Było pięknie, spektakularnie, optymistycznie. Z uśmiechem, wzajemną serdecznością i otwartością, również jeśli chodzi o więź głównych bohaterów ze sceny z ich fanami na trybunach. Wystarczyło wykrzyknąć jedno zdanie w stronę sceny, by błyskawicznie doczekać się atencji i odpowiedzi od ulubionego aktora lub aktorki. Jedynym negatywnym aspektem wieczoru był fakt, że… w piątek to już naprawdę koniec. Jednak najlepiej podsumował to podczas eventu grający Profesora Alvaro Morte.
Z jednej strony jest mi trochę smutno, że ta przygoda już się kończy. Ale Dom z Papieru zasługuje na zakończenie w swoim najlepszym momencie. Wtedy, gdy budzi największe emocje i po prostu jest na szczycie, również jeśli chodzi o poziom samej serii. Fani Casa de Papel też na to zasługują.
A Waszym zdaniem – przydałby się jeszcze jeden sezon?
Na szczęście nie musimy żegnać się z serialem w stu procentach, bo już w przyszłym roku swoją wersję Domu z Papieru z gwiazdą Squid Game Parkiem Hae-soo w roli Berlina pokażą Koreańczycy. A w 2023 roku – spin-off poświęcony losom samego Berlina. Postać grana przez Pedro Alonso ma olbrzymi potencjał. Można ją lubić lub nienawidzić, ale chyba mało kto nie zgodzi się z tezą, że akurat Berlin w serialu zginął zdecydowanie zbyt wcześnie i wielu z nas wolałoby oglądać jego dalsze zmagania w klasycznej, a nie wspomnieniowej formule.
Te netflixowe plany to idealne pocieszenie dla serc miłośników Casa de Papel. A opisanego wyżej w zaledwie szczątkowej formie wydarzenia (bo w głowie wciąż kotłują się obrazy, dźwięki i wspomnienia), żadne z nas – prawdziwych fanów Domu z Papieru – nie zapomni zapewne do końca życia…
Z Madrytu,
Damian Juszczyk
Źródło: własne / Ilustracja wprowadzenia: Fot. Damian Juszczyk