Recenzja filmu Ostatni Mohikanin (1992)

Powieść Ostatni Mohikanin autorstwa Jamesa Fenimore Coopera była wielokrotnie ekranizowana, ale dopiero Michael Mann w 1992 roku sprawił, że historię Sokolego Oka pokochały miliony kinomanów. Co więcej, możemy w niej oglądać jedną z najlepszych ról Daniela Day-Lewisa.

ostatni mohikanin daniel day lewis

Zobacz również: Nić widmo – przedpremierowa recenzja ostatniego filmu Daniela Day-Lewisa!

Akcja filmu rozgrywa się w XVIII wieku na terenie brytyjskich kolonii w Ameryce Północnej. Trwa krwawa wojna między Francją a Anglią. Kolonialiści zaciągają się do wojska, aby wspomóc królewskie szeregi. Do fortu mają przybyć dwie córki kapitana Munro, jednak w drodze zostają zaatakowane przez grupę Indian. Z pomocą przybywa trzech Mohikan, Sokole Oko, przygarnięty jako dziecko przez plemię oraz jego przyrodni ojciec i brat. Mężczyźni eskortują damy do fortu, jednak w drodze, między Sokolim Okiem a córką dowódcy rodzi się uczucie.

Scenarzyści zadbali tu o solidne zarysowanie tła historycznego, aby po chwili niezwykle umiejętnie, w subtelny sposób wprowadzić wątek miłosny bez zbędnego melodramatyzmu, ckliwości czy podniosłego tonu. Z drugiej strony zostaje nam ukazana chciwość korony królewskiej oraz tragizm rdzennych mieszkańców Ameryki, jak i zwykłych kolonistów, którzy przybyli na nowe ziemie, aby rozpocząć życie jako wolni ludzie. Do tego wszystkiego Mann dorzuca szczyptę melancholii wyjętą wprost z książki Coopera, która sprawia, że film nabiera zadumy oraz poważniejszego tonu. Widz od początku angażuje się w film. Główni bohaterowie nie są mu obojętni, a to wszystko za sprawą świetnie zarysowanych postaci i gry aktorskiej zarówno pierwszo, jak i drugoplanowych aktorów.

Daniel Day-Lewis kradnie w filmie każdą scenę i to za sprawą nie tylko swoich wybitnych umiejętności aktorskich, lecz wcześniejszego przygotowania do roli. Lewis wręcz słynie ze swoich niezwykłych metod przygotowawczych. Do każdej roli przygotowuje się trzy lata, a po każdej z nich potrzebuje co najmniej roku przerwy, aby dojść do siebie. Gra ciałem i duszą. Ze swojej roli nie wyjdzie, do momentu, kiedy na planie filmowym nie padnie ostatni klaps. Aby wczuć się w rolę Sokolego Oka, nauczył się survivalu i sam polował na zwierzęta. Żywił się tylko tym, co sam zabił swoim karabinem lub tomahawkiem. Te nawyki sprawiły, że na ekranie zachowuje się jak Indianin z krwi i kości. Jest niezwykle przekonujący, a każdy jego ruch jest przemyślany. Pozostali aktorzy grają równie dobrze. Madeline Stowe wyszła na silną kobietę, która nie boi się wyjść naprzeciw konwenansom panującym w świecie zdominowanym przez mężczyzn, a Wes Studi, stworzył solidny czarny charakter. Jego motyw zemsty jest dobrze uzasadniony i wiarygodny, a niezwykle groźny wygląd i przeszywający wzrok aktora sprawiają, że widz na jego widok odczuwa prawdziwy strach.

ostatni mohikanin daniel day lewis 1992

Zobacz również: TOP 50: Najlepsze filmy historyczne

No dobrze, ale perfekcyjna gra aktorska to nie wszystko. Mamy tutaj również przepiękną muzykę Trevora Jonesa i Randy’ego Edelmana, która doskonale dopełnia film, a nawet sprawia, że oglądane przez nas dzieło smakuje jeszcze lepiej. Jest przejmująca i wzniosła. Odnajdujemy w niej smutek, napięcie, ale również namiętność. Bez niej produkcja z pewnością nie byłaby już taka sama. Po latach wciąż jest to dla mnie jedną z najpiękniejszych ścieżek filmowych, jakie kiedykolwiek powstały. Każdą scenę, w której występuje motyw przewodni, ogląda się jak w hipnozie. Daniel-Day Lewis, przepiękne zdjęcia Dantego Spinottiego i muzyka Jonesa sprawiają, że sceny stają się pełne napięcia, zapierają dech i tworzą niezapomnianą atmosferę w filmie, dzięki czemu jeszcze długo po seansie pozostają w pamięci widza.

Widziałam ten film już kilka razy, ale dopiero po latach mam żal do Manna, że nie wydłużył filmu o dodatkowe 30 minut. Reżyser próbuje utrzymywać wartką akcję, ucinając zbędne sceny czy dialogi, według niego niepotrzebnie wydłużające film. Szkoda, bo momentami mamy wrażenie, że reżyser za bardzo się rozpędził w krojeniu filmu i poucinał fragmenty, które z pewnością urozmaiciłyby film, nadałyby jeszcze cięższego tonu – który z pewnością wyszedłby na dobre filmowi – a cięcia nie byłyby tak bardzo widoczne.

Jenak, jakiekolwiek mankamenty by nie były, Ostatni Mohikanin w wydaniu Michaela Manna to z pewnością opowieść, która porywa widza od pierwszych minut i nie daje ani na chwilę oderwać wzroku. Już po pierwszym seansie zobaczycie, że ta pozycja wejdzie do grona waszych ulubionych filmów.

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Redaktor

Miłośniczka kina nowej przygody, komedii i filmów gangsterskich. Zakochana w miłosnej trylogii Linklatera, La La Land, Ostatnim Mohikaninie, Szklanej pułapce i Drive. Najlepsze seriale? Przyjaciele, Młody Papież, The Wire, Buffy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?