Wielkim twórcom często bywa ciężko, jest to fakt powszechnie znany. Dlatego historie o nich to świetny materiał na dobry, nietuzinkowy film i tak właśnie było w przypadku Papuszy, smutnej historii opartej na kanwie życia pierwszej polskiej cygańskiej poetki. Papusza w języku romskim znaczy „Lalka”. Takie imię nadała swojemu dziecku młodziutka matka, stojąc w zaawansowanej ciąży przed witryną sklepu z zabawkami. Inni Cyganie mówili jej, że to imię może przynieść dziecku nieszczęście, ale dziewczyna uparła się i Papusza została Papuszą.
Film o pierwszej romskiej poetce to portret kobiety i historia jej życia naznaczonego tragedią – dzieciństwa, w którym postanowiła sobie, że nauczy się czytać, jej smutnej młodości i przymusowego małżeństwa z dużo starszym wujem, dorosłości w czasach wojen i starości przeżytej w nędzy.
Wielki talent poetki, niedostrzegany przez nią samą, ani przez jej niepiśmiennych pobratymców dostrzegł przypadkowo ktoś z zewnątrz, młody poeta, Jerzy Ficowski, który będąc pod groźbą aresztowania przez dwa lata włóczył się z taborem cygańskim. On odkrył jej niezwykłą wrażliwość i razem z samym Julianem Tuwimem zajął się wypromowaniem Bronisławy Wajs (tak brzmiało formalne imię Papuszy), a sam rozpoczął pisanie książki o życiu polskich Cyganów. Bohaterka została uznana za zdrajczynię cygańskich tajemnic i wyrzucona ze społeczności, co przypłaciła załamaniem nerwowym, nędzą i samotnością. Skomplikowana chronologia pokazana w Papuszy stanowi małe wyzwanie dla widza, ale wątki oczywiście na koniec zgrabnie splatają się w jedną całość.
Suche fakty z życia Bronisławy Wajs są powszechnie dostępne w Internecie, duet Krauzów zmienił je jednak w uderzająco prostą i poruszającą historię wyklętej poetki, której uzdolnienia, jak wielu przed nią, odkryto i doceniono dopiero pod koniec jej życia. Ona sama prawdopodobnie nie miała o tym pojęcia. Czarno-białe kadry czynią produkcję jeszcze bardziej surową i ograbioną ze zbędnych zagrywek emocjonalnych. Co do kadrów właśnie, powiem krótko – są fenomenalne. Cygańskie do szpiku kości, tęskne, melancholijne i piękne. Portretują doskonale zarówno bohaterów jak i ich dom, czyli polską przyrodę, dzikie gęsi, puste drogi i gęste lasy. Statyczne obrazy ponadto są mocno sugestywne – jak na przykład sokół, siadający przy martwym koniu, którego w polu mijają Romowie – a widz musi się zastanowić, czy przypadkiem nie chowa się za tym coś więcej.
Zobacz również: Polskie filmy w Wielkiej Brytanii – rekordowy rok 2016!
Czy to pechowe imię nadało jej historii tyle smutku? Czy jej ukochani Cyganie, którzy wyrzucili ją na bruk? Czy może nieumyślnie sam Jerzy Ficowski, który chciał tylko pokazać światu talent Papuszy, polepszyć sytuację Romów, niszczonych przez Niemców, komunistów, a wreszcie przez ludzkie uprzedzenia? Film nie odpowiada jasno na to pytanie, tak jak zresztą na żadne, jakie zadaje sobie widz podczas seansu. Przez głowę przechodzi mu mnóstwo myśli, pytań, wątpliwości i współczucia, ale wnioski nasuwają się same – gdyby nie te strasznie wydarzenia, cudowne wiersze Papuszy nie ujrzałyby nigdy światła dziennego.
Wiecznie wędrujący Cyganie w monochromatycznych barwach wypadają zaskakująco kolowo. Twórcy nie bawili się w ocieplanie albo ochładzanie ich wizerunku, po prostu wędrowali razem z nimi w hałaśliwym taborze, gdzie pod nogami plączą się małe cyganiątka, w tle gdaczą kury i gra muzyka. Wybuchowi, muzykalni, dumni, zabobonni, ale i wspaniałomyślni Romowie są osią Papuszy, oni sami tak naprawdę zdefiniowali i stworzyli jej wiersze.
W filmie na szczegółną uwagę zasługuje gra aktorska, na czele z zamyśloną, smutną, ciemnooką i poważną Jowitą Budnik, czyli wiecznie zaciągającą się papierosem Papuszą. Antoni Pawlicki w roli Ficowskiego tworzy doskonałe napięcie między nim a bohaterką, które przetrwało próbę czasu, ale nigdy nie przekroczyło pewnych ram, a my zastanawiamy się czy ta dwójka byłaby razem „gdyby”. Świetnie zaprezentował się też Zbigniew Waleryś w skomplikowanej roli gwałtownego i groźnego Dionizego (męża bohaterki), który potrafił też być dobrym opiekunem i ojcem.
Na koniec zostawiam najlepsze, czyli ścieżkę dźwiękową, od której od dobrych kilku dni zwyczajnie nie potrafię się oderwać. Film wzrusza do głębi i ciężko przejść obok niego obojętnie, o czym świadczy choćby ilość próśb obcokrajowców o polskie napisy pod oryginalnym wywiadem z Panią Wajs z 1978 roku opublikowanym na Youtube. Papusza przeszła bez większego echa na polskiej scenie w 2013 roku, a szkoda. Może zdecydowały o tym ciężkie w odbiorze, czarno-białe kadry, może kontrowersyjny temat, może akurat w kinach szło wtedy coś bardziej chwytliwego. Polecam więc wrócić do Papuszy i poznać jej historię, a może niektórzy z Was sięgną później po jej twórczość i nie pozwolą jej odejść z ludzkiej pamięci.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe