Recenzja filmu Zakochany bez pamięci (2004)

Tegoroczne Walentynki już za nami. Oglądanie filmów o miłości jest pewnie jedną z najpopularniejszych form spędzania czasu tego dnia. My poleciliśmy Wam aż 25 pozycji (zerknijcie na ranking TUTAJ), jednak dzisiaj chciałbym przypomnieć jeszcze jeden tytuł, który nawet na tle przedstawionych w powyższym artykule, mocno się wyróżnia. Niektórzy przeciwnicy tego święta mówią, że dobre związki nie potrzebują takich świąt, aby wyrażać swe uczucia. A kinomani codziennie mogą oglądać filmy o miłości. Szczególnie tak dobre, jak Zakochany bez pamięci.

Zobacz również: Wyciskacze łez – filmy, które chciałyby nas wzruszyć, ale nie potrafią

Film Michaela Gondry’ego w oryginale zatytułowany jest Eternal Sunshine of the Spotless Mind. Ów tytuł jest cytatem z poematu Aleksandra Pope’a. I trzeba powiedzieć że, choć na polski bardzo narzekać w tym przypadku nie można, oddaje on w miarę sprawnie istotę obrazu, to jednak wolno tłumaczony jako Nieśmiertelny blask czystego umysłu oryginał pasuje tutaj zdecydowanie lepiej. Do tego fajnie działa jako pewna pomoc w interpretacji tego komediodramatu. Bo jego największa siła, to co sprawia, że swego czasu BBC z pomocą dziennikarzy z całego świata uznało Zakochanego bez pamięci za 6. najlepszy film XXI wieku, to właśnie niejednoznaczność i chęć powiedzenia o miłości czegoś więcej.

Miłość ta to właściwie bohater tego filmu. Bohater najważniejszy. Jest to bowiem historia o tym, jak grany przez Jima Carreya Joel spotyka miłość swojego życia, Clementine Kruczynski w interpretacji Kate Winslet (a to nie jedyne polsko brzmiące nazwisko w tym filmie). Spotyka ją na początku, w krótkiej scenie w pociągu, która od razu obrazuje nam fantastyczny kontrast i chemię, jakie występują między głównymi postaciami. Potem okazuje się, że w związku tym nie wszystko poszło jak trzeba, co skłoniło bohaterkę do decyzji, aby kompletnie wymazać swoją miłość z pamięci. Z pomocą przyszedł Dr Howard Mierzwiak. Joel po odkryciu prawdy postanawia poddać się temu samemu zabiegowi. Szybko okazuje się jednak, że jego decyzja była zbyt pochopna. I to właśnie napędza nam fabularną machinę.

Zobacz również: Recenzja filmu Ciemniejsza strona Greya

Gdy Joel udaje się już pod komputer dzieje się tu bowiem naprawdę dużo. I śledzimy to wszystko z zapartych tchem. Jego bohater podczas tego nietypowego zabiegu walczy. I teraz pytanie: czy to on ze zbliżającymi się nieuchronnie skutkami, czy to wspomniana miłość podświadomie z jego decyzją, czy jeszcze inaczej. Furtek interpretacyjnych film otwiera naprawdę sporo i z każdym kolejnym wspomnieniem nieuchronnie kasującym się z umysłu bohatera dokłada kolejne. Może czasem wszystko dzieje się nieco zbyt szybko, forma filmu próbuje nadążyć nad treścią, jednak nie do końca dobrym sposobem na to jest rzucanie kolejnych wydarzeń tak szybko. Nie jest to jednak aż tak duży problem, bo dalej mamy na co zwrócić uwagę. Wszystko przez to, że równie mocno ciekawią wydarzenia dziejące się między wspomnianym doktorem Mierzwiakiem a bohaterami granymi przez Kirsten Dunst i Mike’a Hulka Ruffalo na drugim planie.

Jednak takich bohaterów przyćmić nie jest łatwo. Choć Kate Winslet nie pojawia się na ekranie aż tak często, jest tutaj najważniejsza. Mimo że nie do końca wskazywałaby na to barwa włosów, jakie ma w tym filmie, każdej scenie, w której występuje, dodaje mnóstwo aktorskiego ognia. W przeciwieństwie do niej stoi Jim Carrey. Niby komik, nigdy Głupi i głupszy itp., a dużo lepiej wychodzą mu role dramatyczne. Taka jak w Truman Show, taka jak tutaj. Carrey jest subtelny, wycofany, ale kipiący od emocji. Kreacja fantastyczna, warta wielu nagród.

W filmie odnajdzie się więc każdy widz znudzony sztampowymi romansidłami, które o najważniejszym z uczuć mówią tyle, że istnieje i że jest silne. Zakochany bez pamięci to film piękny, niejednoznaczny, rewelacyjnie zagrany i oryginalny. Takie obrazy o miłości chcę oglądać. Nie tylko przy okazji Walentynek.  

plakat: materiały prasowe

Redaktor prowadzący działu recenzji filmowych

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina.

Kontakt pod [email protected]

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?