Rozmawiamy z Michałem Żurawskim, gwiazdą filmu Chrzciny

Już 18 listopada do polskich kin trafią Chrzciny, najnowszy film i zarazem pełnometrażowy debiut fabularny Jakuba Skoczenia, który traktuje o niekonwencjonalnych próbach pojednania pewnej rodziny w dniu wybuchu stanu wojennego. Z tej okazji porozmawialiśmy z Michałem Żurawskim, wcielającym się w jedną z kluczowych ról.

Czy w filmie znajdą się jakieś akcenty, które kojarzy Pan osobiście ze stanu wojennego?

Michał Żurawski: Gdy wybuchł, miałem zaledwie trzy latka i pamiętam jedynie o wozie pancernym niedaleko naszego domu, więc trudno o jakieś bezpośrednie przykłady. Kojarzę jednak sam klimat tego okresu, bo mam rodzinę na wsi, a lata 80. pamiętam świetnie, choć te nieco późniejsze. Kiedy natomiast pojawiłem się na planie, poczułem się dokładnie tak, jak u moich wujków czy babć. Coś było w tym smutnego, typowo PRL-owskiego.

Co Pana przekonało w pierwszej kolejności do zagrania w Chrzcinach?

W pierwszej kolejności obsada, ale i sam temat. Uwielbiam komedie, a trudno je zrobić dobrze, co rodzi wyzwanie. Na planie było wielu debiutantów. Sam reżyser także po raz pierwszy podejmował się czegoś na taką skalę. Dochodzi do tego kwestia stworzenia tego typu komedii dla naszego wybrednego narodu, więc naprawdę mam nadzieję, że to wyszło.

Wzorował się Pan na jakichś prawdziwych postaciach podczas przygotowań do roli Tadeusza?

Oczywiście – na moich wujkach. Można powiedzieć, że cechy paru z nich zebrałem w jedną osobowość. Film jest dość bliski mojemu sercu pod kątem regionalnym.

chrzciny

Fot. Grzegorz Ziemiański

Choć rola różni się od dotychczasowego repertuaru, mimo wszystko dostrzegam pewien schemat pod kątem tematyki produkcji, w których Pan występuje. Chodzi mi o pojawiające się motywy związane z rozliczaniem się z narodowymi problemami.

Uznaję, że tak mi się trafiło. Mam buddyjskie podejście do tych spraw, wyznając zasadę, że dostajemy takie role, które jesteśmy w stanie udźwignąć. Najwyraźniej więc przyszedł czas i kogoś takiego zagrałem. Cieszę się jedynie, że mogłem wykorzystać do tego moje doświadczenia. Pamiętam nawet, że biegałem na planie do reżysera i coś mu proponowałem, bo wiele sytuacji było niemal żywcem wziętych z mojego życia. Miałem ogromną frajdę z tego doświadczenia, wiele pomogła również świetna obsada.

No cóż, stworzył Pan na przykład ciekawą dynamikę z postacią Tomasza Schurchardta, związaną z reprezentowaniem przeciwstawnych ideologii. Ta synergia była od początku tak rozpisana, czy docierało się to na planie?

Mieliśmy to zaplanowane już na starcie. A z Tomkiem świetnie było spotkać się po raz kolejny i zagrać braci.

fot. Grzegorz Ziemiański

Tworzy Pan wyraziste kreacje zarówno w kinie, jak i telewizji. Czy dobiera Pan role według jakiegoś klucza?

Jeśli chodzi o mnie, propozycje docierają różnymi drogami. Ostatnio miałem przyjemność zagrać w Strzępach Beaty Dzianowicz. Podobno rola była napisana z myślą o mnie, no i to było cudowne. Często jest jednak tak, że człowiek czeka. Nie ma większego znaczenia, jaka jest pozycja, czy jak to się tam nazywa. Rynek rośnie, ale wraz z nim konkurencja. To wcale tak cukierkowo nie wygląda (śmiech). Ale pojawią się też propozycje, które uznaję za zupełnie niepotrzebne. Coś na zasadzie „on coś podobnego już zagrał, to niech zagra jeszcze raz”.

No tak, takie hollywoodzkie szufladkowanie. A poprzednie pytanie wynikało z tego, że przyglądając się tym wszystkim rolom czasem odnoszę wrażenie, że co najmniej większość z nich jest napisana z myślą o Panu.

Cóż, najwyraźniej ktoś wie o mnie więcej ode mnie.

Dziękuję za rozmowę.

Ilustracja wprowadzenia: Iwona Dziuk

Zastępca redaktora naczelnego

Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?