Kolejnym punktem imprezy był wernisaż gier wideo. 19 różnych gier podzielonych na dwie sekcje, czyli strefa grozy, oraz.. ta druga. Nie-grozy w każdym razie. Nie czułem większej potrzeby próbowania sił w każdej z nich, największym zainteresowaniem cieszyły się oczywiście te z pod znaku VR. Gier z zastosowaniem okulusa było kilka, w tym różne atrakcje typu wideoklipy 360, jednak niekwestionowanym hitem imprezy okazało się Keep Talking and Nobody Explodes. Rozgrywka dla dwóch lub więcej osób polegała na wspólnym rozbrojeniu bomby. Oczywiście, nie było to zadanie proste. Filmowe reguły o przecinaniu czerwonego kabla na nic się tu nie zdały. Jedna osoba przyodziewa okulusa, dając wszelkie informacje na temat kabli, baterii i przeróżnych dziwnych rzeczy znajdujące się na bombie. Druga osoba natomiast, mając przed sobą instrukcję obsługi poszczególnych modułów miała za zadanie poinstruować naszego sapera w tym, jak rozbroić bombę. Zagadki są przemyślane i wymagają sprawnej kooperacji w celu osiągnięcia sukcesu. Nie dziwi więc fakt, że właśnie ta produkcja została czarnym koniem gier wideo tegorocznego festiwalu.
Interaktywne wystawy były otwarte dla odwiedzających każdego dnia przez prawie 10 godzin, rzadko więc dochodziło do sytuacji, gdy ktoś musiał niecierpliwie czekać, aż zwolni się jakieś stanowisko. Nawet jeśli doszło do takiej sytuacji, z reguły ludzie których spotykałem na festiwalu byli więcej niż chętni aby podyskutować na temat gry czy tam filmu, z którym się miało przed chwilę styczność. To niewątpliwie jedna z zalet eventu, pomijając jakieś poszczególne losowe osoby które zjawiły się tam przypadkiem, większość osób jednak wydawała się być wielce zainteresowana tym, co dzieje się na festiwalu.
Jeśli chodzi o animacje i wideoklipy, panowała tutaj szeroka różnorodność. Krótkometrażowe filmiki bawiły, wzruszały i nierzadko zmuszały do refleksji. Pełen pakiet emocji w cenie wejściówki. Z racji tego, że było ich ponad 70, zajęłoby mi wieki opisywanie każdego z nich. Wiele z nich przewijało się już przez różne festiwale międzynarodowe, więc większość z nich na obecną chwilę ciężko gdziekolwiek obejrzeć. Jako, że animacje są bardzo subiektywne, dość często sprowadzają się do gustu i osobistych odczuć osoby oglądającej. Ciężko więc stwierdzić, dlaczego dana animacja jest lepsza od drugiej i czy w ogóle. Zwycięzcą konkursu okazała się subtelna produkcja Reka Busci pt. Miłość. Trwający 15 minut magiczny obraz ukazuje miłość u korzeni, w najczystszej, kosmicznej wręcz postaci, zgrabnie posługując się przy tym formą.
https://www.youtube.com/watch?v=znWoKqfI-go
Wideoklipy w tym roku to rzecz nowa, kategorię tę dodano na tegorocznej odsłonie festiwalu. W poprzedniej edycji gdzieś tam się pojawiały, od 2016 stanowią już kategorię konkursową. Domyślam się, że wybranie z pośród setek czy może nawet i tysięcy wideoklipów, które przewinęły się przez scenę muzyczną w czasie objętym przez konkurs, wybranie tych 24 do konkursu było czasochłonnym wyzwaniem. Kategoria można powiedzieć najbardziej błaha z pośród wyżej wymienionych, nie kryję jednak, że niosła ulgę, po całym dniu festiwalu móc po prostu siąść i posłuchać muzyki. Oczywiście nie o muzykę tu chodzi, tylko o ocenę wideoklipu, jak to zostaliśmy poinformowani przed projekcją, aby nie oceniać pod kątem muzycznym, tylko wizualnym. Ciężko jednak te dwie rzeczy rozdzielić, kluczem dobrego clipu jest właśnie to, że współgra on z utworem. Każdy z nas zna takie kawałki, które spodobały się dopiero właśnie po obejrzeniu teledysku. Organizatorzy postarali się jednak, aby clipy różniły się od siebie, jak tylko się da. Czarnym koniem wideoklipu został utwór Wedding, grupy Polica.
https://www.youtube.com/watch?v=fG8JMSMDICI
Cechą wyróżniającą festiwal w tym roku był fakt, że to publiczność głosuje, wybierając zwycięzców poszczególnych kategorii. Przed każdym seansem każdy dostawał karteczkę, którą należało przerwać w odpowiednim przedziale punktowym od 1 do 5. System niezwykle prosty, przysporzył jednak niektórym sporo problemów. Nieraz spoglądałem na osobę obok mnie, która głowiła się obracając karteczkę na wszystkie strony, zastanawiając się od której strony ugryźć tą zagadkę. Sporo wydarzeń takich jak właśnie wernisaż gier wideo czy jakieś pomniejsze występy były za darmo, sam karnet i wejścia na poszczególne zdarzenia też nie obciążają zbytnio portfela. Siłą festiwalu jest na dobrą sprawę całokształt. Jeśli by rozłożyć poszczególne wydarzenia na osobne, autonomiczne eventy, to z każdej z tych kategorii znalazłaby się bardziej konkretna, obfitująca w lepszy repertuar propozycja. Jeśli miałbym zawrzeć Katowicki festiwal w jednym przymiotniku, nazwałbym go po prostu luźnym. Nawet kiedy zdarzają się wpadki, ktoś się stresuje ogłaszając film i dostaje gromkie brawa otuchy od publiczności, czy jakieś pojedyncze problemy techniczne, wszystko to tworzy swoistą otoczkę. I właśnie ona sprawia, że jest to wydarzenie, które warto sprawdzić.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe / strona główna festiwalu: arsindependent.pl