do wspomnianej już „May” nasuwają się tu raz po raz. Samantha poszukuje uczucia, równowagi i wiary w człowieka. W jej świecie nie ma jednak miejsca na jakikolwiek afekt. Każdy, kto stwarza pozory troski o Sam, w ostatecznym rozrachunku okazuje się mącicielem i egoistą – odtrącając ją, każąc jej odejść, nie chcąc zbliżenia. Najarra Townsend, odtwórczyni roli pierwszoplanowej, umiejętnie kreuje postać niknącej w oczach, ponurej pesymistki, choć jej bohaterce – w przeciwieństwie do May Dove Canady w wydaniu Angeli Bettis – brakuje rysu tragikomicznego. Rozczarowaniem okazuje się natomiast zignorowanie przez Englanda lesbianizmu Sam. Pomimo wprowadzenia do scenariusza dwóch innych homoseksualnych kobiet, wątek LGBT pozbawiony zostaje puenty i nie jest rozwinięty w żaden znaczący sposób.
Sukces postaci na wpół martwej (wewnętrznie i zewnętrznie) Samanthy leży w dopracowanej charakteryzacji. W jednej ze scen Sam usprawiedliwia swoją trumienną aparycję, mówiąc, że przechodzi przez wiele zmian. Sztab od efektów make-upowych starannie dopieścił każdą z tych metamorfoz. Skromną i pociągającą w swej niewinności dziewczynę przetransformowano w żywego trupa, wyzywającego szkaradą.
England operuje jeszcze jednym asem w rękawie. „Contracted” to dzieło wspaniale niedopowiedziane. Widz nie dowie się, skąd pojawił się wirus, który uczynił życie Samanthy jeszcze bardziej nieszczęśliwym; może jedynie snuć na tej płaszczyźnie podejrzenia. Czy BJ był inkubem? Czy scena rozpoczynająca film ma istotne znaczenie dla fabuły? Kim jest epizodyczna postać, której dłoń zdobi wytatuowane słowo – „Abaddon”? Wieńcząc swoje dzieło, England pozostawia widownię z tymi pytaniami sam na sam.
Ważniejsze zdają się jednak być kwestie socjo- i psychologiczne, przedstawione w filmie w sposób wyważony i nienachalny, a przy tym absorbujący. Głodną miłości Samanthę cechują wyobcowanie i samonienawiść, to postać, która nawet przed zakażeniem sprawia wrażenie chcącej zwymiotować siebie samą na drugą stronę. Infekcja wzmaga w niej rozpacz i agresję oraz pobudza stopniowy rozpad osobowości. Bohaterka, coraz bardziej wyalienowana, gnije nie tylko cieleśnie, gnije przede wszystkim od wewnątrz. Także największa tragedia filmu Erica Englanda okazuje się być wymierzona w Samanthę. Aż do napisów końcowych jej problemy nie zostają zauważone przez żadnego z bohaterów.