Iluzja 2 to miał być ponownie ogromny sukces iluzjonistów (w rolach głównych m.in. Mark Ruffalo i Jesse Eisenberg), niesamowite emocje i akcja, która wbijała w fotel. Może to tylko moja subiektywna opinia, ale brakowało w nim jakiś szczególnych rozwiązań fabularnych, które można by nazwać światełkiem w tunelu. Jeźdźcy tym razem nie zadziwili mnie tak bardzo jak w pierwszej części (może to efekt zbędnego chaosu?). A jaka była ścieżka dźwiękowa, za którą odpowiedzialny był Brian Tyler?
See You in 3 to 5 zaczyna się w stylu najlepszego Jamesa Bonda. Właściwie mogłoby to się sprawdzić – przecież Jeźdźcy w pewien sposób są agentami, tylko nie Jej Królewskiej Mości. Pięknie się zaczynało, ale od 0:30 – 0:50 utwór zaczął jawić się jako idealny do… familijnej produkcji. Potem powraca w swój ton, jednak aby kompozycja cała pasowała, takie wstawki są zupełnie niepotrzebne i irytują widza.
Octa rozpoczyna się całkiem przyjemnie. Delikatnie, z nutą tajemniczości. Potem, mniej więcej od 0:40 z niewyjaśnionych przyczyn przechodzi w utwór oscylujący między techno, a blusem (?). Właściwie nawet trudno to określić. Końcówkę także można było sobie podarować – wydaje się być ona zbyt często powtarzana. Tak samo jak w United – podkreślenie głośności ostatnich nut mija się z celem początku i środka kompozycji, która wydaje się być spokojnym, miłym utworem. Sielanka zostaje jednak niepotrzebnie przerwana…
Chyba jedynym utworem, który nosi w sobie przebłysku geniuszu iluzjonistów jest Now You See Me 2 Fanfare. Odnosi się on nieco do klimatu pierwszej części, jest niezwykle energiczny. Widać to chociażby poprzez użycie dzwonów, które podkreślają wartość czasu (a pełnił on w filmie istotną rolę). Momentami jest on nieco magiczny i przypomina kompozycje Williamsa z filmów o Harry’m Potterze, innymi momentami natomiast jest podniosły, jakby głosił o zwycięstwie. Pod koniec słychać także złowrogie nuty, które mogą zwiastować niebezpieczne wydarzenia.
Soundtrack Iluzji 2 oprócz kilku dobrych utworów to niestety przeciętniak. Brakuje w nim może większej różnorodności, użycia jakiejś kompozycji z popkultury (byłaby adekwatna do tych próbujących być zabawnymi momentami). Jeżeli chodzi o harmonię z obrazem – udała się, ale w kilku momentach przydałoby się pewne elementy zmienić. Podsumowując – nie jest źle, ale dobrze też nie jest. Zbyt duża ilość piosenek przytłacza już w i tak przeładowanej fabule. A szkoda, bo to mógł być znacznie lepszy film.
Ocena: 45/100