Na ceremonię, która rozpoczęła się tuż po godzinie dziewiętnastej, czekali wszyscy, którzy obstawili swoich ulubieńców w wyścigu o Złotą Palmę. W tym roku, z braku jednego, wyraźnego faworyta, każdy typujący mógł mieć rację. Nagrody, które rozdano w Pałacu Festiwalowym na La Croisette, trafiły w ręce kilku twórców, którzy faworyzowani byli przez przedstawicieli mediów, ale nie obyło się bez kilku niespodzianek – w tym największej, w przypadku głównego lauru.
Główna nagroda canneńskiego festiwalu przypadła Jaques’owi Audiardowi za „Dheepana”. Francuski reżyser gościł już kilkukrotnie na lazurowym wybrzeżu, gdzie otrzymał dwa razy Grand Prix za „Z krwi i kości” oraz „Proroka”. W najnowszym filmie skupia się na imigrantach ze Sri Lanki, którzy opuścili swój kraj w wyniku wojny domowej i trafiają do Francji. Coś, co na początku wydaje się spełnieniem marzeń i bajką, powoli przeradza się w koszmar rodem z rodzinnych stron. Przeszłość dogania bohaterów filmu w najbardziej zaskakującym momencie.
“Dheepan” nie należał do ścisłego grona faworytów i Złota Palma dla Audiarda jest dużym zaskoczeniem – zważywszy, że jego poprzednie produkcje oceniane są przez fachowców o wiele wyżej.
Druga w hierarchii ważności nagroda, Grand Prix, trafiła w ręce debiutanta – Węgra László Nemesa za „Son of Saul” („Syn Szawła”). Szokujący, wciągający w każdej minucie obraz członka Sonderkommando w obozie zagłady Auschwitz-Birkenau bez wątpienia zasłużył na nagrodę i spotkał się z gorącym przyjęciem krytyków. Naszą recenzję znajdziesz tutaj.
Trzecie miejsce, bo trudno inaczej nazwać Nagrodę Jury, przypadło „The Lobster” w reżyserii Yorgosa Lanthimosa. Surrealistyczny, gorzki film opowiadający o powierzchowności w relacjach międzyludzkich zasłużenie znalazł się na podium, choć wielu chciało widzieć go odrobinę wyżej. Przeczytaj nasze wrażenia z filmu tutaj.
Docenionym w kategorii Najlepszego Reżysera został Hou Hsiao-hsien za „The Assassin”. Piękna, dopracowana w każdym detalu, wizualnie i scenograficznie, opowieść tajwańskiego mistrza długo typowana była do zwycięstwa w głównej kategorii. Trudno jednak wyobrazić sobie lepszą nagrodę dla tego niełatwego w odbiorze, ale urzekającego, konsekwentnie zrealizowanego obrazu.
Aktorem, którego rola zachwyciła Jury w tym roku najbardziej, został zgodnie z naszymi przewidywaniami Vincent Lindon za „La Loi du Marche” („The Measure of a Man”). Oparta na bardzo stonowanych środkach wyrazu postać prowadzi nas przez życie mężczyzny w średnim wieku, starającego się znaleźć pracę na trudnym rynku zatrudnienia. Bohater, wbrew sobie, godzi się na uwłaczające jego systemowi wartości zajęcie. Recenzja z filmu tutaj.
Dużą niespodzianką okazała się nagroda dla Najlepszej Aktorki, którą podzieliły między sobą Rooney Mara za „Carol” oraz Emmanuelle Bercot za „Mon Roi”. Niezwykle zaskakująca decyzja Jury pozostawiła faworytkę w tej kategorii, Cate Blanchett, bez wyróżnienia. Przeczytaj dwie skrajne recenzje z obydwu filmów tutaj i tutaj.
Michel Franco za „Chronic” otrzymał nagrodę za Najlepszy Scenariusz. Historia opiekuna (w tej roli świetny Tim Roth) zajmującym się osobami śmiertelnie chorymi i niepełnosprawnymi opowiedziana jest w minimalistyczny sposób, zadając więcej pytań niż udzielając łatwych odpowiedzi. Wielu krytyków zarzucało filmowi niepasujące do całości zakończenie. Widocznie fakt ten zupełnie nie przeszkadzał Jury w docenieniu opowieści.
W czasie niedzielnego wieczoru poznaliśmy także zdobywcę Caméra d’Or, lauru dla najlepszego debiutanckiego filmu pokazywanego w Cannes (zarówno w konkursie głównym, Un Certain Regard oraz Seminarium Krytyków i Directors Fortnight). Nagroda przypadła Césarowi Acevedo za „La Tierra y la Sombra” („Land and Shade”), historię o kolumbijskim, starzejącym się rolniku, który powraca w rodzinne strony, by opiekować się śmiertelnie chorym synem w ostatnich dniach jego życia.
Honorową Palmę otrzymała Agnes Varda, urodzona w Belgii reżyserka, autorka kilkudziesięciu filmów (m.in. „Plaże Agnes”, „Cleo od 5 do 7”), prawdziwa legenda kina.
Wczoraj wyniki konkursu Un Certain Regard ogłosiło Jury pod przewodnictwem Isabelli Rossellini. Główny laur przypadł islandzkiemu „Hrutar” („Barany”) w reżyserii Grímura Hákonarsona.