Recenzja filmu Cudowne dziecko (2007)

Są takie filmy, które potrafią wycisnąć z nas hektolitry łez i sprawić, że myślimy o nich długo tuż po zakończeniu seansu. Moją taką słabością od zawsze był animowany Odlot, Wall-E i Mój przyjaciel Hachiko. Jak się okazało, do listy trafiło również Cudowne dziecko od Kristen Sheridan, o którym przypomniałam sobie jakiś czas temu.

Cudowne dziecko opowiada historię sieroty Evana (Freddie Highmore), który całe swoje 11-letnie życie spędził w sierocińcu. Chłopiec nic nie wie o swoich o rodzicach. Ma natomiast jedno marzenie — zagrać dla wielu ludzi swoją muzykę, gdyż uważa, że wtedy jego mama i tata może go usłyszą i odnajdą. Jak się okazuje, Evan jest dzieckiem dwóch świetnych muzyków — Lyli (Keri Russell), wiolonczelistki i Louisa (Jonathan Rhys Meyers), który najlepiej odnajduje się na scenie ze swoją gitarą. Wkrótce chłopiec ucieka z sierocińca i udaje się do Nowego Jorku. To właśnie tam rozpoczyna swoje muzyczne przygody pod pseudonimem August Rush.

august rush

Zobacz więcej: Trzy billboardy za Ebbing, Missouri – przedpremierowa recenzja najnowszej czarnej komedii Martina McDonagha

Śmiało mogę powiedzieć, że Freddie to prawdziwy szczęściarz — od najmłodszych lat miał okazję pracować z bardzo szanowanymi ludźmi kina czy muzyki. W Arturze i Minimkach (produkcja, dzięki której go poznałam) była to m.in. Madonna, David Bowie czy Robert De Niro. W Cudownym dziecku stworzył świetny duet wraz z Robinem Williamsem, którego — moim zdaniem — było o wiele za mało w całej produkcji. Myślę również, że twórcy mogli pokazać nam trochę więcej wydarzeń z młodości obu rodziców — w filmie było tego naprawdę niewiele, a ten wątek szczególnie mnie zainteresował.
Film wręcz oszałamia swoją oprawą muzyczną. Eric Serra zasługuje na naprawdę wielkie uznanie, gdyż soundtrack Cudownego dziecka to jeden z lepszych, jakie kiedykolwiek słyszałam (a jeśli chodzi o muzykę, to potrafię być BARDZO wybredna). Przepiękne melodie — te grane w tle, jak i skomponowane przez utalentowanego Augusta — mocno chwytały za serce i sprawiały, że nie wiedzieć kiedy, oczy robiły się jakieś takie wilgotniejsze. Kiedy dowiedziałam się, że produkcja dostała tylko nominację do Oscara (za piosenkę Raise It Up) i Grammy (za całą oprawę muzyczną), to nie powiem, coś mnie zakłuło w środku, bo — co jak co — ale ten film szczególnie zasługuje na wygraną. Wielka szkoda, że nie został należycie doceniony.

augustrush1

Zobacz więcej: Recenzja filmu Ptasiek (1984)

Przepiękna historia współgrająca z niesamowitą muzyką sprawiły, że film mocno chwyta za serce i długo pozostaje w naszej pamięci. Tragizm Augusta, a zarazem jego wielka nadzieja w odnalezieniu rodziców wzrusza, ale i wzbudza ogromny podziw. Nie sposób go nie polubić — jest bardzo bystry i zachwyca swoim talentem muzycznym. Dość młody Freddie bardzo dobrze poradził sobie z tą rolą i świetnie przedstawił nam postać sieroty. Zresztą, co tu dużo mówić — jeśli nie boicie się trochę wzruszyć, to serdecznie polecam wam tę opowieść o chłopcu, który kochał muzykę bardziej niż jedzenie.

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Stały współpracownik

Wielka fanka muzyki alternatywnej, jak i tej spokojniejszej. Wychowana na horrorach i książkach o słynnym Harrym Potterze. Najbardziej na świecie uwielbia Sherlocka Holmesa i Kapitana Amerykę. W wolnym czasie ogląda (lub czyta) produkcje typowo fantastyczne lub popija herbatkę z Bilbo Bagginsem w jego przytulnej norce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?