Recenzja filmu 300: Początek imperium (2014)

Rok 2007 – na ekrany kin trafił film 300 w reżyserii Zacka Snydera. Produkcja ta z miejsca zaskarbiła sobie sympatię i uwielbienie widzów. Ekranizacja komiksu Franka Millera była spełnieniem marzeń większości dużych chłopców, którzy lubują się w krwawych, brutalnych i szalenie efektownych filmach. Jednocześnie 300 to w mojej ocenie jedna z najlepszych ekranizacji komiksu, jaką dało nam Hollywood. Po blisko ośmiu latach doczekaliśmy się kontynuacji tegoż wszem i wobec chwalonego dzieła. Produkcji – śmiem twierdzić – w niektórych kręgach kultowej.

300: Początek Imperium przeszło długą i wyboistą drogę ku finalizacji produkcji. W międzyczasie kilkukrotnie zmieniał się reżyser, obsada, a o tytule nawet nie wspomnę. Xerxes, Artemisia – to tylko przykłady. Za sterami finalnie stanął Noam Murro. Człowiek, o którym nigdy wcześniej nie słyszałem. Chyba nie tylko ja znajduję się w takiej sytuacji.

300 Początek Imperium 1

Za scenariusz, tak jak w przypadku pierwowzoru, odpowiada duet Zack Snyder i Kurt Johnstadem. Fabuła oparta jest na niewydanym dotąd komiksie Xerxes autorstwa Franka Millera. 300: Początek Imperium to po części prequel, jak i sequel obrazu z 2006 roku. Film ukazuje bowiem wydarzenia zarówno sprzed, w trakcie, jak i po bitwie pod Termopilami, w której uczestniczył król Leonidas i jego dzielni wojownicy. Fabuła opowiedziana jest w sposób analogiczny do części pierwszej; z tym, że tutaj za narratora mamy królową Gorgo (Lena Headey). Nie skupia się ona na jednej postaci – scenarzyści starają się podzielić czas ekranowy pomiędzy trójkę bohaterów: Temistoklesa (Sullivan Stapleton), Artemizję (Eva Green) oraz Kserksesa (Rodrigo Santoro).

300 Początek Imperium 2

Temistokles to grecki wojownik, który w bitwie pod Maratonem ugodził śmiertelnym strzałem z łuku perskiego przywódcę Dariusza. Artemizja jest perską wojowniczką o greckich korzeniach. Jak sama mówi: “Płynie we mnie grecka krew, jednak serce mam perskie”. Nie przeszkadza jej to jednak być jedną z najwybitniejszych przywódczyń perskiej armii. Kserkses, natomiast, to syn Dariusza, który mianuje się królem-bogiem i poprzysięga zemstę na Grecji za śmierć ojca. Każda z tych postaci kieruje się konkretnym celem. Temistokles ze wszystkich sił dąży do zjednoczenia wszystkich greckich miast-państw i przeciwstawienia się swojemu najeźdźcy. Zarówno Artemizja jak i Kserkses to postacie okrutne, złe do szpiku kości. Oboje kierują się żądzą zemsty tak ogromną, iż nie baczą na konsekwencje swych czynów. Dla nich liczy się tylko zwycięstwo.

300 Początek Imperium 3

Powiedzmy to sobie szczerze, 300: Początek Imperium nie jest produkcją posiadającą dobry scenariusz. Zawiera on w sobie zbyt wiele absurdów nawet jak na ekranizację komiksu. Warto wspomnieć tutaj chociażby okropnie wymuszoną scenę seksu oraz szarżę konną wśród… morskich fal. Aktorsko film się broni, chociaż ciężko utożsamić się z głównym pozytywnym charakterem. Temistokles to nie Leonidas, brakuje mu tej charyzmy, której aż w nadmiarze posiadał król Sparty. Artemizja za to prezentuje się naprawdę okazale i nie mam tu tylko na myśli walorów wizualnych. Jest to postać której naprawdę można się bać. Nigdy nie wiadomo jaki będzie jej następny ruch.

300 Początek Imperium 4

To, za co lubię tego typu produkcje, to – nie ukrywajmy – szalona akcja, efektowność scen, cieszące oko efekty specjalne, tony brutalności i hektolitry krwi. Szczerze? Pod tym względem film prezentuje się naprawdę okazale. To niewątpliwe jedna z najefektowniejszych, najlepiej zrealizowanych produkcji 2014 roku. Pokazuje magię efektów specjalnych, bowiem większość scen kręcona była na tzw. green screenie. Innymi słowy, to co widzimy na ekranie, zawdzięczamy ogromnej pracy grafików – za to należą im się słowa uznania. Kapitalnym elementem tej produkcji są sceny walki. Śmiem twierdzić, że twórcy przebili pod tym względem pierwowzór. Jest tu jeszcze więcej slow-motion, ale wykorzystane jest ono w sposób perfekcyjny. Kamera lawiruje między wojownikami z niebywałą gracją. Widz czuje, że jest w centrum akcji. Ma się ochotę sięgnąć po miecz, tarczę i ruszyć w bój, ramię w ramię z greckimi wojownikami! Do tego dochodzi kapitalna ścieżka dźwiękowa skomponowana przez Toma Holkenborga, artystę znanego pod pseudonimem Junkie XL.

300: Początek Imperium to czysta rozrywka. Na próżno szukać tutaj przesłania czy wspaniałych historii. Fabuła jest prosta, bo taka miała być w założeniu. To produkcja szalenie efektowna, napakowana patosem, przerysowaną brutalnością; efekty specjalne oraz świetne choreografie walk to zdecydowanie jej największe plusy.

Ilustracja wprowadzenia: Warner Bros. Pictures

Redaktor

Miłośnik kina, gier wideo i komiksów. Online 24/7. Redaktor prowadzący działów: Recenzje premier, Powrót do przeszłości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?