31. Warszawski Festiwal Filmowy – Dzień 3, maoiści, yakuza i macedońska mafia

Trzeci dzień imprezy jak do tej pory przyniósł nam najdojrzalsze owoce. Wytypowane przez nas na ten dzień filmy nie zawiodły pokładanych w nich oczekiwań. Punktem wspólnym rzeczonej trójki jest to, że każdy z tych dzieł przedstawia w mniejszym lub większym stopniu problemy, z jakimi para się lokalna społeczność żyjąca w danym miejscu.

Na pierwszy ogień poszła znakomita „Czarna kura” Min Bahadura Bhama. To opowieść o dwójce nepalskich chłopców, którzy marzą o tym, by hodować własną kurę. Życie jednak stawia przed nimi kolejne przeszkody, z którymi będą musieli się uporać. Wskutek pewnych okoliczności zostają bowiem pozbawieni swojego zwierzaka, w związku z tym udają się w podróż, by go odzyskać. Ukazanie kraju będącego w środku wojny domowej z perspektywy dwojga wałęsających się po ogarniętym konfliktem terytorium było zaiste świetnym pomysłem. Bardzo długie ujęcia, którymi posługuje się Bham, wprowadzają nas w odpowiedni nastrój. Sam reżyser dystansuje się w ten sposób, dając historii sporą swobodę. Przyglądamy się codziennemu życiu Nepalczyków, w którym powszednie rytuały przecinają się z trwającą rebelią maoistów. Bham w swoim niezwykle osobistym powrocie do rodzinnej wioski z wyczuciem zagłębia się w najprostsze elementy codziennego życia, odkrywając dla nas kolejne warstwy horroru, jaki spotkał mieszkańców tego kraju w okresie wojny partyzanckiej w latach 1996-2006.
Ocena Movies Room: 85/100

czarna kura
Następną pozycją jest „Ryuzo i siedmiu najemników” Takeshiego Kitano. To zabawna, sympatyczna, acz posiadająca również pewne poważniejsze refleksje produkcja. Kitano przedstawia nam grupkę staruszków – dawnych członków yakuzy – którzy po latach emerytury postanawiają powrócić do swojego zawodu. Na swej drodze napotykają grupę oszustów trudniących się wyłudzaniem pieniędzy. To coś, z czym dawni zbieracze haraczów pogodzić się nie mogą – stają więc do swojej prawdopodobnie ostatniej walki o terytorium. Sam koncept jest dość groteskową wersją filmów gangsterskich z Kraju Kwitnącej Wiśni. Znajdują się w nim także pewne elementy dzieł typu „Siedmiu samurajów” (z początku jest sam Ryuzo, by z czasem na ekranie pojawiali się kolejni tytułowi protagoniści, a każdy z nich zostaje pokrótce przedstawiony). „Ryuzo i siedmiu najemników” to w udany sposób skomponowana seria zabawnych, prześmiewczych scen z podstarzałymi gangsterami. Nie sposób się nie uśmiechnąć na widok chociażby epizodu z udziałem członka grupy, który ubiera się i zachowuje się (albo raczej – próbuje to robić) na wzór kultowego Steve’a McQueena. Wciąż jednak znajduje się miejsce na pewien szacunek do tradycji. Śmieszni przez większość czasu dziadkowie – z Ryuzo na czele – pomimo swoich anachronizmów mogą wzbudzać pewną sympatię. Szczególnie na tle młodszej grupy nieposiadających własnych zasad gangsterów Liga Jednego Smoka, jak tytułuje się nowo sformowana „rodzina”, wyglądają jak strażnicy dawnych reguł, wprowadzając wątek nostalgii.
Ocena Movies Room: 80/100

ryuzo
Na deser zostawiliśmy sobie „Lazara”. Film Svetozara Ristovskiego jest historią o młodym mieszkańcu Macedonii, tytułowym bohaterze, który żyje z działalności w mafii, czerpiąca swe dochody z nielegalnego przetransportowywania emigrantów na tereny Unii Europejskiej. To obraz o problemie jednego człowieka żyjącego przez lata w stagnacji, dopóki nie spotkał Kateriny, kobiety, która zmieniła jego spojrzenie na świat, sprawiła, że na nowo odżył. Rzeczywistość ukazana w „Lazarze” daleka jest jednakże od idyllicznej historii miłosnej. Przede wszystkim mężczyzna ma problemy z zerwaniem z dawnymi nawykami, z wygodnym, ustawionym życiem, a prawdopodobnie najbardziej z reakcją bliskich mu osób. Film dotyka zatem bardziej uniwersalnych problemów, które na co dzień targają ludźmi, hamują ich przed możliwościami rozwoju. Dodatkowym, całkiem nieźle wyeksploatowanym w tak krótkim czasie ekranowym wątkiem „Lazara” jest rozgrywający się w tle dramat migrantów w Macedonii. Senna atmosfera, wzbogacona dyskretnymi, klimatycznymi dźwiękami, zamykają obraz Ristovskiego w interesującą całość. To wszystko składa się na solidny, choć posiadający pewne niedociągnięcia projekt. Przykładowo, choć wiele dobrego można powiedzieć o odgrywających główne role Vedrana Živolića i Natašy Petrović, to nie sposób nie wytknąć twórcom pójścia na skróty w połączeniu ze sobą uczuciem Lazara i Kateriny.
Ocena Movies Room: 70/100

lazar

Zastępca redaktora naczelnego

Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?