Recenzja filmu Kocha, lubi, szanuje (2011)

O dobrą komedię romantyczną w dzisiejszych czasach chyba nawet trudniej niż o przejmujący i skomplikowany dramat. Widzowie widzieli już wiele, nietrudno o przesłodzenie filmu, o nawrzucanie do niego głupawych żartów i inne proste babole. Dlatego też zawsze warto odnotować fakt, jeśli komuś tego typu film uda się zrobić świetnie. Takim właśnie przykładem jest powstała w 2011 roku komedia Kocha, lubi, szanuje. Trzeba jednak przyznać że ludzie stojący za tym tytułem mieli nieco łatwiej. Z jednego powodu. Obraz ten pokazuje bowiem, jak bardzo może wynieść film do góry sama charyzma aktorów. Z inną obsadą byłby bowiem tylko przeciętny, dobrano ją jednak tak że daje znakomitą rozrywkę.

Zobacz również: La La Land – recenzja

Cal Weaver w pierwszej scenie filmu traci żonę. Ta oznajmia mu bowiem, że po pierwsze, chce rozwodu, a po drugie, przespała się z niejakim Davidem Lindhagenem. Życie sympatycznego czterdziestokilkulatka rozpada się więc w jednej chwili, a w dodatku Emily (żona Carla) nie potrafi choć na chwilę, zasiadając obok przygnębionego małżonka nie potrafi, choć na chwilę, zmienić owego tematu, widząc doskonale, że z tej dyskusji nic już będzie. Dlatego Cal musi rzucić to wszystko w diabły i wyskoczyć z samochodu. Szybko i dobrze stworzone zainteresowanie głównymi bohaterami, więc możemy już zaczynać się zastanawiać, dlaczego do tego doszło.

Jak wspomniałem na wstępie, o sile tego filmu w ogromnej mierze stanowi charyzmatyczna obsada. Steve Carell, Julianne Moore, Ryan Gosling, Emma Stone, a na drugim planie Kevin Bacon czy Marisa Tomei. Wszyscy do swych ról dobrani perfekcyjnie i nadający uroku nawet najprostszym i z samego opisu mało ciekawym scenom. Gdy spotkany w barze Jacob robi z Cala mężczyznę na pierwszych zakupach, oglądamy to wypiekami na twarzy właśnie dlatego, że robi to Gosling z Carellem. I mimo że obaj są w tym filmie obsadzeni bardzo stereotypowo, nie sposób się temu dziwić, patrząc jak świetnie grają te postacie. Na miejscu Steve’a Carella to już bym się chyba obraził na to całe Hollywood. Jak nie Czterdziestoletni prawiczek to inny życiowy przegryw, którego żona rzuca w pierwszej scenie. Jednak gdy się zastanowić, to kto lepiej byłby w stanie taką postać zagrać?

Zobacz również: Złote Globy 2017 – wyniki

Napisałem przegryw, a to nie do końca prawda, bo film ten w każdym ze swoich bohaterów próbuje znaleźć mocne strony i odpowiednio się nim zająć, przez co oglądając go nie nudzimy się ani przez chwilę. Wątki ładnie się ze sobą zazębiają, każdy jest tu potrzebny i ma swoje miejsce w historii. Emma Stone, choć z początku wydaje się dodana za nazwisko, także. Jest jeden twist, o którym dowiadujemy się nieco za późno, co nie jest dobrym pomysłem, bo z każdą chwilą traci on na wiarygodności. W dodatku nie jest zbyt trudny do domyślenia się, dlatego uważam, że nie warto było aż tak długo z nim czekać. Jeśli widzieliście, na pewno wiecie, o co chodzi.

Jednak tekst na temat tego akurat filmu  w tym akurat momencie powstał przez konkretny duet, który już w ten weekend powróci w La La Land. Ryan Gosling i Emma Stone. Para ta zawsze tworzy między sobą tak znakomitą i naturalną chemię, że oglądanie ich to czysta przyjemność. Wygląda to tak, jakby prywatnie byli parą z kilkunastoletnim stażem. Oczywiście fakt, że i jedno i drugie jest jednym z lepszych ciach w Hollywood, nie przeszkadza w oglądaniu. Scena ich pierwszej randki jest zdecydowanie najlepsza w tym filmie. Bucha luzem, polotem i bezpretensjonalnością. Nie sposób nie ulec jej urokowi. No i ma znakomitą puentę. Zresztą, w tym filmie nie tylko ona.

Zobacz również: Ocean’s 8 – siostry Kardashian wystąpią w filmie!

Kocha, lubi, szanuje to film wyróżniający się na duży plus wśród komedii romantycznych w ostatnich latach. Mądry, nieprzesłodzony i niepróbujący wzruszyć widza na siłę. Wszystkie niedociągnięcia jest w stanie przysłonić charyzmą znakomitej obsady. Idealny na miły romantyczny wieczór. I jeszcze bardziej idealny na miły romantyczny wieczór przed premierą La La Land.

ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Redaktor prowadzący działu recenzji filmowych

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina.

Kontakt pod [email protected]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?