Buntownik bez powodu to niewątpliwie jeden z najważniejszych filmów o nastolatkach w historii. Ukazywanie „młodych dorosłych” jako gniewnych, przerażonych i krnąbrnych znalazło swoje miejsce w kinie dopiero po premierze owego dzieła, bo wcześniej o młodych dorosłych mówiono w samych superlatywach. Nikt nie kwestionuje tego, że produkcja Nicholasa Reya przełamała wiele barier, ale czy to automatycznie koronuje Buntownika jako film bez wad?
Pierwsze sceny filmu, odbywające się na komendzie, splatają losy trzech bohaterów – nastolatków. Judy ma problemy z ojcem, który z dnia na dzień coraz bardziej ją odtrąca i staje się wobec niej chłodny. Pewnego wieczora kłócą się, a ona wybiega z domu prosto w paszcze mrocznej nocy. Platon nie ma ojca, a jego rodzicielka rzadko kiedy zagląda do domu. Chłopak został zatrzymany za strzelanie do psów. Tytułowy buntownik bez powodu, Jim, wypił o butelkę trunku za dużo i ledwo trzyma się na nogach. On też ma problem z ojcem, nie widzi w nim żadnego wzoru, przez co w jego głowie huczy pytanie – jaki powinien być prawdziwy mężczyzna?
Początkowo, postać Judy wydaje się lekko oparzać zarówno Jima jak i widza. Poznana na komisariacie dziewczyna diametralnie różni się od tej z kolejnej części filmu. Jest opryskliwa, cwana i naiwna. Podąża za swoją „bandą” i zachowuje się tak jak oni tego oczekują. Słowami dziewczyny „nie wierz w to co mówię, gdy jestem z całą paczką. Nikt z nas nie jest szczery”. W ostatnim akcie bohaterka zrzuca maskę, ale ciężko uwierzyć mi w tak szybką i szaleńczą miłość do głównego bohatera. Rozumiem, że zakochanie się w Jamesie Deanie było nieuniknione, ale na tle swoich kolegów Judy wypadła naderpłasko.
Buntownik bez powodu od początku do końca podstawia widzowi pod nos ważne kwestie i pytania. To, jak reżyser wplata i przeplata problemy bohaterów z akcją jest godne podziwu i wyróżnia się nawet na tle dzisiejszego kina. Jim poszukuje męskości, nie wie jak traktować sprawę honoru, dlatego postanawia wziąć udziału w wyścigu cygorów, który finalnie okazuje się początkiem końca dla jednego z głównych bohaterów. Sam wyścig nie został ani trochę naruszony przez czas, wciąż wprawia w osłupienie, denerwuje i sprawia, że widz trzyma kciuki za głównego bohatera. Kolejnym problemem poruszonym w filmie jest piętno rodzica odciśnięte na dziecku. Każdy z bohaterów jest zagubiony, każdy szuka kogoś o kogo może się oprzeć.
Wszystkie aspekty moralne poruszane w produkcji są tak samo aktualne dziś, jak i sześćdziesiąt dwa lata temu. Wydaje się, że Buntownik bez powodu nie został prawie wcale naruszony przez czas. Początkowo każdy wątek zaczyna się bardzo niewinnie, by zacząć się zaziębiać i spektakularnie połączyć, odsłaniając przed widzem to, jaką drogę pokonał. Buntownik bez powodu to produkcja zaplanowana od początku do końca, nikt nie musiał dopisywać niczego na kolanie. By to zauważyć warto pokusić się o drugi seans. Film zmienia się w trakcie oglądania o 160 stopni. Na pierwszy rzut oka może przypominać naiwną opowiastkę o miłości, by gładko przeistoczyć się w kino akcji i ostatecznie – zimny dramat. Nicholas Rey bawił się gatunkami zanim to było modne!
Oprócz bycia fabularną perełką Buntownik bez powodu czaruje też na inny sposób. To bardzo estetyczny film. Kadry, nakręcone dzięki technice CinemaScope, wyglądają pięknie. Niemalże każdy z nich mógłby zdobić ściany mieszkania. Wszystkie kolory wydają się zbyt żywe, a ubrania przemalowane. To, niesie ze sobą bardzo specyficzny urok. Na plus działa też muzyka. Motyw przewodni produkcji wybrzmiewa w niezliczonej ilości innych filmów (między innymi w tegorocznym La La Land!).
Kreacja Jamesa Deana przeszła do historii nie bez powodu. Wydaje się, że aktor nie grał Jima Starka – a nim był. Nie wyczuwam w nim ani krzty aktorskiej pretensjonalności i ubolewam nad tym, że zginął u progu swojej kariery. Warto zwrócić też uwagę na przyćmionego przez Deana Sala Mineo. Mimo tego, że aktor był nominowany dwukrotnie do Oskara mało się o nim mówi, a szkoda – zasługuje na pochwały w tej samej mierze. Podobnie jak swój kolega z planu Sal Mineo zakończył swoją karierę przedwcześnie. Jego życie zostało zwieńczone morderstwem.
Mimo przedmiotowego potraktowania postaci kobiecej Buntownik bez powodu to wciąż kawał dobrego kina. Film zasłużenie przeszedł do historii jako jedna z najważniejszych produkcji z nastolatkami w roli głównej. Jednak nie dajcie się zmylić! To ponadczasowa opowieść o każdym i dla każdego. Na pewno znajdziecie w niej coś dla siebie.
Ilustracja wprowadzenia: kadr z filmu Buntownik bez powodu