Jeżeli akcja filmu toczy się w Nowym Jorku, z głośników musi wydobywać się jazz. Nie inaczej jest w przypadku Sekretnego życia zwierzaków domowych. Zwariowaną animację o zagubionych w miejskiej dżungli pupilach ilustruje pełna klasy i swobody jazzowa kompozycja. Nie jest ona może szczególnie oryginalna, ale słucha się jej pierwszorzędnie.
Ścieżkę dźwiękową sygnuje Alexandre Desplat, który zwykle pisze zupełnie inną muzykę. Potrafi się jednak znakomicie dostosować. W swojej poprzedniej pracy stworzonej na potrzeby Studia Dreamworks, Strażnikach Marzeń, wyraźnie i z wielkim powodzeniem inspirował się twórczością Johna Williamsa. W przypadku Sekretnego życia… dają o sobie znać echa jazzujących mistrzów, Randy’ego Newmana i Henry’ego Manciniego.
Od pierwszego z nich Desplat zaczerpnął swawolny luz o tanecznym sznycie. Świetnie słychać to już w otwierającym płytę Meet the Pets, niesionym żywym tematem i ekstatyczną perkusją. Radosne, energiczne utwory stanowią serce tej ścieżki dźwiękowej. Chociażby You Have an Owner, a szczególnie Travelling Bossa potrafią dać życiowego kopa. Mocno wyróżniają się też kawałki, które charakteryzuje jazzowa posuwistość, leniwe, zakręcone frazy, jak w Rooftop Route.
Zobacz również: Sekretne życie zwierzaków domowych – recenzja nowej animacji
Manciniego słychać przede wszystkim w bardziej zwariowanych momentach w rodzaju Sewer Chase i Hijack!, gdzie nuty zdają się w pośpiechu wpadać na siebie, co wyśmienicie sprawdza się w scenach pościgów. Desplat nie zamyka się przy tym na jazzie. Zwłaszcza w muzyce akcji nie zapomina o mocnym uderzeniu orkiestry, łącznie z modnymi ostinatami smyczków. Świetnie buduje też grozę. W Gidget Meets Tiberius najpierw stopniuje napięcie urywanymi frazami smyczków i pociągłym brzmieniem klarnetu, by w samej końcówce uderzyć masywnym, rytmicznym tematem, którego nie powstydziłyby się orki Śródziemia.
Sekretne życie… zachwyca zresztą mnogością motywów. Niemal w każdym utworze pojawia się nowy. Cały czas coś się dzieje. W pewnym momencie może się to stać nawet trochę męczące. Desplat wykonał przy tym solidną robotę, uatrakcyjniając również typowo ilustracyjne kawałki. Unika bezkształtnych plam dźwięku na rzecz choćby miniaturowych melodii. Dzięki temu podczas każdego kolejnego odsłuchu krążka można natrafić na coś nowego.
Oczywiście nie należy posądzać Sekretnego życia… o zbyt wybujałe ambicje. Jest to raczej bardzo udana kompozytorska zabawa. Desplat wybrał się do rzadko odwiedzanych przez siebie muzycznych rejonów. Zupełnie nie słychać rozwiązań charakterystycznych dla jego stylu, co zaskakuje i cieszy. Nawet więc jeśli Sekretne życie… nie trafi na listy najlepszych filmowych kompozycji 2016 roku, z pewnością ma szansę znaleźć się wśród tych najfajniejszych, do których chce się wracać.
Ocena: 75/100
Lista utworów:
|