TOP 2018 – Najlepsze filmy roku! | Ranking

Oto najlepsze filmy 2018 roku! Na bieżąco aktualizujemy ranking o nowe premiery! Dzięki comiesięcznej aktualizacji każdy z Was będzie mógł dowiedzieć się, co w kinach (i nie tylko) piszczy sprawdzając co warto obejrzeć według naszej redakcji!


Sprawdź również:

Najlepsze horrory

Najlepsze filmy akcji

Najlepsze komedie

Najlepsze bajki i filmy dla dzieci


Najlepsze premiery października:

Jak pies z kotem (premiera 19.10) reż. Janusz Kondratiuk

Ocena recenzenta – 70/100

Nie zmieni to faktu, że dostajemy kolejny dobry rodzimy tytuł. Jak pies z kotem zrobiony z klasą komediodramat. Kondratiuk czuje temat (choć w sumie trudno aby nie czuł), a wszystkie aspekty osobiste, jakie ma ten film, rozłożył odpowiednio. Dlatego też jego produkcja oczarowała dziennikarzy i jury festiwalu w Gdyni. A w przyszłości oczaruje jeszcze nie jedną osobę. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ)

fot. Akson Dystrybucja

Climax (premiera 19.10) reż. Gaspar Noe

Ocena recenzenta – 100/100

Odpowiedź leży zapewne gdzieś w sumieniu każdego z nas, w indywidualnych kompetencjach poznawczych i percepcyjnych oraz w umiejętności wyobrażenia sobie faktu, iż Gaspar rzeczywiście biegał z kamerą w dłoniach po tych opuszczonych przez Boga korytarzach. Szczególnie to ostatnie jest naprawdę godne podziwu, tym bardziej że podobno motywacją twórcy do podjęcia się realizacji niniejszego filmu był zwyczajny brak środków finansowych. Jeśli więc udało mu się nakręcić arcydzieło z tak niskich pobudek, to aż strach pomyśleć, do czego jest zdolny at his best. Oby było mi dane tego momentu doczekać. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ)

Fot. kadr z filmu Climax

Źle się dzieje w El Royale (premiera 12.10) reż. Drew Goddard

Ocena recenzenta – 90/100

Źle się dzieje w El Royale wciąga od samego początku i nie sposób się na nim nudzić, gdyż jest po prostu świetną rozrywką. Jeśli lubujecie się w filmach osadzonych w dużej mierze w jednej lokalizacji, w której do czynienia mają ze sobą intrygujący bohaterowie, a także tak jak ja jesteście fanami Quentina Tarantino, to z całą pewnością jest to produkcja dla Was. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ).

7 uczuć (premiera 12.10) reż. Marek Koterski

Ocena recenzenta – 92/100

Marek Koterski wrócił więc z wielkim filmem. Nie wiem, czy jest w stanie osiągnąć on podobny status co kultowy Dzień świra, jednak przy pierwszym obcowaniu ze sobą wzbudził we mnie chyba podobne emocje. Jeśli to właśnie przez dopieszczanie tego filmu trzeba było czekać nań prawie okrągłe 7 lat od premiery poprzedniego, to ja już w swoim kalendarzu grubymi kreskami zakreślam rok 2025. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ)

22 lipca (premiera 10.10) reż. Paul Greengrass

Ocena recenzenta – 85/100

Teraz za to, aby przywrócić wiarę w to, co się wydarzyło, zabrał się Netflix. Zadanie było piekielnie trudne, bo rany się jeszcze nie zagoiły (i pewnie nigdy nie zagoją) dlatego nie czas i nie miejsce, aby robić komukolwiek patetyczną laurkę. Do tego projekt dostał Paul Greengrass, czyli człowiek, jakby nie patrzeć, od kina trochę innego rodzaju. Była to jednak fantastyczna decyzja. W dodatku, jeśli chodzi o ten projekt, na pewno niejedyna. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ)

fot. Netflix

Najlepsze premiery września:

Kler (premiera 28.09) reż. Wojciech Smarzowski

Ocena recenzenta – 90/100

To film, którego nie ma co bojkotować, którego nie ma co propagować. To film, który w kinach wypadałoby poprzedzić wspólnym odśpiewaniem Boże coś Polskę. I który każdy powinien obejrzeć! (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ)

fot. Bartek Mrozowski

Tajemnice Silver Lake (premiera 21.09) reż. Robert David Mitchell

Ocena recenzenta – 85/100

Tajemnice Silver Lake nie stanowią zatem wewnętrznie spójnego i skrzętnie zaplanowanego wywodu przeznaczonego do całościowej interpretacji – to wykraczająca poza wszelkie ramy i konwencje szydera z ludzkiej potrzeby i jednocześnie niemożności zrozumienia. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ)

Fot. kadr z filmu Tajemnice Silver Lake

Fot. kadr z filmu Tajemnice Silver Lake

Kamerdyner (premiera 21.09) reż. Filip Bajon

Ocena recenzenta – 75/100

Rzadko kiedy w Polsce zdarza się tak duży film, dlatego samą wielkość tego projektu już trzeba docenić. W dodatku jak na dłoni widać fakt, iż nie powstał on tylko z racji chęci poszerzenia skali rozmachu rodzimych produkcji. To przemyślany i udany film, wśród ostatnich produkcji Bajona wyróżniający się zdecydowanie na plus. I pokazujący, że reżyser ten nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ)

fot. Marcin Makowski

Dogman (premiera 14.09) reż. Matteo Garrone

Ocena recenzenta – 70/100

W ostateczności jednak Dogman uchodzi za dzieło uzupełniające warsztat włoskiego reżysera i z powodzeniem wpisujące jego osobę w poczet festiwalowych pewniaków. Dla jednych byłaby to zapewne życiowa porażka, zważywszy na fakt, iż wrota do najważniejszych festiwali filmowych świata otwiera się już przy użyciu niezwykle uniwersalnego klucza, ale wygląda na to, że Garrone nie ma z tą łatką najmniejszego problemu. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ)

Fot. kadr z filmu Dogman

Czarne bractwo. BlacKkKlansman (premiera 14.09) reż. Spike Lee

Ocena recenzenta – 80/100

Czarne bractwo. BlacKkKlansman działa tak dobrze dlatego, że okazuje się obrazem  złożonym w kontekście intencji. Opowiadając o rasistowskich prześladowaniach i przeszłym ideologicznym zezwierzęceniu Stanów Zjednoczonych jednocześnie w całości trzyma się na uzasadnionej popkulturowej nostalgii. Nostalgii do wytapirowanych włosów, śledczych akcyjniaków klasy B czy kolorowego disco wypychającego powoli ciągnące się pod stopami boogie. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ)

Plakat promujący film BlacKkKlansman 

Fot.: Focus Features

Fokstrot (premiera 14.09) reż. Samuel Maoz

Ocena recenzenta – 90/100

Fokstrot jest produkcją prawie idealną, poza przyciężkawą sekwencją końcową, gdzie wracamy znowu do mieszkania. Jednak ten bogaty w znaczenia film przemówił do widzów i jurorów wielu festiwali filmowych. Reżyser Samuel Maoz przyznaje, że do tej pory tylko dwa razy miał na sobie garnitur. Pierwszy raz podczas swojej bar micwy, drugi raz w 2009 roku w Wenecji. W 2017 roku zrobił to po raz trzeci, odbierając Srebrnego Lwa na weneckim festiwalu. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ)

Kadr z filmu Fokstrot / fot. materiały prasowe

Kadr z filmu Fokstrot / fot. materiały prasowe

Najlepsze premiery sierpnia:

Mission: Impossible – Fallout (premiera 27.08) reż. Christopher McQuarrie

Ocena recenzenta – 75/100

Misssio Impossible: Fallout to film niemożliwe dobrze udany. Rzadko która seria trzyma taki poziom przy kolejnych, dalszych częściach. Cechą wspólną są elementy, które pojawiają się zawsze, dzięki którym cykl jest rozpoznawalny od razu. Mowa tutaj o samoniszczących się  nagraniach, podszywaniu się pod innych ludzi za pomocą specjalnych  masek i oczywiście charakterystycznym motywie muzycznym. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ)

fot. kadr z Mission: Impossible – Fallout

Najlepsze premiery lipca:

Mamma Mia: Here We Go Again (premiera 27.07) reż.  OI Parker

Ocena recenzenta – 75/100

Film ten ma bowiem jedną, największą i niezaprzeczalną zaletę. Jest jakieś 60 razy tańszy od prawdziwych wczasów w Grecji, a przez dwie godziny w kinie oferuje podobne doznania. Mamma Mia: Here We Go Again to definicja filmu wakacyjnego. Z całym dobrodziejstwem takowego inwentarza. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ).

Mamma Mia

McQueen (premiera 20.07) reż. Ian Bonhôte

Ocena recenzenta – 85/100

Zamiast żargonu i suchych faktów otrzymujemy bowiem emocjonalny portret człowieka, który z pucybuta stał się ikoną, szarpaną demonami duszę, której artystyczna wrażliwość i siła ekspresji zadziwiła świat mody. McQueen to świetnie zrealizowany film, w którym poetyckie sekwencje doskonale współgrają z archiwalnymi nagraniami i wywiadami. Tragiczna historia napisana przez życie, która porusza i fascynuje. Murowany kandydat do Oscara za najlepszy film dokumentalny. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ).

Kadr z filmu McQueen / materiały prasowe

Iniemamocni 2 (premiera 13.07) reż. Brad Bird

Ocena recenzenta – 70/100

Najlepiej animacja radzi sobie jednak z tym, z czym powinna, czyli zabawianiem odbiorców, na których będzie jej zależeć najbardziej. To przecież bajka dla dzieci, a dzieci w tego typu produkcji będą uśmiechać się najbardziej na widok wykorzystania mocy bohaterów. Tego jest tu mnóstwo, a przy tym jest bardzo kreatywnie prowadzone. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ).

Iniemamocni 2

Whitney (premiera 6.07) reż. Kevin Macdonald

Ocena recenzenta – 85/100

Wybrzmiewająca w finalnych minutach piosenka I Wanna Dance With Somebody w wersji a capella nie tylko utrwala nas w przekonaniu o tym, jak wspaniały głos utracił świat muzyki. Zwracając uwagę na słowa dostrzeżemy w tej piosence tęsknotę za prawdziwą, niewinną miłością i strach przed samotnością. Whitney nie będzie już taka sama po obejrzeniu tego dokumentu. Podobnie jak jej przeboje. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ).

Kadr z filmu Whitney, reż. Kevin Macdonald


Najlepsze premiery czerwca:

Dziedzictwo. Hereditary (premiera 22.06) reż. Ari Aster

Ocena recenzenta – 85/100

Dziedzictwo. Hereditary to nawet w ostatnim, bardzo dobrym dla kina grozy okresie perełka. Film emocjonujący, a przy tym bardzo racjonalnie wykorzystujący wszystkie środki straszące. Po jego seansie dużo bardziej będziesz bał się o swój umysł, niż o ciało, co również może przysporzyć mnóstwo problemów ze scen. Nie mówię tego jednak z autopsji, bo sam zasnąć po seansie jeszcze nie próbowałem… (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ).

hereditary

fot. materiały prasowe

Zimna wojna (premiera 8.07) reż. Paweł Pawlikowski

Ocena recenzenta – 90/100

Aktorskie wybory Pawlikowskiego są trafione w dziesiątkę. Tomasz Kot ma w sobie delikatność i spokój, Kulig świetnie oddała wewnętrzne katusze, przez które w kolejnych etapach życia przechodzi jej bohaterka, a Szyc gra jedną z najbardziej stonowanych ról w swojej karierze. Jego postać, choć z gruntu funkcjonuje jako antagonista, nie jest ani zła, ani dobra. Wielka zasługa w tym doskonale napisanego scenariusza, który nie tylko perfekcyjnie nakreśla bohaterów, ale też ani na chwile nie zostawia nas w próżni. Jeżeli ktoś chciałby nauczyć się, jak wypełnić sensownie dziewięćdziesiąt minut na ekranie, powinien zapisać się do Pawlikowskiego na korepetycje. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ).

zimna wojna kot kulig siano

fot. Łukasz Bąk

Thelma (premiera 8.07) reż. Joachim Trier

Ocena recenzenta – 80/100

Można by jeszcze wspomnieć i powiedzieć co nieco o niedociągnięciach Thelmy, bo takowe również występują, lecz tracą one większe znaczenie w konfrontacji z subtelną i niesamowicie impresyjną poetyką Triera. Takie ubytki jak upraszczanie i „przepychanie” konkretnych elementów fabuły i akcji czy momentami zbyt agresywne wyłamywanie się z konwencji, pozostaną całkowicie niezauważone i w konsekwencji zapomniane, gdy uda nam się już wejść w intymną relację ze światem przedstawionym. Bo Thelma właśnie na to liczy – na to, że będziecie w stanie ją poczuć, a nie tylko obejrzeć. Ja wciąż ją czuję. Zobaczymy, czy i na was zadziała w podobny sposób. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ).

Fot. kadr z filmu Thelma

Fot. kadr z filmu Thelma

Przebudzenie dusz (premiera 1.07) reż. Jeremy Dyson, Andy Nyman

Ocena recenzenta – 80/100

Filmowa adaptacja popularnej sztuki Ghost Stories, pokazywanej na londyńskim West Endzie, zachowuje wszelkie znamiona oryginału. Przeraża, zaskakuje, angażuje emocjonalnie. Nie ma w tej produkcji na szczęście żadnych znamion teatralności. Stawiając na epizodyczną strukturę Przebudzenie dusz jest ukłonem w stronę klasycznych, brytyjskich horrorów oraz seriali spod znaku Strefy mroku. Choć początkowo irytuje niezgrabnym wprowadzeniem, widz szybko zapomina o tym, kiedy zaczyna się robić naprawdę strasznie. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ).

Kadr z filmu Przebudzenie dusz / fot. materiały prasowe

Kadr z filmu Przebudzenie dusz / fot. materiały prasowe


Najlepsze premiery maja:

Han Solo: Gwiezdne wojny – historie (premiera 26.05) reż. Ron Howard

Ocena recenzenta – 75/100

Alden Ehrenreich wybronił się jednak znakomicie, a Ron Howard swoim filmem zamknie mam nadzieję buzie wszystkim sceptykom. Han Solo to wysokooktanowa rozrywka, pełna odniesień do uniwersum serii, z dobrymi dialogami i postaciami z drugiego planu, które fani powinni pokochać. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ).

Tully (premiera 11.05) reż. Jason Reitman

Ocena recenzenta – 75/100

Reitman decyduje się jednak na spojrzenie w głąb siebie i właśnie tam znajduje, paradoksalnie, pozorną ucieczkę od wyniszczającej rzeczywistości. Kreowana przez niego iluzja, w rzeczywistości będąca tak kuszącą niemożliwą alternatywą, w Tully staje się momentami tak realna, że obejmowanie i płacz z parą wygodnych papuci nabierają zupełnie innego, przerażającego znaczenia. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ).

plakat-5.jpg


Najlepsze premiery kwietnia:

Avengers: Wojna bez granic (premiera 26.04) reż. Anthony Russo, Joe Russo

Ocena recenzenta – 90/100

Bracia Russo po raz trzeci poprowadzili bohaterów Marvela do walki, i po raz trzeci odnieśli miażdżące zwycięstwo. Wojna bez granic spokojnie może uchodzić za wzór, jak tworzyć blockbustery. Niesamowita dynamika, zarys postaci, w zasadzie brak bezsensownego patosu i gigantyczna fuzja superherosów, jednoczących się przeciw superłotrowi, którego naprawdę można się bać. Oczywiście nadal muszę dość niechętnie zaznaczyć, że widzowie niezaznajomieni – bądź zaznajomieni fragmentarycznie – z 10-letnim już uniwersum nie poczują tej magii i mogą być nieco oszołomieni. Niemniej jednak to nadal wspaniałe, niemal kompletne widowisko w swoim gatunku, które warto obejrzeć choćby raz z samej ciekawości. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ).

Znalezione obrazy dla zapytania avengers 4

Wyspa psów (premiera 20.04) reż. Wes Anderson

Ocena recenzenta – 90/100

Wyspa psów jest przede wszystkim zabawnym, ale i wzruszającym filmem o potrzebie przyjaźni, oddaniu, miłości i braterstwie. O potrzebie życia razem w pewnej dziwnej harmonii. Opowiedziana w typowy dla reżysera sposób – pełen dygresji, odwołań, zaskakujących zwrotów akcji. W jednej chwili potrafiącym być kinem drogi, by za chwile przerodzić się w hołd dla kultury japońskiej, od cytatów ze sztuki antycznej, po pojedynek sumo i przygotowanie sushi włącznie. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ).

wyspa psow 4


Ciche miejsce (premiera 13.04) reż. John Krasinski

Ocena recenzenta – 99/100

Klimat w filmie idealnie oddaje poczucie niewiedzy i ciągłego zagrożenia. Krasinski pochłonął mnie swoją reżyserią; czułem się częścią fabuły, żyłem wydarzeniami dziejącymi się na ekranie i, co też ma niebagatelne znaczenie, ze wszystkich sił kibicowałem bohaterom, naturalnie się z nimi utożsamiłem. Zaszufladkowanie Cichego Miejsca jako horroru jest naprawdę krzywdzące. To przede wszystkim historia rodziny starającej się przetrwać w świecie pozbawionym nadziei na lepsze jutro. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ).

a quiet place


Player One (premiera 6.04) reż. Steven Spielberg

Ocena recenzenta – 80/100

Tak jak wspomniałem wcześniej, jest kilka powodów, dlaczego ludzie nie polubili Valeriana Luca Bessona, a od lat ślinią się do zarówno filmowego, jak i książkowego Harry’ego Pottera. To filmy z podobną receptą na sukces, w jednym przypadku zaprzepaszczoną, w drugim zaś wyciśniętą do ostatniej kropelki. Player One tłumaczy nam tę różnicę, samemu stając się jedną z najciekawszych pozycji kina młodzieżowego ostatnich lat. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ).

player3


Najlepsze premiery marca:

Wieża. Jasny dzień (premiera 23.03) reż. Jagoda Szelc

Ocena recenzenta – 75/100

Gdy w rytm elektronicznie drążącej muzyki kamera zawieszona na dronie śledzi, niczym w kubrickowskim Lśnieniu, powolnie wytaczający się z ciemnego miasta samochód, by chwilę później, już na rozświetlonych łanami zboża peryferiach, wejść do jego wnętrza, staję się o Wieżę. Jasny dzień spokojny. Spokojny, bo powykrzywiane wzajemną niechęcią twarze, tępo obserwujące mijaną rzeczywistość i wyłuskane z intensywnych, niby niewinnych kłótni o drogę skrawki podskórnego konfliktu, obiecują w końcu coś, czego naprawdę długo w polskim kinie nie było. Polski artyzm jest nie tylko zmartwychwstały, a jeszcze słodko wyniszczający. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ)

2SEG9dSptO.jpg


Pitbull. Ostatni pies (premiera 15.03) reż. Władysław Pasikowski

Ocena recenzenta – 70/100

Nasi ulubieni policjanci powrócili więc w solidnym sensacyjniaku. Mimo że w wielu elementach widać, że są już reliktem poprzedniej epoki i ich powrót do formy sprzed dekady nie jest raczej możliwy, wciąż potrafią dać bardzo dobrą rozrywkę. To Pitbull trochę za bardzo obdarty ze szczerości i surowości, którą oferował serial, jednak w dalszym ciągu dający się lubić. Dlatego mam dużą nadzieje, że to jeszcze nie koniec. (fragment recenzji – pełen tekst TUTAJ)

Ostatni pies


Wieczór gier (premiera 9.03) reż. John Francis Daley

Ocena recenzenta – 70/100

Tak jak wspomniałem – ktoś, kto w komedii niewiele widział, typowy niedzielny widz, dla przykładu, może uznać to za naprawdę genialną produkcję, dostarczającą sporą dawkę śmiechu. Weterani obeznani z gatunkiem natomiast, powinni docenić scenariusz i zamysł, ale gagi występujące w tym filmie, w znakomitej większości nie będą ich śmieszyć z jednego, prostego powodu – bazują na sprawdzonych schematach i wariacjach, jakie widzieliśmy w setkach innych komedii, zarówno filmowych jak i serialowych. Warto więc iść na Game Night i przekonać się, do której grupy należycie; bez względu na ostateczny rezultat, seans na pewno zaliczycie do udanych. (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ)

Wieczór Gier - recenzja świetnej komedii, która... nie śmieszy


Lady Bird (premiera 2.03) reż. Greta Gerwig

Ocena recenzenta – 75/100

Znalezione obrazy dla zapytania lady bird

Gerwig zbudowała z ogranych elementów niezwykle przyjemny, zabawny film z mądrymi, choć nieoryginalnymi myślami. Dialogi należą do najzabawniejszych, jakie pojawiły się ostatnio w amerykańskej komedii. I choć czuć inspirację filmami Baumbacha, Allena i duetu Dayton i Faris, udaje jej się zachować własny głos. Wykonanie nie pozostawia nic do zarzucenia: Ronan gra jedną z najlepszych roli w swojej karierze, a towarzyszący jej aktorzy nie ustępują jej na krok. Nic dziwnego, skoro reżyserka jest doświadczoną aktorką i wie, jak wycisnąć z nich najlepsze. (fragment recenzji, pełny tekst TUTAJ).


Jestem najlepsza. Ja, Tonya (premiera 2.03) reż. Craig Gillespie

Ocena recenzenta – 80/100

I, Tonya

I, Tonya to wielki tryumf kina niezależnego, produkcja, którą będą wizualizowała w swojej głowie jeszcze przez długi czas. Dzięki niesamowicie silnej współpracy reżysera z całą załogą produkcyjnej do filmu będą wracać studenci filmówki w celu zaczerpnięcia inspiracji. W wielu aspektach jest to obraz idealny (fragment recenzji, pełny tekst TUTAJ).


Najlepsze premiery lutego:

Nić widmo (premiera 23.02) reż. Paul Thomas Anderson

Ocena recenzenta – 90/100

Nić widmo

Mimo to trudno jednoznacznie określić, czy Nić widmo to najlepszy film Andersona, czy Day-Lewis w tej roli zasługuje na wszystkie przypisywane mu zasługi i czy choć raz na jakiejkolwiek gali rozdania nagród padnie nazwa Phantom Thread. Wiem natomiast, że film ten przejdzie do historii pod hasłem „ostatni film Daniela Day-Lewisa”. I choć szanuję aktora niemiłosiernie, to wolałbym jednak, aby w kontekście produkcji najczęściej wpisywanym stwierdzeniem do wyszukiwarki było „kolejny wielki film Andersona”. Dlatego też z czystym sumieniem daję mu 90/100. Bo mogę! (fragment recenzji, pełny tekst TUTAJ).


Kształt wody (premiera 16.02) reż. Guillermo del Toro

Ocena recenzenta – 85/100 – Zdobywca Oscara 2018

The Shape of Water recenzja

The Shape of Water znajdziemy też elementy kina szpiegowskiego, dreszczowca, tzw. heist movie, także science-fiction i romansu. Del Toro robi z każdego elementu użytek, składa to w sensowną całość, a pikanterii dodają wszelkie seksualne odniesienia, od porannej masturbacji po wytłumaczenie, jak wyglądają narządy rozrodcze morskiego stwora. Najważniejsze jednak, że reżyserowi udało się opowiedzieć historię angażującą emocjonalnie i mocno rezonującą w widzach. To słabsi, wykluczeni i niepozorni biorą sprawy w swoje ręce oraz okazują resztki człowieczeństwa tam, gdzie władanie przejęła autodestrukcyjna siła mocarstw (fragment recenzji, pełny tekst TUTAJ).


Czwarta władza (premiera 16.02) reż. Steven Spielberg

Ocena recenzenta – 77/100

Czwarta władza recenzja

Mimo ważnej politycznej wypowiedzi film Spielberga nigdy nie prawi morałów, nie jest pretensjonalny i nie sili się na wykładanie kawy na ławę. Wszelkie aluzje do współczesności pozostają kwestią interpretacji, ale moralnego i historycznego zwycięstwa trudno mu odmówić. Choć Czwarta władza jest dziełem świetnym, to tylko ocierającym się o genialność. Nie będę wymieniał tego tytułu jednym tchem z takimi klasykami jak Wszyscy ludzie prezydenta, Sieć, Informator czy Spotlight, ale na pewno lokuje się on gdzieś niedaleko za nimi (fragment recenzji, pełny tekst TUTAJ).


Czarna Pantera (premiera 14.02) reż. Ryan Coogler

Ocena recenzenta – 80/100

Czarna Pantera

Czarna Pantera samą swoją tematyką przeciera szlaki w kinie superhero, nie jest to jednak bomba w rodzaju pierwszej części Avengers, a bardzo dobrze skrojony spektakl w oryginalnej jak na MCU konwencji. Do ideału jest dość daleko – czasem brakuje odważniejszego podejścia, gdzie indziej znajdą się napisane po łebkach wątki (that’s just lazy writng, jakby to powiedział Wade Wilson) – ale jego zalety w zupełności wystarczą. Jeszcze w grudniu tego roku królowi Wakandy zastąpi drogę Aquaman, czyli pretendent do innego tronu. Biorąc pod uwagę pozytywny występ Jasona Momoy w ostatnim, niezbyt przecież udanym, filmie z DCEU, pozostaje trzymać kciuki, że dojdzie do równie wyrównanych stać, co te pomiędzy T’Challą a Killmongerem (fragment recenzji, pełny tekst TUTAJ).


Disaster Artist (premiera 9.02) reż. James Franco

Ocena recenzenta – 87/100

The Disaster Artist

Jeśli miałbym podsumować podejście widzów zaznajomionych z tymi bez wiedzy – to trochę jak z profesjonalnymi butami do kosza. Nie są Ci potrzebne do gry, ale na pewno pomogą. Na pewno lepiej wypada scena, kiedy Tommy pisze scenariusz i na głos pod nosem czyta te soczyste linijki, które znamy. Nie jest to jednak wymogiem, Franco naprawdę odwala dobrą robotę pokazując konwencję tej postaci. I jest to dobry portret – widzimy tę zaślepioną część Tommy’ego i tą, która wzbudza współczucie. I w sumie jakby się tak zastanowić jest to całkiem sensowny zabieg. Nie znając tej postaci, seans imituje podobne odczucia, które moglibyśmy mieć zaznajamiając się z postacią Tommy’ego. Taka intrygująca ambiwalencja (fragment recenzji, pełny tekst TUTAJ).


Trzy billboardy za Ebbing, Missouri (premiera 2.02) reż. Martin McDonagh

Ocena recenzenta – 95/100

Trzy billboardy za Ebbing, Missouri

Z niewiarygodną brutalnością, fantastycznymi występami aktorskimi i mocnymi akcentami czarnej komedii, film ten pokazuje społeczeństwo, które zapomniało jak współpracować i iść na przód. Czy to ma szansę zdrowo funkcjonować? Film nie daje łatwych odpowiedzi, łamiąc schematy i zaskakując widza nieustannie. Jeśli jednak obecne społeczeństwo ma jakąkolwiek twarz, to ten film bardzo trafnie ją ukazuje. Szukając lepszego jutra, musimy działać wspólnie, w przeciwnym razie zatracimy się w swoich własnych uprzedzeniach i rosnącym gniewie (fragment recenzji, pełny tekst TUTAJ).


Niemiłość (premiera 2.02) reż. Andriej Zwiagincew

Ocena recenzenta – 80/100

Niemiłość

To wszystko składa się znowuż na wizerunek najdojrzalszego i najbardziej dopracowanego dzieła Zwiagincewa. Nie mnie oceniać, czy wyżej wymienione przymioty zapewnią mu uznanie na amerykańskiej ziemi, ale ze swojej strony powiem jedno – Niemiłość już jest filmem wygranym. Filmem, który wryje się w serca, dusze i pamięć widzów na długie godziny po seansie, a kto wie, czy nie nawet na dni, tygodnie, miesiące… (fragment recenzji, pełny tekst TUTAJ).


Najlepsze premiery stycznia:

Tamte dni, tamte noce (premiera 26.01) reż. Luka Guadagnino

Ocena recenzenta – 75/100

Call me by your name

W znaczącej większości film ten to bowiem prawdziwy konglomerat nawiązań do największych mistrzów włoskiego kina – mamy tu nieokreśloną nostalgię Viscontiego, mitologiczne rozpasanie Felliniego, psychologiczną głębę i milczenie Antonioniego, a nawet realizację jednego ze scenariuszy zaproponowanych przez Pasoliniego w Teoremacie. Jednakże niezwykle krzywdzące byłoby stwierdzenie, iż reżyser sprowadza bogactwo swej dysputy do dorobku starszych kolegów po fachu. Nie, wspomniane cytaty są cytatami estetycznymi, środkami stylistycznymi, które wskazują i uwydatnjają pewne emocje, zachowania i stany umysłu postaci, a także ich motywacje do działania lub tych działań zaniechania (fragment recenzji, pełny tekst TUTAJ).


Wszystkie pieniądze świata (premiera 26.01) reż. Ridley Scott

Ocena recenzenta – 75/100

Wszystkie pieniądze świata

Wszystkie pieniądze świata to thriller zgrabnie balansujący między historią porwanego wnuka Jean Paula a rodzinnymi negocjacjami o okup. Jednak to w tej drugiej kwestii, co nie powinno patrząc na ostatnie dokonania Ridleya Scotta dziwić, jest zdecydowanie lepszy. Psychologiczne szachy w wykonaniu trójki głównych bohaterów wspomagane nieubłaganie upływającym czasem i niepokojem są tu znakomite i śledzenie ich jest wielką przyjemnością (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ).


Atak paniki (premiera 19.01) reż. Paweł Maślona

Ocena recenzenta – 85/100

Atak paniki recenzja

Przede wszystkim debiut Maślony jest komedią, czarną jak smoła, egzystencjalną, ale zawsze komedią. Choć śmiech grzęźnie w gardle kilka razy, bo zdarzyło mi się śmiać z samego siebie. W scenie w samolocie, kiedy współtowarzysz podróży nie potrafi się zamknąć. Albo z opętanego grą kelnera, by po chwili zdać sobie sprawę, że zdarzyło mi się być podobnie pochłoniętego przez wirtualną rzeczywistość. Reżyser pokazuje te nasze „małe apokalipsy”, napady paniki, których źródło bywa najbardziej banalne, przysłania nam drugiego człowieka, oddala tak naprawdę od społeczeństwa (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ).


Cudowny chłopak (premiera 19.01) reż. Stephen Chbosky

Ocena recenzenta – 80/100

Cudowny chłopak

Cudowny chłopak może i jest, jak się domyślaliście po zwiastunach, wyciskaczem łez i leci na tradycyjnych schematach, przez co od początku wiemy, do jakiego finału zmierza historia głównego bohatera, ale wcale nie jest to rażąca wada. Film cały czas znajduje się na granicy bycia przesłodzonym, lecz nigdy jej nie przekracza. Z gracją porusza problem trudny, pokazuje prawdziwą moc wyobraźni oraz jest kolejną produkcją, która utwierdza nas w przekonaniu, że nie wygląd nas definiuje, lecz czyny (fragment recenzji, pełen tekst TUTAJ).

Zobacz również: Najlepsze filmy 2017

Ilustracja główna: Fox Searchlight Pictures – kolaż

Redaktor prowadzący działu recenzji filmowych

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina.

Kontakt pod [email protected]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?