Na liście utworów nie znajdziemy oczywiście typowo popkulturowych pozycji, które zaburzyłyby całkowicie klimat epoki. Soundtrack do serialu Alienista to przede wszystkim kompozycje stworzone przy pomocy różnych instrumentów. Wszystkie utwory stworzył Rupert Gregson-Williams. Tytuły poszczególnych piosenek odnoszą się do danej sceny. Listę otwiera Streets of New York, trwający ponad 4 minuty. Wydaje się być dość obojętny – nie słychać w nim smutku, ani radości. Spokojnie wprowadza w klimat XIX wieku.
The Alienist (Main Title) to króciutka kompozycja, która pojawia się w czołówce serialu. Znakomicie przedstawia ona mrok półświatka, do którego zawitają wielokrotnie główni bohaterowie. Dynamiczność dźwięków potęguje uczucie strachu pojawiające się pod sam koniec. Brooklyn Bridge także znakomicie pasowałby do ścieżki dźwiękowej dobrego dreszczowca. Gdy tylko widz odpowiednio skoncentruje się na scenie na moście, zrozumie, że bez tego utworu nie dostałby gęsiej skórki. Idealne dopasowanie i słyszalne niebezpieczeństwo czynią z niego dyrygenta muzyki strachu. Polecam w szczególności ostatnią minutę! Another Boy jest w podobnym klimacie, ale on z kolei nadrabia znacznie szybszym tempem. Nie jest to wcale dziwne – w późniejszych odcinkach psychologa, ilustratora i sekretarkę gonił czas. Jeszcze tylko brakuję tu tykania zegarka.
Oprócz mrocznych, przerażających, a zarazem klimatycznych kompozycji znajdziemy tu także odrobinę romantyzmu. Eyes and Tongue przynosi nie tylko uspokojenie, ale także wyzwolenie miłosnych uczuć alienisty. Potem utwór zmienia jednak tonację na bardziej ponurą, zwiastującą niebezpieczeństwo. To także pasuje do późniejszych wydarzeń z fabuły. Mary to kompozycja najdelikatniejsza, w całości poświęcona gospodyni psychologa. To niezwykle ważna postać w życiu Laszlo, dlatego wcale nie dziwi powolne i romantyczne brzmienie. Końcówka jednak zanurza się w ponurej ciemności… W tych utworach zauważalna jest zasada kompozytora. Najpierw spokojne, delikatne nuty, a potem ponownie ciężki i mroczny klimat. Look Inside stworzony został na tej samej zasadzie i również zmienia swój nastrój.
Ścieżka dźwiękowa serialu Netflixa to ponad godzina dobrych kompozycji idealnie dopasowanych zarówno do fabuły, jak i bohaterów. Gregson-Williams dopieścił każdą nutę, aby widz nie mógł za długo odpocząć od takiej dawki adrenaliny. Gdyby nie muzyka, twórcy serialu nie mogliby tak łatwo operować grozą pojawiającą się na wielu brutalnych scenach. Soundtrack bez towarzyszącego obrazu nie ma takiej wartości, ale mimo to, warto posłuchać.
Ocena: 90/100