Ostatniego dnia w Cannes, rzutem na taśmę, zobaczyliśmy dwa fantastyczne filmy w konkursie, które namieszać mogą w głowach jurorów przyznających Złote Palmy. Paul Verhoeven i Asghar Farhadi zrealizowali opowieści, których zalążkiem jest bardzo podobne zdarzenie, wpływające na postępowanie bohaterów. Sposób, w jaki postacie poradzą sobie z tym faktem, jest zupełnie różny.
KONKURS GŁÓWNY
Elle
reż. Paul Verhoeven
Michelle (Isabelle Huppert), właścicielka dochodowej firmy zajmującej się produkcją gier wideo, zostaje napadnięta i zgwałcona w domu przez zamaskowanego napastnika. Zamiast zgłosić się na policję, kobieta sprząta bałagan, bierze kąpiel i udaje, że nic się nie stało. Idzie do szpitala i informuje o tym fakcie swoich najbliższych (byłego męża oraz najbliższą przyjaciółkę i jej partnera), ale przechodzi nad tym przykrym zdarzeniem do porządku dziennego. Pewnie zapominałaby w ogóle o tym fakcie, gdyby nie SMSy, które wysyła napastnik oraz film z animacją z gry, którą projektuje jej firma – ktoś podmienił twarz napastowanej tam księżniczki na zdjęcie Michelle.
Bohaterka uwikłana jest w dość skomplikowane relacje ze swoimi znajomymi (sypia z mężem koleżanki, flirtuje z żonatym sąsiadem z naprzeciwka) i rodziną (pomaga finansowo synowi w związku z ciężarną kobietą, odwiedza matkę otaczającą się młodszymi kochankami) oraz skrywa pewien fakt z przeszłości, który bez wątpienia motywuje jej zachowanie. Jest córką seryjnego mordercy, który zabił prawie trzydzieści osób i odsiaduje ciągle wyrok w więzieniu. Jako dziewczynka trafiła na pierwsze strony gazet, była wielokrotnie przesłuchiwana przez stróżów prawa – stąd jej niechęć do policji. Gdyby nie ton opowieści, który zdecydował się dać filmowi reżyser, obejrzelibyśmy pewnie typową burżuazyjną francuską tragikomedię.
Praktycznie od pierwszych scen Elle wiemy, że bohaterka nie jest osobą przeciętną i niełatwo ją złamać. Grająca Michelle Huppert daje kolejny, po świetnym Things To Come pokazanym w Berlinie, koncert gry aktorskiej. Jej ironiczne komentarze, czarny humor i niejasna, pokręcona psychika nadają filmowi zupełnie nowego, nieprzewidywalnego wymiaru. Opowieść uderza w tony, o które film o tego typu tematyce nie podejrzewaliśmy. W humorystycznych obserwacjach Verhoeven nie cofnie się przed niczym: a to bohaterka oskarża kota, że nie podrapał napastnika, albo decyduje się odwiedzić piwnicę oprawcy, wiedząc dobrze, że igra z ogniem. Niepokojąca jest motywacja postaci, wiedziona przez przeszłość, poczucie winy oraz potrzebę obrony samej siebie. Za tą rolę należy się nagroda – Sonia Braga właśnie poznała główną konkurentkę w walce o laury w Cannes.
Choć zabrzmi to co najmniej dziwnie, Elle jest filmem przyjemnym w oglądaniu, perwersyjnie zabawnym oraz niezwykle feministycznym w przesłaniu. Kobiety, traktowane przez mężczyzn jako narzędzia i obiekty do zaspokajania swoich potrzeb, mają w końcu okazję do rewanżu.
Ocena Movies Room: 90/100
The Salesman (Forushande)
reż. Asghar Farhadi
Irański reżyser ostatnio opuścił Cannes z nagrodą za Przeszłość. W tym roku powinien być w ścisłej czołówce w wyścigu o Złote Palmy, bo The Salesman to perfekcyjny, trzymający w napięciu dramat neorealistyczny ze świetnymi rolami głównych aktorów.
Parafrazując Hitchcocka, film rozpoczyna się – dosłownie – od trzęsienia ziemi, a potem napięcie rośnie. Emad (Shahab Hosseini) i Rana (Taraneh Alidoosti) muszą wyprowadzić się ze swojego mieszkania, bo budynek jest niestabilny i grozi zawaleniem. Kolega z grupy teatralnej, pracującej nad wystawieniem Śmierci komiwojażera, oferuje parze lokum, które do tej pory wynajmował samotnej matce. Była lokatorka nie pozbyła się jeszcze wszystkich rzeczy i kontakt z nią jest dość utrudniony. Któregoś wieczora dochodzi do incydentu: Rana otwiera drzwi przez domofon komuś, kogo bierze za wracającego z pracy męża. Kiedy Emad w końcu dotrze do domu, odnajdzie puste mieszkanie i ślady krwi. Sąsiedzi, słysząc krzyki ruszyli na pomoc i znaleźli kobietę nieprzytomną w łazience, po czym zabrali ją do szpitala. Po założeniu kilku szwów i opatrunku może wrócić do domu. Wydarzenie to zmieni na zawsze dynamikę w związku tej pary.
Żyjąc w kraju o bardzo surowych religijnych obostrzeniach, kobieta nie chce iść ze skargą na policję. Delikatnie zasygnalizowany jest fakt, że musiałaby się tłumaczyć z tego, jak obcy mężczyzna wszedł do ich mieszkania i postawiłoby to ją w jeszcze bardziej niekomfortowej sytuacji. Emad szuka zatem sprawiedliwości na własną rękę. Nie jest on do końca motywowany potrzebą fizycznej zemsty, ale czuje się upokorzony. Jego żona, ze zrozumiałych względów, jest kłębkiem nerwów, żądając od pracującego jako nauczyciel mężczyzny żeby został z nią w domu, a jednocześnie, żeby zostawił ją w spokoju. Para próbuje zataić zdarzenie przed współpracownikami, ale prawda wyjdzie na jaw. Dla mężczyzny staje się to jeszcze większym powodem do wstydu i motywuje go jeszcze bardziej do znalezienia napastnika, który zostawił w mieszkaniu klucze, telefon, skarpetki i pieniądze. Dość szybko bohaterowie domyślają się, że mieszkająca przed nimi kobieta przyjmowała w swoim lokum wielu mężczyzn. Słowo „prostytucja” nie pada w filmie ani raz, bo w pojęciu władz Iranu taka działalność w tym kraju nie ma miejsca.
Farhadi mistrzowsko stopniuje napięcie, równolegle prowadząc wątek życia domowego pary oraz ich pracę w teatrze. W finale dojdzie do emocjonalnego połączenia epizodów, kulminujących w przejmującym spotkaniu dwóch rodzin. Podjętych kroków i wprawionej raz w ruch maszyny nie da się zatrzymać. Męska duma, próżność i brak współczucia doprowadzą do czającej się za rogiem tragedii.
Ocena Movies Room: 90/100
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe