Poznajcie Scotta Pilgrima. Chłopak mieszka w Toronto, wygląda niepozornie, jak zwykły młodzieniec, który wie że zdecydowanie bliżej ma w pokoju do komputera niż na siłownię. Nigdy nie pomyślelibyście, że oprócz tego całkiem dobrze radzi sobie z łamaniem kobiecych serc. On, tak samo jak jego intrygujący, stylizowany na ośmiobitową grę komputerową świat, jest bohaterem jednego z najbardziej niedocenionych filmów ostatnich lat.
Po świetnej, oldskulowej przeróbce prezentacji loga wytwórni Universal oraz znanego wam doskonale motywu muzycznego, trafiamy na próbę zespołu, w którym nasz bohater gra na gitarze basowej. Poznajemy też jego nową dziewczynę, siedemnasoletnią Knives Chau. Od początku w tej parze średnio widać jakąkolwiek chemię, nie zachowują się tak jak zwyczajne związki, mają problem nawet ze złapaniem się za rękę. Scott niedługo potem z tą relacją kończy, ponieważ w jego życiu pojawia się dziewczyna marzeń, kobieta z jego snów, Ramona Flowers (Mary Elizabeth Winstead, którą teraz na dużym ekranie możecie oglądać w 10 Cloverfield Lane), ale jak to zazwyczaj z nimi bywa, zdobycie takiej kobiety nie jest łatwe. W tym przypadku można powiedzieć, że trzeba walczyć z całym światem.
Wspomniany cały świat to przeszłość jaka doścignęła Ramonę. Dziewczyna, która zmienia kolor włosów co półtora tygodnia, też nie należała do grzecznych i spokojnych niewiast. W przeszłości wiązała się bowiem aż z siódemką innych osób, a każda z nich łagodnym barankiem również nie była. Dlatego powstała liga siedmiu byłych, złych byłych Ramony Flowers. Pokonanie każdego z nich jest jedyną drogą do zdobycia dziewczyny.
Bazą filmu jest seria komiksów Briana Lee O’Malleya Scott Pilgrim, a jego premiera zbiegła się z wydaniem gry o tym samym tytule, będącej staroszkolną chodzoną bijatyką i w tej konwencji twórcy postanowili osadzić swój film. Trzeba przyznać że wyszło im to oryginalnie i naprawdę kapitalnie. Montaż jest świetny, idealnie wzmagający te atmosferę, wydarzeniom towarzyszą opisujące je na bieżąco komunikaty, żółty pasek informuje nas o postępie zaspokajanej przez bohaterów potrzeby fizjologicznej. Każdy z byłych Ramony jest tu kolejnym bossem, a nagrodą za niego złote monety i doświadczenie. Bohaterowie potrafią nagle w kieszeni znaleźć ogromny młot, a przed każdą z potyczek pojawia się wielkie vs. między postaciami. Starcia Scotta z kolejnymi przedstawicielami ligi złych byłych to sekwencje bardzo pomysłowe, a każda kolejna jest ciekawsza od poprzedniej. Nie każdemu stylistyka ta przypadnie do gustu, ale tęskniący za starymi automatami do gier będą w siódmym niebie.
Zobacz również: Powrót do przeszłości – Cloverfield (2008)
Warto też pochwalić robiąca kawał znakomitej roboty młodą obsadę filmu. Głównego bohatera gra tu Michael Cera i wychodzi mu to chyba lepiej, niż wszystkie inne role w jego karierze. A oprócz niego, i wspomnianej już wcześniej kolorowowłosej Mary Elizabeth Winstead, mamy brata Kevina, czyli Kierana Culkina, w roli współlokatora Scotta, do ligi należą między innymi Brandon Superman Routh oraz Chris Kapitan Ameryka Evans. Kobiecy drugi plan, na czele z Ellen Wong, tegoroczną laureatką Oscara Brie Larson czy Anną Kendrick, również wypada znakomicie. Fajnie jest zobaczyć ich wszystkich razem na ekranie, zwłaszcza że większość właśnie wtedy była u bram wielkiej kariery. Gdyby ktoś chciał obsadzić film tymi samymi nazwiskami dziś, musiałby mocno powiększyć listę płac.
Z tych wszystkich składowych otrzymaliśmy pozytywny, rozrywkowy i pomysłowy film, który daje czystą przyjemność z oglądania. Naprawdę trudno jest mi stwierdzić co spowodowało tak spektakularną porażkę w box-office. Jedna z najciekawszych komiksowych adaptacji ostatnich lat, pomysłowa, zabawna i świetnie trzymająca się swojej konwencji przy 60 milionowym budżecie produkcyjnym nie zdołała się bowiem nawet zwrócić, generując prawie 13 milionów straty. To niestety oznacza że odliczanie z końcowego kadru filmu skończy się napisem Game Over. Szkoda.
ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe