Powrót do przeszłości – „Pula śmierci”

Brudny Harry coraz bardziej rozpoznawalny po swoich ostatnich sukcesach zajmuje się sprawą morderstw lokalnych sław. Całej sprawie smaczku dodaje fakt, że inspektor… również znajduje się na liście celów w chorej grze, która jest wymysłem filmowców kręcących kiczowate horrory.

Tak jak zwykle abstrahuję od czasów, w których kręcono film i oceniam go z perspektywy współczesnego widza. Niestety dla Puli śmierci nie wróży to zbyt pochlebnej oceny. Zacznę jednak od pozytywów: jest to jeden z tych filmów Liama Neesona, gdzie nie gra on bezwzględnego zabijaki i ze swojej roli wywiązuje się całkiem dobrze. Fani Eastwooda również nie powinni być zawiedzeni – chociaż jego gra aktorska jest nieporównywalna z najlepszymi, to nie sposób mu odmówić charakterystycznej kreacji bardzo nieszablonowego (anty?)bohatera. Poza tym istotnym pozytywem produkcji jest igrająca z widzem, podrzucająca mylne tropy intryga, która niestety wyróżnia się na tle toku wydarzeń. Chodzi o to, że o ile szukanie podejrzanego zostało zrealizowane w naprawdę ciekawy sposób, to już skłonność brutalnego gliniarza do znalezienia się w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie jest momentami aż nadto eksploatowana. Do tego należy wspomnieć o muzyce, która towarzyszy wydarzeniom momentami próbując tworzyć klimat i napięcie – o ile to pierwsze jako tako udaje się zrealizować, to w scenach akcji czy grozy brzmi ona nieco tandetnie. Niestety nie tylko brzmienia są kiczowate – strzelaniny i typowy dla starych filmów montaż może nie łechcą oczu, ale najgorsze są sceny pościgu, gdzie mamy jakieś sześć ujęć podskakujących samochodów (wliczając w to samochód zabawkę), co wygląda jakby zostało żywcem wyjęte z jakiejś komedii z Leslie Nielsenem.

http://i2.wp.com/cineplex.media.baselineresearch.com/images/237370/237370_full.jpg?resize=735%2C481

Warto obejrzeć grę Neesona zanim zaczął wcielać się w „troskliwego” ojca

Niestety całościowo kryminał prezentuje się dość przeciętnie. Archaiczne technicznie kino ratuje historia i dość osobliwy główny bohater.  Warto go jednak obejrzeć choćby dla Liama Neesona, by przypomnieć sobie, w jaki sposób gra postacie nie trudniące się na co dzień obijaniem pysków wszelakiej maści kryminalistów i Sithów. Jeżeli ktoś nie gustuje szczególnie w smaku starego kina sensacyjnego, to Pula śmierci nie zapisze się jakoś szczególnie w jego pamięci. Może gdyby wykonanie przenieść parę lat do przodu i usunąć kilka kiczowatych elementów konwencji, to ogólny obraz byłby naprawdę pozytywny. Niestety jest tylko całkiem niezły.

Redaktor

Twórca cyklu "Powrót do przeszłości". Wielki miłośnik spaghetti westernów, kina szpiegowskiego i fantasy.

Więcej informacji o
, ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?