Maciek Rugała: Panie Jarosławie, jako bardzo doświadczony aktor…
Jarosław Boberek: No, czyli stary aktor! Ale wiem, wiem. To taki miły eufemizm…
MR: Tak samo wino czy kobiety – nie starzeją się, a dojrzewają! Ale wracając do mojego pytania – jest pan kojarzony w dużej mierze z kinem familijnym, tym razem wciela się pan w rolę… niekoniecznie-pozytywnej-moralnie postaci Dziedzica w kinie akcji i dramatu obyczajowego jakim jest Underdog. Mimo że srebrny ekran zna pana już z 1995 roku z roli w Pułkowniku Kwiatkowskim, to nieczęsto gra pan takie postaci. Lubi pan grać szwarccharaktery? Bo to raczej coś w pana przypadku rzadszego.
JB: Czy rzadszego… Szczerze powiedziawszy wydaje mi się, że takie czarne charaktery gra się łatwiej. Można się schować za całym anturażem środków złego i skomplikowanego człowieka. Prawda, że trzeba to jak najbardziej wiarygodnie stworzyć, zawsze tu są jakieś pułapki. Dużo trudniej gra się postać taką rzadką, przezroczystą, ot takiego zwykłego Kowalskiego, żeby to dobrze sprzedać, zaciekawić, aby to przyciągało oko i ucho. Ale to właśnie nasza praca. Raz pogoda a raz deszcz; raz jest pod górkę a raz z górki, jeśli chodzi o wyzwania i kreacje. I to właśnie jest fantastyczne w tym świecie. Za to kocham tę robotę!
MR: Co według pana jest mocną stroną kina jakie reprezentuje Underdog? I co jest mocną stroną samego filmu jako przedstawiciela gatunku? To mocne, męskie kino akcji, które jednocześnie jest obyczajowe – opowiada o osobistych problemach i dramatach postaci po przejściach.
JB: Trudno mi to jednoznacznie stwierdzić – nie widziałem jeszcze filmu w całości (wywiad przeprowadzony na początku grudnia, podczas śniadania prasowego filmu Underdog – przyp.red.). Jaki uzyskaliśmy efekt ostateczny? Sam z niecierpliwością czekam na ten moment! A na temat gatunku w ogóle – jesteśmy w pewien sposób na etapie cywilizacji obrazkowej, lubiącej różnorodność zmian, lubującej się w intensywności przeżywania. Mało tu miejsca na romantyczne, poetyczne kino japońskie, gdzie nic w kadrze może się nie dziać – ludzie chodzą i zbierają liście herbaty, zaledwie poprzez spojrzenia dają nam do zrozumienia, że coś się między nimi dzieje. Ciężko mi powiedzieć czy ten nasz wspomniany etap cywilizacji to coś złego czy dobrego. Chyba złego, bo za chwilę nasze mózgi zostaną doszczętnie zbombardowane uproszczeniami i schematami w stylu minęło 5 minut filmu więc wypadałoby wysadzić coś w powietrze. Ale aby uniknąć hipokryzji – przyznajmy to szczerze – świat dzisiejszy lubi dynamizm, lubi kino akcji, lubi kiedy wciąż coś się dzieje.
MR: Tego pytania nie mogło zabraknąć. Dubbing. Nadawanie życia swoim głosem postaciom, które bez niego byłyby pustą skorupą albo kimś całkiem innym. Sam jestem wielkim wielbicielem pana aktorstwa głosowego, m.in. ze względu na dość młody wiek i zamiłowanie do gier komputerowych. Ale czy to czasem pana nie nuży? Jest pan jednym z najbardziej doświadczonych aktorów głosowych. To nadal jeszcze sztuka czy już tylko praca?
JB: Ależ oczywiście, że to cały czas jest sztuka! To jakby zapytał pan malarza z wieloletnim dorobkiem w rzemiośle czy pana to nakładanie farby pędzlem jeszcze nie zmęczyło?. Gdybym zaczął to traktować rutynowo, bez emocji, to chyba pomyślałbym nad zmianą profesji. Praca ma sens wtedy i tylko wtedy, gdy wkładamy w nią kawałek siebie. A więc kiedy dajemy ludziom prawdę. Gdy zaczynamy to traktować mechanicznie i instrumentalnie, to widza przestaje to obchodzić i interesować. A przy tym wszystkim jest to moje źródło dochodu – mój zawód. I mam to szczęście, że mogę połączyć pasję z zawodem i wszyscy są szczęśliwi. To ma dla mnie sens. Jeśli przestanie mnie ta prawdziwość dawania siebie obchodzić – gdy zacznę to traktować mechanicznie – poszukam innej roboty.
MR: Komu poleciłby pan film Underdog?
JB: Wielbicielom dobrego kina jak najbardziej polecam Underdoga chociażby z tego powodu, że to pierwszy polski film opowiadający o tej dyscyplinie sportu. O mieszanych sztukach walki. Tego nigdy jeszcze u nas nie było. Otwieramy zamknięte dotąd drzwi i sam szalenie jestem ciekaw co kryje się za nimi. Zapraszam więc do kin wszystkich ciekawskich!
MR: Bardzo dziękuję za rozmowę!