Już dzisiaj o godz. 22 na kanale FOX zadebiutuje drugi sezon serialu Outcast: Opętanie. Jego twórcą jest Robert Kirkman, który odpowiada za produkcję The Walking Dead. Obydwie serie powstały na podstawie stworzonych przez niego komiksów. Z okazji premiery nowego sezonu odbyliśmy rozmowę zarówno z twórcą serialu Robertem Kirkmanem jak i Patrickiem Fugitem – odtwórcą głównej roli w produkcji.
https://www.youtube.com/watch?v=Hq-RgwSI8jY
Piotr Jamrozik: Robert, The Walking Dead to twój pierwszy serial. Jestem ciekaw, czy praca nad nim okazała się dla ciebie w jakimś stopniu pomocna przy tworzeniu Outcast: Opętanie. Jakie rzeczy były dla dla ciebie najbardziej pomocne?
Robert Kirkman: Oj, szczerze powiedziawszy, to było wiele takich rzeczy. Przede wszystkim zrozumiałem, co w telewizji mogę zrobić, a czego nie. Nauczyłem się tego przy tworzeniu kolejnych sezonów The Walking Dead, dzięki czemu mogłem to wykorzystać przy tworzeniu Outcastu. Przy produkcji The Walking Dead często pojawiała się masa problemów. Niektóre z rzeczy, które wymyśliliśmy, były świetne, a niektóre wręcz przeciwnie. Często podczas pracy uświadamialiśmy sobie, że nie wszystko da się sfilmować tak, jakbyśmy tego chcieli. Rozumiem, że może się to wydawać odrobinę żenujące, ale prawda jest taka, że wiele razy czułem się zakłopotany przy The Walking Dead. Jednakże jestem za to bardzo wdzięczy, bowiem dzięki temu praca przy tworzeniu Outcast: Opętanie przebiegała znacznie lepiej. Nie oznacza to oczywiście, że nie mieliśmy żadnych problemów. The Walking Dead odbieram jako pewnego rodzaju lekcję, która stała się podwaliną pod dalsze projekty, czyli w tym wypadku chodzi o Outcast. The Walking Dead traktuję teraz jako wersję testową serialu, którą nieco zaprzepaściliśmy, a więc teraz serwujemy wam wyłącznie dobre rzeczy (śmiech).
P.J. No proszę, kto by się tego spodziewał. Jednakże wbrew twoim słowom The Walking Dead odniósł spory sukces. Powiedz mi, spodziewałeś się, że twój serial okaże się taki popularny i będzie się ciągnął przez tyle sezonów?
R.K. Nie. Zdecydowanie się tego nie spodziewałem. Zdawałem sobie co prawda sprawę z potencjału całej opowieści i byłem strasznie zadowolony z efektów, ale tak naprawdę nie miałem pojęcia, że seria ta stanie się taka popularna. Ciężko jest przewidzieć reakcję widzów na dany produkt telewizyjny, a więc nie mieliśmy pojęcia jak się serial przyjmie. The Walking Dead było również pierwszą produkcją telewizyjną o tematyce zombie. Nikt nie zrobił podobnego serialu wcześniej, a więc ryzyko porażki było jeszcze większe. Nie da się jednak zaprzeczyć, że materiał był całkiem wyjątkowy i myślę, że w dużej mierze zadziałało to na naszą korzyść. W taki sam sposób myślę o Outcast: Opętanie, który też wydaje mi się pewnego rodzaju serią o wyjątkowej tematyce. W końcu opętanie nie jest na pierwszy rzut oka jakimś szczególnie popularnym ani ciekawym tematem. Jednakże kiedy podejdzie się do niego od innej strony, ukazuje nam swoje nowe oblicze, i właśnie to starałem się przedstawić.
P.J. Jak myślisz, czemu seriale o takiej tematyce mają się ostatnio bardzo dobrze?
R.K. Myślę, że widzów pociąga w nich tajemnica, możliwość głębszego przemyślenia ukazywanych zdarzeń oraz pewnego rodzaju swojskość. Mogą oni przyglądać się losom podobnych do siebie bohaterów, którzy muszą zmierzyć się z ekstremalną sytuacją pojawiającą się w ich życiu. W Outcast, poruszającym temat opętań, przedstawiamy, jak zaciera się granica pomiędzy tym, kto jest kim, oraz jak bardzo mogą ulec zmianie relacje z druga osobą. Uważam, że są to bardzo uniwersalne motywy, które świetnie się sprawdzają w dzisiejszych produkcjach.
P.J. Coś w tym jest. W obydwu serialach przedstawione mamy, jak bohaterowie radzą sobie ze stresem w sytuacjach pełnych napięcia oraz jak starają się przebrnąć przez całą masę trudnych wyborów. Skąd pomysł na taki zabieg?
R.K. Uważam, że jest to przede wszystkim wyznacznik dobrego serialu dramatycznego, który wystawia na próbę bohaterów oraz pokazuje, jak względem danego zdarzenia zachowuje się dana osobowość. Wielokrotnie natykamy się na produkcje, które traktują o codzienności naszych bohaterów w sposób podobny do naszego życia. Z tym, że na drodze naszych postaci zawsze pojawia się jakieś trzęsienie ziemi, płonący dobytek, chęć zabicia kogoś czy po prostu bardzo nieprzyjemna rzecz, która zmienia ich rutynę. Biorąc pod uwagę realia telewizyjne chcesz, aby ta zła rzecz była nieco mniej drastyczna, i ciągniesz ją tak długo, jak można, aby przekonać się, co z tego wyniknie. Jak wpłynie ona na naszą postać. Opętanie, choć nie jest najlżejszym z tematów do przedstawienia, to jednak uważam, że nadaje się idealnie do ukazania osobowości naszego bohatera. Im bardziej jest ona rozwinięta, tym lepiej świadczy to o serialu.
P.J. Przejdźmy teraz do Patricka. Patrick, powiedz mi, jaka rzecz zrobiła na tobie największe wrażenie podczas czytania scenariusza? Taka, po której stwierdziłeś, że naprawdę chcesz wziąć udział w produkcji i zagrać postać Kyle’a?
Patrick Fugit: Cóż, sprawa wygląda tak, że materiał, jaki otrzymałem, zawierał jedynie imię i nazwisko Roberta, a że nie wiedziałem wtedy, kim jest Robert, nawet to nie było dla mnie pomocne. Materiał zawierał opis dwóch scen, które miałem pokazać na castingu. Jedna z nich rozgrywa się w niezwykle mrocznej atmosferze, kiedy Kyle opowiada pastorowi Andersonowi o swoim dzieciństwie, koncentrując się w szczególności na okresie już po opętaniu jego matki przez mroczne siły. Scena jest bardzo niepokojąca, albowiem mojemu bohaterowi ciężko jest o tym mówić. Z kolei druga scena jest rozegrana w bardzo spokojnej i lekkiej atmosferze. W zasadzie jest to retrospekcja rozmowy Kyle’a z jego żoną Allyson, dotycząca decyzji, czy powinni mieć razem dziecko. Mamy miłość i uroczą atmosferę, która w bardzo pozytywny sposób wpływa na moją postać. Allyson jest dla Kyle’a oparciem i w pewien sposób próbuje wyciągnąć go z mroków dzieciństwa. Nasz bohater akceptuje taki tok wydarzeń i liczy na lepsze. A więc są to dwie całkiem przeciwne sceny, pokazujące kontrast pomiędzy mrokiem a światłem oraz pomiędzy szczęściem a rozpaczą. Ta rozbieżność istnieje właśnie w postaci Kyle’a i z nią musi się on mierzyć na co dzień. Jak dobrze wiemy, sprawy nie potoczyły się w zbyt szczęśliwą stronę i teraz jest niemalże na straconej pozycji. Uważa, że nie ma już dla niego ratunku. Jednakże ponownie staramy się zasiać w jego sercu odrobinę światła, która kiełkując, uwolni go od otaczającego mroku. Zawsze interesowały mnie postacie niejednoznaczne, których nie można łatwo zaszufladkować. Intrygująca jest również ich walka z samym sobą, dotyczącą tego, co powinny dalej robić. Granie takiego bohatera było dla mnie niezwykle ciekawym doświadczeniem. Rola ta wymagała również wielkiego poświęcenia fizycznego, szczególnie w drugim sezonie pełnym bójek, upadków oraz otrzymywania ciosów w twarz.
P.J. W swojej wypowiedzi wspomniałeś dwuznaczność postaci Kyle’a, która jest kluczowym elementem serialu. Co w takim razie z relacją, jaka łączy Kyle’a z pastorem Andersonem? Ostatnio całkiem sporo rzeczy działo się między nimi. Czy w drugim sezonie również możemy tego oczekiwać?
P.F. Zdecydowanie. Kyle i pastor Anderson mają ten sam cel, ale całkiem odmienne metody działania. W większości przypadków nie zgadzają się ze sobą, co powoduje napięcie między nimi. Jednakże pod koniec pierwszego sezonu obydwoje uświadamiają sobie, że potrzebują siebie nawzajem. Odkrywają, jak wiele potrafią zdziałać jako zespół, a nie jako osobne jednostki. Z pewnością zobaczymy tego efekty w nadchodzącym sezonie. Jednakże relacja Kyle’a i pastora Andersona w sezonie drugim będzie bardzo niestabilna, co spowoduje dużo napięcia. Niekoniecznie muszą oni wyrażać chęć współpracy ze sobą, być może będzie to przypominało pewnego rodzaju wyższą konieczność.
P.J. W serialu niezwykle wyraźnie zostaje również podkreślony wątek rodziny. Ostatni odcinek z kolei bardzo wiele nam mówi na temat twojej serialowej córki. Powiedz mi, czy zamierzacie rozwinąć ten wątek w nadchodzącej serii?
P.F. Rodzina Kyle’a to jedna z najważniejszych rzeczy, która wprowadza mojego bohatera w stan działania. Większość jego działań w sezonie pierwszym jest umotywowana pragnieniem powrotu do żony i córki, aby je chronić. Kiedy dostrzega, że jego córka posiada tę samą zdolność co on, niemiłosiernie się tym faktem zamartwia. Jest to dla niego potężny cios, albowiem zdolność ta zrujnowała mu życie i nie chce on tego samego dla swojego dziecka. Chce ją uchronić od tego za wszelką cenę, z kolei ona pragnie pomóc mu w jego walce. Oczywiście mój bohater nie chce narażać córki na żadne niebezpieczeństwo, ale nie mogę obiecać, że tak się nie stanie.
P.J. Na koniec jeszcze proszę, powiedz mi, Robert, czym według ciebie różni się Outcast od innych seriali grozy w telewizji?
Robert Kirkman: Przede wszystkim z dumą mogę stwierdzić, że w serialu nie koncentrujemy się przede wszystkim na mroku oraz tej otoczce pełnej grozy. W gruncie rzeczy to pełnokrwisty serial dramatyczny, bazujący w dużej mierze na postaciach oraz ich relacjach. Seria opowiada o bardzo osobistych zmaganiach, które są tak naprawdę głównym jej wątkiem. Nadnaturalne zjawiska ukazujemy jedynie wtedy, gdy historia ich potrzebuje, a nie tylko po to, by przestraszyć widzów. Pozwala nam to zachować bardzo zdrowy balans, dzięki któremu gdy na ekranie pojawia się już nadprzyrodzony element, potrafi on wywrzeć jeszcze większe wrażenie na naszych widzach. Myślę, że właśnie tym różnimy się od konkurencji.
Piotr Jamrozik: Dzięki za wspaniały wywiad.
Robert Kirkman i Patrick Fugit: Dzięki wielkie. Naprawdę przyjemnie nam się rozmawiało.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe