Może trochę wstyd się do tego przyznać, ale uwielbiam oglądać filmy animowane. Uważam, że nietrudno znaleźć naprawdę dobrą produkcję tego typu i spędzić naprawdę przyjemnie czas przed ekranem, nie wysilając szczególnie mózgownicy i często się śmiejąc. Już pomińmy Shreka czy Króla Lwa – nawet teraz regularnie ukazują się znakomite bajki, które mogą sprawić mnóstwo radochy nie tylko dzieciom, ale i nieco starszym odbiorcom. Niedługo ma premierę druga część Gangu Wiewióra – z tej okazji postanowiłem się wziąć za pierwszą odsłonę serii, spodziewając się właśniej takiej – bardzo przyjemnej – animacji. I, cóż, zawiodłem się. I to bardzo.
https://www.youtube.com/watch?v=UfTnPSyA0So
Fabuła jest bardzo prosta i bardzo powtarzalna. Mamy do czynienia z postacią tytułowego Wiewióra, który z powodu pewnych przewinień (no, w zasadzie to pozbył się z powierzchni ziemi miejsca zamieszkania okolicznych zwierząt za pomocą ogromnego wybuchu) zostaje wygnany z parku i zmuszony do życia na własną rękę w nieprzyjaznym mieście. Równolegle parkowe zwierzęta są zmuszone bardzo szybko znaleźć pożywienie na najbliższy czas, bo wszystko to, co zebrali, poszło z dymem. Jak można nietrudno się domyślić, losy Wiewióra i zwierząt z parku szybko się w pewien sposób łączą… a dalej jest równie przewidywalnie. Jeśli chodzi o przedstawioną historię, nietrudno zgadnąć, jak się potoczy. Nie znajdziemy tu mnóstwa nieoczekiwanych zwrotów akcji, przemiany bohaterów są łatwe do przewidzenia, ogólnie – nic ciekawego, ot, jedna z wielu średnich i kompletnie nieodkrywczych fabuł.
Może sprawa wygląda lepiej z bohaterami? Może, chociaż niedużo lepiej. Mamy do czynienia z mnóstwem archetypicznych wręcz postaci – krnąbrny główny protagonista, napakowany pozer (tutaj szacun dla tłumaczy za puszczenie oka w stronę polskiej widowni – gość nazywa się Trybsyn), rozważna, choć nieco naiwna postać kobieca czy surowy przywódca parkowych zwierząt. Zgodzę się, że są to charaktery napisane w miarę poprawnie, ale – ponownie – bez fajerwerków. „Obsadę” ratuje mops. Poważnie. Jeśli o obsadzie mowa, nie mogę się przyczepić do polskiego dubbingu, szczególnie głównego bohatera. Cezary Pazura spisał się w tej roli znakomicie, a i inni aktorzy nie zawiedli.
Poczucie humoru w Gangu Wiewióra jest co najwyżej średnie. Usłyszymy parę zabawnych tekstów, kilka razy uśmiechniemy się także na widok poczynań bohaterów… ale nic więcej. Wybuchów śmiechu raczej nikt nie dozna, nawet młodsza widownia. Co więcej, mimo tego, że film jest krótki, pojawiają się liczne dłużyzny. O ile pierwsza połowa filmu jest jeszcze strawna, o tyle później wszystko się nam zlewa w jedną wielką papkę i całość zaczyna być kompletnie bez wyrazu. Mniej więcej od połowy, mimo pozornego zagęszczenia się akcji, zacząłem się całkowicie nudzić i już niespecjalnie przejmował mnie los paru wiewiórek, kreta oraz psa i ich napad na sklep z orzeszkami.
Podsumowując – z omawianą produkcją zapoznać się jak najbardziej można, bo nie jest to najbardziej tragiczna animacja, jaka ujrzała w ostatnich latach światło dzienne. Niestety, wiele elementów sprawiło, że nasze oczekiwania zostały zrównane z ziemią i dostaliśmy produkcję co najwyżej przeciętną; bez polotu, bez wyrazu i bez charakteru.
Ilustracja wprowadzenia i pełnego tekstu: Materiały prasowe