Magical Mystery Tour – ścieżka dźwiękowa [Recenzja i odsłuch]

Magical Mystery Tour w kręgu fanów muzyki jest uznawane za jeden z najlepszych psychodelicznych albumów rockowych.  Ukazał się w 1967 roku, kiedy na świecie triumfy święcił ruch hippisowski, a The Rolling Stones chciało iść śladami kolegów z Liverpoolu i zaczęło otwartą rywalizację z Beatlesami. Album ten znany jest głównie jako istniejący oddzielnie longplay, choć warto przypomnieć, że powstał on właśnie po to, by stać się ścieżką dźwiękową do filmu pod tym samym tytułem. Pomimo że surrealistyczna komedia Magical Mystery Tour nie jest uznawana za wielkie dzieło (ba, głównie o filmie mówi się jedynie w kontekście ścieżki dźwiękowej), a sam film od razu okazał się komercyjną klapą. Pomysł na film powstał z dosyć błahego powodu – Beatlesi chcieli zarobić nieco pieniędzy, zareklamować własną twórczość, a z głowy Paula McCartneya nie znikało wspomnienie z przeszłości o magicznych trasach, które polegały na kupnie biletu na autobus, którego kursu nie znał nikt, a potem znalezieniu się w całkiem nowym miejscu.  

Film jest przede wszystkim zbiorem typowych dla członków zespołu gagów (jeśli można je tak nazwać) oraz opowiada historię obcych sobie ludzi, których łączy wyłącznie wspólny autobus zmierzający w nieznanym kierunku. Jak przyznali sami twórcy, decydując się o nagraniu filmu posiadali jedynie koncepcję, a wszystko inne było improwizowane. Tak samo jak fabuła filmu, tak też utwory znajdujące się na ścieżce dźwiękowej są mocno zagadkowe. Pionierska płyta, która jest po dzień dzisiejszy fundamentem rocka psychodelicznego, dowodzi jednocześnie jak ważna dla samego filmu jest autorska ścieżka dźwiękowa. W końcu ten film bez niej nie miałby racji bytu. I choć na całej płycie znajdziemy aż 11 utworów, to w filmie znalazło się ich tylko 6.

Piosenka tytułowa i jednocześnie radośnie otwierająca film, czyli Magical Mystery Tour dzięki głównej powtarzanej niczym mantra frazie zapada mocno w pamięć. Nawoływane zaproszenie do podróży oraz nieco zmodyfikowany wokal Lennona w tle już od samego początku sugeruje widzom, że podróż odbędzie się w naprawdę nieznane, nieodkryte jeszcze płaszczyzny. W utworach Beatlesów powstałych jeszcze dwa lata wcześniej trudno było o instrumenty dęte jak trąbka czy flet, lecz tutaj są one w tak samym stopniu ważne jak perkusja czy bas.  Wstawki zagrane na trąbce wyróżniają się chyba najbardziej w tej całej bardzo melodyjnej kompozycji. Zaraźliwe okrzyki oraz przeciągający się głos Lennona po pewnym czasie doprowadza widza (i słuchacza) do kulminacyjnego momentu, w którym ten bez gadania kupiłby bilet na przejażdżkę. The Fool on The Hill to kolejny utwór dosyć nietypowy, bo jego główny motyw i brzmienie tworzą harmonijka oraz flet. Paul McCartney przechadzający się po wzgórzach francuskiej Nicei wyrywa na chwilę z podróży autokarem, która zaczyna zwyczajnie ciążyć. Utwór nie odstaje muzycznie, ani też gatunkowo od swego poprzednika, bo roi się w nim od nakładających się na siebie różnorakich dźwięków, a solo na flecie tylko dopełnia całą kompozycję. Trzeci numer z tracklisty, Flying jest senną przyśpiewką. Zagrana na melotronie główna melodia jest polem do popisu dla całej czwórki muzyków The Beatles. Nieco zbędna, choć dosyć miła w odsłuchu. W końcu nawet Ringo, który zwykle milczał podczas nagrywania wokali, załapał się na wykrzykiwanie samogłosek w takt muzyki.

Kolejne, Blue Jay Way, po pierwszych dźwiękach świadczy, że jest autorstwa George’a Harrisona. Muzyk zafascynowany kulturą Indii w swoich utworach z tamtego okresu najczęściej wykorzystywał typowe indyjskie instrumenty jak sitar, bądź też tworzył muzykę, której brzmienie miało przypominać muzykę Wschodu. Organy Hammonda wiodą przez zamglone ulice Los Angeles, a ospały wokal jedynie powoduje, że szybko tracimy orientację w terenie. Donośna, lecz ukryta w tle wiolonczela tworzy obraz nieznajomego miejsca i nadaje kompozycji niepokoju zagubienia. Dodatkowo do pełnego poplątanych, niezrozumiałych historii z filmu znajdujące się tu odwrócone ścieżki wokalu pasują jak ulał.

Your Mother Should Know to natomiast staroświecka piosenka, do której Beatlesi wykonują finałowy taniec w filmie. Wraz z powtarzanym w kółko tytułem o matce, która z pewnością utwór ten zna, dostajemy bardzo taneczną melodię, przy której trudno zrezygnować z tupania nóżką.  I Am The Walrus jest chyba najsłynniejszym utworem z płyty. Lennon pod wpływem LSD jak do kotła wrzucił do tej piosenki wszystko, co siedziało mu w głowie. Wśród Edgara Allena Poe, jajcarzy, dziecięcych wyliczanek oraz tytułowego morświna brakuje już chyba tylko (dzięki Bogu) Yoko Ono. Już na samym początku do akcji wkracza melotron oraz wiolonczela, które później jedynie spotęgują psychodeliczną aurę piosenki. Motywem przewodnim dla muzyków był chyba nie tylko autobus jadący w nieznanym kierunku, ale też buddyjska mantra, bo powtarzanie fraz czy wypowiadanie słów tekstu w sposób dosyć obojętny, aczkolwiek angażujący wyobraźnię słuchacza jest na tym longplayu najczęstszy.

Ścieżka dźwiękowa do Magical Mystery Tour jest wspaniałym przykładem, że soundtrack może istnieć jako oddzielny byt i radzić sobie nawet lepiej niż sam film. Wiadomo, że Beatlesi znani są głównie jako muzycy, lecz w latach sześćdziesiątych fani oczekiwali na ich nowe filmy tak bardzo, jak dzisiaj oczekuje się na nowy sezon produkcji Netflixa. I mimo uargumentowanego zawodu widzów i krytyków wobec telewizyjnej produkcji, to do muzyki nie można mieć zastrzeżeń. Podróż w nieznane pozostaje tu prawdziwą podróżą w nieznane. Od pierwszego  do ostatniego dźwięku ta płyta to zagadka. Na szczęście album nie kończy się na I Am The Walrus, bo po nim czeka na nas jeszcze pięć innych piosenek, m.in. kultowe All You Need Is Love, Strawberry Fields Forever oraz Penny Lane, które nie załapały się już do filmowej produkcji. Mimo to warto potraktować ten album poważnie i przesłuchać go w całości, bo jest to jedna z najlepszych ścieżek dźwiękowych, jakie dane Wam będzie usłyszeć.

Ocena: 90/100

Miłośnik starych filmów i równie starej muzyki. Miłuje Johnny'ego Deppa oraz Marvel Cinematic Universe. Kolekcjoner winyli i największy żyjący fan The Beatles.

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?