Bone Tomahawk – ścieżka dźwiękowa [Recenzja i odsłuch]

Motyw dzikiego zachodu jest obecny w światowej kinematografii w z zasadzie od jej zarania. Western jako gatunek filmowy powstał na samym początku XX wieku i do dziś cieszy się dużą popularnością. Obecnie jest to zasługa między innymi takich reżyserów jak Quentin Tarantino (Django, Nienawistna Ósemka), który zresztą nigdy nie ukrywał, że western jest jednym z jego ulubionych kierunków sztuki filmowej. Filmy o kowbojach i Indianach sprzed lat cechował wyjątkowy i niepodrabialny klimat, który był budowany w dużej mierze przez wyjątkową oprawę muzyczną. Mówiąc western, myślisz Ennio Morricone. Włoski mistrz wykreował wyjątkowy styl tworzenia muzyki filmowej, który jest inspiracją dla wielu innych współczesnych kompozytorów. 29 kwietnia do polskich kin trafiła z „lekkim” poślizgiem kolejna hollywodzka produkcja z dzikim zachodem w tle pt. Bone Tomahawk z Kurtem Russellem w roli głównej. Ten wyjątkowo brutalny western z elementami typowymi dla horroru, przedstawia próbę odbicia przez czterech mężczyzn uprowadzonych i więzionych ludzi z rąk prymitywnego indiańskiego klanu kanibali. W dzisiejszym przeglądzie ścieżek dźwiękowych, wezmę pod lupę muzykę z Bone Tomahawk.

Autorów soundtracku do Bone Tomahawk jest dwóch. Dwóch debiutantów, żeby było ciekawiej. Jednym z nich jest Jeff Herriott, o którym w zasadzie nic nie wiadomo, po za tym, że rzeczywiście jest kompozytorem, a drugim reżyser tego filmu, Amerykanin S. Craig Zahler. To już mogło zastanowić. Powierzenie tak ważnych stanowisk przy tworzeniu Bone Tomahawk tak niedoświadczonym ludziom było niewątpliwie ryzykownym posunięcie producentów tego obrazu. O ile sam film się broni i zbiera stosunkowo pozytywne recenzje, tak jeśli chodzi o kwestię tylko muzyczną to już nie jest tak kolorowo. Soundtrack składa się z 10 utworów. Po seansie myślałem, że oficjalna ścieżka dźwiękowa jest jeszcze uboższa. Muzyki w filmie było bardzo mało. Dopiero pod koniec filmu faktycznie dała o sobie znać. Główny muzyczny motyw przewodni pojawia się na samym początku krążka w utworze Four Ride Out. Na pierwszy plan od razu wysuwa się „smutne” brzmienie kontrabasu, dzięki któremu możemy sobie uzmysłowić, że mamy do czynienia z raczej niewesołą historią przedstawioną w filmie. Motyw może nie porywa, ale jest poprawny i na pewno nie drażni podczas oglądania filmu. Następnie pojawiają się utwory takie jak In The Defile czy Dragged Along a Coarse Course, które mogą męczyć podczas „suchego” odsłuchu, ale które dobrze wpasowują się w akcję przedstawioną na ekranie, pomagając utrzymać klimat grozy i niepokoju towarzyszący bohaterom zmagającym się z nieprzewidywalnymi kanibalami. Dalsza część soundtracku to już tylko motyw przewodni w różnych aranżacjach, gdzie dominują instrumenty smyczkowe. W ostatnim utworze (jedynym z wokalem) słychać wyraźnie, zwłaszcza na początku inspirację debiutujących kompozytorów twórczością Enniego Morricone. Jest to oczywiście zrozumiałe, bo jak się uczyć to od najlepszych.

Jaka jest więc ta muzyka? Średnia. Ani nie przeszkadza, ani nie jest tak dobra, że słyszymy ją w uszach po zakończeniu seansu. W Bone Tomahawk, jak już wcześniej wspomniałem jest jej niewiele. Pojawia się natomiast w kluczowych momentach i w stopniu dostatecznym wywiązuje się ze swojego zadania.

Ocena: 47/100


Lista utworów:

   1. Four Ride Out (1:23)
   2. In The Defile (3:21)
   3. Four Ride Out Reprise (0:48)
   4. Dragged Along A Coarse Course (1:13)
   5. One Man Walks (2:26)
   6. Four Dead Men Ride Out (0:42)
   7. The Burdened Quartet (1:15)
   8. Den Of Boar Tusks (2:26)
   9. The Survivors Continue (2:11)
   10. Four Doomed Men Ride Out (4:05)

Dziennikarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?