Jeden z wielkich graczy w weneckim konkursie przedstawił swój najnowszy film rzutem na taśmę – ostatniego dnia festiwalu. Emir Kusturica przez dziewięć lat zbierał siły i pomysły, żeby w końcu stworzyć On The Milky Road. I uzbierało się tego trochę za dużo.
Serbski reżyser obsadził samego siebie w głównej roli jako utalentowanego muzyka, hodowcę sokołów – Kostę. Jest rok 1993, wojna na Bałkanach trwa w najlepsze, a lokalni mieszkańcy starają się jakoś funkcjonować. Postać Kusturicy transportuje mleko z wioski do domu na odludzi, gdzie mieszka piękna Milena (Sloboda Micailovic) ze swoją matką. Kobieta w obozie dla osób zagubionych odnajduje tajemniczą Serbko-Włoszkę (Monica Bellucci), którą postanawia wydać za mąż za swojego brata, który wrócić ma z Afganistanu. Jednak pałający zemstą mąż przyszłej panny młodej ma do kobiety inne plany. Po wyjściu z więzienia w Londynie wraca do rozbitej Jugosławii ze swoimi żołnierzami i rozpętuje się prawdziwe piekło na ziemi.
Zobacz również: Aktorzy z przypadku
Pierwsza część filmu Kusturicy to kino, jakie znamy z Underground i Czarny kot, biały kot – bałkańska dusza hula w najlepsze, pije rakiję, śpiewa i tańczy mimo świszczących obok uszu kul. W tych sekwencjach nawet absolutnie przesadzone elementy daje się przełknąć, gdyż należą one do tego szaleńczego świata. Panna młoda przyszywa Kusturicy ucho, które stracił w drodze do jej domu. Albo co chwila pojawia się kura, skacząca jak szalona do lustra. W domu kobiet jest też nieokiełznany zegar, raniący każdego, kto próbuje go naprawić. Natura i kultura istnieją obok się w jakiejś dziwnej harmonii. Nawet upchnięte gdzieś symbole (wąż pijący mleko, sokół – symbol Serbów) nie kują w oczy. Jednak kiedy para głównych bohaterów zaczyna szaloną ucieczkę przed ścigającymi ich żołnierzami, robi się naprawdę nieznośnie. Kusturica nie wie, gdzie przestać. Mamy sceny pościgu godne filmów szpiegowskich, głupkowatych żołdaków rodem z francuskich komedii, realizm magiczny (para bohaterów potrafi latać!), a na koniec – wybuchające w powietrze barany. Dość szybko magia przeradza się w kicz, a efekty specjalne zaczynają śmieszyć, a symbole zamiast sugerować, tylko irytują.
Przy całym bałaganie, jakim jest On The Milky Road, Bellucci zachowała wiele godności, dając swojej postaci wystarczająco dużo tajemniczości i ciepła. Kusturica – o dziwo – nie szarżuje swoją postacią, choć nie mógł się powstrzymać przed kilkoma scenami, w których prezentuje się bez koszuli… Na osobną uwagę zasługują zdjęcia, przestawiające Bałkany jako wspaniałą, różnorodną krainę, z zielonymi łąkami, czystymi rzekami i urodziwymi łańcuchami górskimi. To, i pierwsza połowa filmu, są warte zapamiętania na dłużej.
Festiwal w Wenecji dobiega końca i w sobotę poznamy laureatów konkursów – w tym najważniejszego: przekonamy się, do kogo powędruje Złoty Lew. Pora zatem na krótkie podsumowanie… prosto z plaży na Lido.
Zobacz pozostałe artykuły z festiwalu w Wenecji
Ilustracja wprowadznie: materiały prasowe / ACSC