Dark Waves – ścieżka dźwiękowa [Recenzja i odsłuch]

Siłą rzeczy w kinie offowym muzyka rzadko zajmuje eksponowane miejsce. Zrealizowanie rozbudowanej ścieżki dźwiękowej jest po prostu zbyt drogie. Dark Waves stanowi wyjątek. Kompozycja Alexandre’a Ciminiego nie tylko zaskakuje rozmachem, ale też zdecydowanie góruje poziomem nad samym filmem. Nie dziwi więc, że zbiera kolejne branżowe nagrody.

Pierwsze nuty otwierającego płytę Bellerofonte Main Theme kreują nastrój eleganckiej tajemnicy. Łagodne tony przytłumionej trąbki co chwilę przerywają krótkie wtręty fortepianu i wokalizy, wprowadzając jakby mistyczny niepokój. Po chwili to już wokal Moniki Boschetti przejmuje utwór, który staje się szalenie emocjonalny. Taki dobór środków kojarzy się z twórczością Ennio Morricone i zdecydowanie duch włoskiego mistrza unosi się nad kompozycją.

Cimini staje w opozycji do modnych dziś nurtów pisania muzyki filmowej. Pozwala dźwiękom na swobodne rozwijanie się. Z rzadka następują gwałtowne zwroty dostosowane do przebiegu akcji na ekranie. Wyraźnie odznacza się ucieczka od rytmiki, tak charakterystycznej dziś dla gatunku. Rzecz nie polega na tym, że kompozytor nie wie, jak to robić. Wystarczy posłuchać drugiej połowy Follow Me (soundtrack version), by dostrzec, iż świetnie sobie radzi z post-zimmerowską podniosłością. Potrafi narzucić żwawe tempo w nowoczesnym stylu, po prostu tego nie robi. Trzyma się bardziej staroświeckich, ale brzmiących dziś świeżo rozwiązań.

Oczywiście taką swobodę umożliwia sam film – na poły fantastyczna opowieść o parze, która zamieszkuje nadmorską wieżę. Cimini dostaje długie sceny ciszy. Reżyserowi wyraźnie nie przeszkadza też, gdy muzyka wprowadza znacznie mocniejsze emocje i większy rozmach, niż wynikałoby to bezpośrednio z obrazu. Czasem wydaje się, iż chciałaby się oderwać od filmu i być może dlatego większe wrażenie robi podczas samodzielnego odsłuchu.

Tutaj może uwierać tylko jej nieustająca emocjonalność. Cimini z rzadka schodzi z wysokiej nuty. Patetyczne wokalizy, a później rozdzierające frazy skrzypiec, jakkolwiek piękne by nie były, mogą w końcu zmęczyć. Chwile wytchnienia dają skromniejsze, liryczne kawałki w rodzaju Memories Lost in the Sea (End Credits), nawet jeśli z czasem znów przybierają dramatyczny wyraz. Dobrą odmianę przynosi też otwarcie The Secret Revealed – kawałek emocjonalny, ale w bardziej agresywnym tonie, niczym podkład do wojennej sceny z Władcy Pierścieni.

Być może dobrym rozwiązaniem jest połykanie Dark Waves w małych dawkach. Niemal każdy utwór stanowi zamkniętą, wewnętrznie spójną całość. Słuchanie ich osobno pomaga uniknąć zmęczenia bardzo wysoką emocjonalnością tej muzyki, która po pewnym czasie znieczula. Zwłaszcza, że na samym końcu czekają dwa monumentalne, ponad ośmiominutowe utwory, stanowiące bardzo smakowite zwieńczenie całości. Warto ich posłuchać na świeżo i wówczas naprawdę  docenić.

Ocena: 75/100


 

Lista utworów:

  1. Bellerofonte Main Theme (02:05)
  2. The Town (01:56)
  3. The Arrival (02:05)
  4. The Tower (03:25)
  5. Wine Like Blood (01:10)
  6. Love Scene (02:33)
  7. Hidden Mysteries (03:31)
  8. The Fog (03:17)
  9. Fragments of Memories (05:09)
  10. Dressing (01:29)
  11. Follow Me (Film Version) (03:11)
  12. The Secrets Revealed (05:01)
  13. Farewell (01:26)
  14. Memories Lost in the Sea (End Credits) (03:40)
  15. Follow me (Soundtrack Version) (08:26)
  16. Bellerofonte Concert Suite (08:55)
  17. Love Song (Opening Title Theme) – Marco Werba (01:52)

Pisze nie­usta­jąco, co jest chyba formą uza­leż­nie­nia. Temat numer jeden: kino; temat numer dwa: muzyka w kinie, ale każdy powód, żeby pisać jest dobry. Większość tekstów trafia na stronę "Całe życie w kinie" (www.zyciewkinie.pl), któ­rej nazwa dość dobrze oddaje, co robi na co dzień.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?