Recenzja Ucieczka na Atenę (1979) – Roger Moore jako Nazista!

Zapewne wszyscy zapamiętamy Rogera Moore’a głównie jako odtwórcę Jamesa Bonda. Był w końcu pierwszym agentem 007, z którym filmy pokazywano w polskiej telewizji. Jednak, jak można się domyślić, w swoim dorobku brytyjski aktor miał cały zestaw innych postaci. Występował przede wszystkim w produkcjach kryminalno sensacyjnych z kultowym Świętym na czele, czy Dzikich gęsiach lub Wilkach morskich (ach, te dawne tytuły). Często grywał postaci prowadzące tajne akcje wywiadowcze. Wśród tych nieco podobnych do siebie tytułów wyróżnia się jednak Ucieczka na Atenę, gdzie Roger Moore zagrał czarny charakter i to nie byle jaki, bo nazistowskiego kierownika obozu.

Brzmi strasznie, ale rzeczywistość nie wypada aż tak demonicznie. Postać Moore’a zrobiono Austriakiem, żeby widz mógł go polubić i nie sprawuje on pieczy nad obozem pracy, tylko usytuowaną w Grecji placówką zajmującą się odnajdywaniem i rabowaniem miejscowych zabytków. Na koniec zresztą okazuje się, że w sumie to dobry człowiek z niego. Gdyż sama Ucieczka na Atenę to nie poważny dramat wojenny, dołujący widza i ukazujący koszmar konfliktu, lecz bliżej mu do budujących na duchu, przygodowych produkcji jak Złoto dla zuchwałych czy Parszywa dwunastka. Również za zasługą Telly’ego Savalasa (tego łysego, co widać na zdjęciach), który tu jako przywódca greckiego ruchu oporu zostaje głównym przeciwnikiem Moore’a, a właściwie nie jego tylko jeszcze groźniejszego, nazistowskiego majora. W obsadzie zresztą można znaleźć sporo znanych nazwisk – David Niven (W 80 dni dookoła świata), Elliot Gould (trylogia Ocean) czy Claudia Cardinale (Pewnego razu na Dzikim Zachodzie, Osiem i pół), to tylko niektóre z nich. Masa popularnych ówcześnie europejskich aktorów połączyła siły, by stworzyć ten typowo rozrywkowy niemal heist movie, osadzony w realiach drugiej wojny światowej.

Stąd wyszedł prawdziwy blockbuster i to nie z hollywodzkiej krainy snów, tylko przepełnionego artyzmem starego kontynentu. Spora w tym zasługa stojącego za sterami projektu naprawdę zacnego reżysera Georga Cosmatosa, który w przyszłości stworzy Rambo 2, Cobrę i Tombstone. Już tutaj udowadnia jednak, że zamiłowania do scen akcji nigdy mu nie brakowało. Jak na standardy swoich czasów w Ucieczce na Atenę pełno wybuchów, pościgów i strzelanin. Przez to film do dzisiaj ogląda się z czystą przyjemnością. Wspomniany Cosmatos to Grek, więc ten kręcony na wyspie Rodos obraz opowiadający o walce Greków z Nazistami był jego listem miłosnym do ojczystej kultury oraz narodu, listem pożegnalnym, gdyż to ostatnie dzieło reżysera przed wyjazdem do Stanów i dalszym, udanym kontynuowaniem tam kariery. Savalas zresztą, mimo iż urodzony w USA, przez rodziców też pochodzi z ojczyzny filozofów, a obsadzenie go w roli przywódcy ruchu oporu można uznać za strzał w dziesiątkę. Finalnie ten dodatek kultury śródziemnomorskiej stanowi przyjemny, rajski wyróżnik, a nie tylko trywialną otoczkę, która miała zaskarbić przychylność europejskiej publiki.

Choć oczywiście wad w Ucieczce na Atenę nie brakuje. Łatwo się zniechęcić początkiem wypełnionym dość sztampowymi żartami, a i dalej poczucie humoru wysokiego poziomu nie osiąga. Podobnie fabuła w zwroty akcji nie obfituje, ale też nie taki był cel twórców. Chciano dostarczyć widzom ekscytujący spektakl i z tego założenia wywiązano się na medal. Dodając jeszcze świetne role Moore’a i Savalasa, trudno wręcz nie polecić Ucieczki na Atenę. To wciąż angażujące i dające masę radości z oglądania widowisko.

Zobacz również: Punisher od kołyski aż po grób

Dziennikarz

Miłośnik prawdziwego kina, a nie tych artystycznych bzdur.
Jeśli masz ciekawy temat do opisania, pisz tutaj - [email protected]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?