Uroczysta premiera Wróbla to jak wyjazd na kadrę – wywiad z Radosławem Majewskim

Łukasz Kołakowski, 30 sierpnia 2024

Od zeszłego piątku, za sprawą NEXT FILM, w kinach możecie oglądać nowy film Tomasza Gąssowskiego Wróbel. Jedną z drugoplanowych ról w tej produkcji gra piłkarz Znicza Pruszków i 9-krotny reprezentant Polski, Radosław Majewski. Dla mnie, jako dla fana piłki była to znakomita okazja, żeby spotkać się z nim na rozmowę. Jej efekt przeczytacie poniżej. 

Łukasz Kołakowski: Bardzo jest mi miło, że w mam okazje z Tobą porozmawiać, biorąc na tapet temat z mojej branży. Muszę zacząć od pytania, w jaki sposób trafiłeś do filmu?

Radosław Majewski: Zupełnym przypadkiem. Zadzwonił do mnie dziennikarz, Przemek Rudzki, z pytaniem czy nie chciałbym zagrać w filmie. Byłem akurat w pociągu i powiedziałem mu, że oddzwonię, bo nie byłem pewien czy dobrze usłyszałem.

Miałeś już jakiekolwiek doświadczenie?

Nie miałem. Kręciłem dokument przed Euro 2008 w Austrii i Szwajcarii, jednak tam usiadłem jako gadająca głowa, więc nie musiałem wykazać większych umiejętności. Nie potrzebujesz jakiejś specjalnej gestykulacji, nie pokazujesz emocji. 

Oddzwoniłeś zatem i co usłyszałeś?

Mówię, żeby opowiedział, o co chodzi. Na początku podszedłem sceptycznie, jednak z biegiem czasu zaczynało mi się to podobać. Pomyślałem sobie, że byłem już w życiu w wielu rolach, czemu nie spróbować i takiej? Przemek powiedział więc, że zadzwoni do mnie reżyser, Tomasz Gąssowski i on mi wszystko opowie. Okazało się, że to właśnie on zadzwonił do Przemka, po tym jak widział mnie w paru występach na żywo, w Hejt Parku, w Turbokozaku czy na którejś z gal. Tomek jest fanem futbolu, jeździ na mecze Legii. Zapraszałem go też na mecz Znicza, ale jeszcze nie był. Mam nadzieję, że wpadnie, dopóki będę grał. 

Jak szybko się skontaktował?

Zadzwonił jeszcze tego samego dnia. Spytał, czy widziałem jego krótkometrażowy film Baraż, bo jest namiastką tego, co pełnometrażowego chce zrobić. Powiedziałem, że chętnie zobaczę, a potem on do mnie zadzwoni ze szczegółami. 

 

 

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

 

 

 

Post udostępniony przez Radosław Majewski (@raddy.majewski)

Jak przebiegła ta kolejna rozmowa?

Tomasz powiedział, że mógłby mnie w tym widzieć. Od razu spodobało mi się, że postawił sprawę jasno, tj. powiedział, że nie jest tak, że na pewno się w filmie znajdę. Nie działa to bowiem tak, że jeśli grałem w piłkę i jestem jakoś znany, to mam pewny angaż. Tomek podkreślił, że powie mi, jeśli będę słaby. Dostałem dwa scenariusze, były dwie role. Jedna to Dżery, którą zagrał Bartek Kotschedoff, druga ta, którą zagrałem. Ta pierwsza mi pasowała, ale tylko na początku, dobrze odgrywałem jakieś 15 procent tekstu. 

Jak zatem finalnie pokazałeś się reżyserowi, że dostałeś angaż?

Tomasz z Martyną, swoją partnerką, przyjechał do Pruszkowa i powiedział, że chciałby mnie zobaczyć w improwizacji, jak zachowuje się przed kamerą, czy się stresuje. Zajawki, które wtedy nagrali, przedstawił producentowi filmu, który wcześniej podchodził do mnie sceptycznie. Gdy dostał ten materiał, stwierdził, że wyszło nieźle i chyba się przekonał. Potem od listopada do maja, sztywno chodziłem do Tomasza na scenki, gdzie mnie ukierunkowywał. Mimo to i tak walnąłem się w tekście na sam koniec. 

Tekstu nie miałeś zbyt dużo…

Było kilka dialogów. Mówiłem coś w szatni jako piłkarz i to są dla mnie naturalne pogaduchy, w których nie musiałem powtarzać tekstu kropka w kropkę. Mam wrażenie, że Jacek Borusiński też tego nie robił. Tomek dawał nam pole do ubarwiania. Ostatnio kręciliśmy również reklamówkę i było bardzo swobodnie. 

Uważasz więc, że masz talent do improwizacji?

Wydaje mi się, że tak. Lubię media, sportowe i wszystkie inne. Kiedyś byłem na Gali Ekstraklasy Canal Plus, dostałem nagrodę Turbokozaka, po czym musiałem zaimprowizować scenkę na scenie. Wyszło nieźle, poszło viralem i to był jeden z momentów, w których widział mnie Tomek. 

 

Widziałeś już efekt finalny?

Nie miałem okazji. Mogłem, była możliwość zapoznać się z filmem wcześniej, ale nie chciałem. Myślę, że najbardziej naturalną reakcję będę miał, gdy zobaczę go na uroczystej premierze. Miałem okazję do tej pory widzieć kilkuminutową zajawkę na evencie w kinie Iluzjon.

Jak Ci się podoba cała ta otoczka, tego typu wydarzenia i filmowy świat?

Coś nowego, przygotowanie się do takiego filmu to stres nieco inny niż taki meczowy, bo więcej zależy od Ciebie indywidualnie. Cała scena może trwać, być super i nagle ty coś zepsujesz, przez co wszyscy będą wkurzeni. 

Na boisku też może się zdarzyć taki błąd?

Tak, ale to jeszcze naprawisz. W filmie idzie od nowa.

Masz więc za sobą debiut aktorski, czynnie grasz w 1. Lidze, a jest jeszcze trzecia rola i mam tu na myśli wybory i mandat do rady miasta Pruszkowa, który ostatnio uzyskałeś. Skąd ten pomysł?

Chciałbym swoją działalnością aktywizować trochę dzieci i nastolatków. Nie chcę zamykać się tylko w piłce. Mógłbym trochę opowiedzieć o tym, jak można dotrzeć wyżej, a także nie zamykać się i załamywać w momencie kontuzji czy innych trudnych kwestiach. Chciałbym też, żeby polepszało się na Zniczu Pruszków, poprawić infrastrukturę. Jestem dopiero trzeci miesiąc, dopiero niedawno zacząłem się odzywać na komisjach. Na razie podchodzą do mnie różnie, ale robiłem już w Pruszkowie wiele rzeczy, m.in. otwierałem restaurację czy organizowałem turnieje charytatywne. Nie chcę tego podpinać, bo żaden ze mnie wielki polityk, ale chciałbym coś zrobić. 

1. liga: hitowy transfer Znicza Pruszków. Radosław Majewski wrócił do domu
fot. X/Znicz Pruszków

Ile Ci jeszcze zostało piłki?

Mam w Pruszkowie kontrakt do czerwca i myślę, że właśnie tak maksymalnie rok. Mam już 38 lat. Nie sprecyzowałem sobie jednak, czym będę się zajmował, takiej konkretnej ścieżki. Mógłbym robić indywidualne treningi, w okresie zimowym mam spółkę, gdzie możemy wynajmować balon, pod którym ludzie mogą grać. 

Jest w filmie scena, w której jako nowy najlepszy zawodnik, wchodzisz do szatni jak do siebie. Miałeś tak kiedyś podczas kariery piłkarskiej, że czułeś, że przerastasz kolegów z zespołu?

Chyba nie, dlatego też paradoksalnie w tym segmencie piłkarskim było mi na planie łatwiej. Nie ma co się jednak dziwić, bo chłopaki na co dzień nie grają. Zaprosiłem nawet kolegę, bo było potrzebnych dwóch, którzy ogarniają.

Mówisz, że nie miałeś okazji obejrzeć filmu w całości, jednak z prac nad nim możesz sobie wyrobić jakieś zdanie. Co Ty w ogóle o nim sądzisz?

Po scenariuszu i rozmowach podobało mi się w nim to, że opowiada o ważnych sprawach w sposób lekki i zabawny. Ludziom może się to spodobać i może mieć dobry odzew także z tego powodu, że Jacek Borusiński jest idealnym człowiekiem do tego typu historii. 

 

Jak już padło nazwisko aktora grającego główną rolę, to chciałbym spytać, czy i jaką pomoc dostawałeś na planie od bardziej doświadczonych kolegów. 

Gdy grałem z Jackiem, to podszedł do mnie bardzo luźno. Mówił, żeby grać elastycznie i nie bać się wyjść poza scenariusz. Myślę sobie, że było to idealnie dla mnie. Ta rola Dżerego, którą zagrał Kotschedoff wyszła lepiej, widząc go na filmikach, pomyślałem sobie, zaj***cie, ja tak nie umiem. Ostatnia scena, którą graliśmy z Jackiem podobała mi się natomiast, bo była bardzo życiowa. Czułem się w niej, jakbym rozmawiał z kumplem, z którym w każdej chwili mogę iść na piwo. 

A jak oceniasz całą tę przygodę?

Bardzo pozytywnie, bo mogłem zrobić coś nowego. Tak jak mówiłem, byłem kiedyś w dokumencie, zdarzyło mi się też statystować, ale to nie to samo. Tam masz klaskać, jak ci mówią, stoisz i tylko jesteś. Nic ciekawego. 

Zdarza Ci się często coś oglądać? Masz jakieś ulubione produkcje?

Samemu to nie, bo nie mam zbyt wiele czasu. Moja dziewczyna jednak lubi, więc czasem zasiądę i wspólnie coś zobaczymy. Widziałem ostatnio Forsta z Borysem Szycem i jakiś inny polski serial kryminalny, którego tytułu nie pamiętam. Nie lubię zaczynać długich seriali, bo trudno jest mi potem je skończyć, dlatego jeśli serial, to raczej wybieram krótkie, z którymi mogę szybko skończyć. A no i byłem w kinie, na Minionkach.

Jak już jesteśmy przy animacji, załóżmy, że dzwonią do Ciebie i jako nowe wyzwanie proponują dubbing. Co Ty na to?

I’m in. Biorę to. Jeśli w takiej sytuacji nie skorzystasz z pierwszej szansy, drugiej nie dostaniesz. Jak będziesz zły i nie dasz rady, to Ci powiedzą.

Miałbyś jakiś taki wewnętrzny żal, gdyby jednak Cię w tym filmie nie było?

Trochę wewnętrznie, że nie było mnie w zwiastunie, miałem nadzieję się pojawić. No ale film sprzedają główni aktorzy. 

Jak się zapatrujesz na samą uroczystą premierę. 

Dla mnie to wydarzenie jak kadra Polski. 

Mówimy o aż takiej skali? 

Tak, to taki mój pierwszy występ w nowej roli. Byłem raz na uroczystej premierze, na filmie Najlepszy i z perspektywy widza trochę mnie to wydarzenie nudziło. Te wszystkie wywiady, Ci ludzie wychodzący na środek. Długo to trwa, a chciałbyś tylko obejrzeć film. W przypadku, gdy jesteś w tym filmie, emocje są zupełnie inne. 

Serdecznie dziękuję za rozmowę 😉

Również dziękuję. 

zdjęcie główne: Instagram/Radosław Majewski

Łukasz Kołakowski Redaktor prowadzący działu recenzji filmowych

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina. Kontakt pod [email protected]