Na pierwszy rzut oka: 1. sezon Śledczego do pary

Tuż obok ambitnych, złożonych narracji telewizyjnych i seriali superhero zawsze znajdzie się miejsce dla starych, dobrych procedurali. Dwa lata temu zakończył się jeden z najpopularniejszych z nich – Castle. Natura nie znosi próżni, więc dość szybko w ramach zastępstwa wprowadzono substytut o zbliżonej strukturze. Już w 2016 roku powstał więc Private eyes – produkcja, która w polskiej dystrybucji trafiła jako Śledczy do pary. Wstępne wnioski? Na pewno nie zapowiada się na rewolucję, choć szczerze bym się zdziwił, gdyby którykolwiek z widzów oglądających podobne pozycje jej oczekiwał.

https://www.youtube.com/watch?v=S3YJR9fN47s

Poznajemy Matta Shade’a, byłego hokeistę, który po latach próbuje wrócić do zawodu jako skaut. I wszystko sprawdza się po prostu pięknie, przynajmniej do czasu. Jego protegowany odnosi sukces za sukcesem, aż w końcu, w trakcie jednego z meczów, ląduje w szpitalu z niebezpiecznymi powikłaniami. Wyprowadzony z równowagi Shade niechętnie decyduje się na współpracę z podsuniętą mu przez ojca prywatną detektyw, aby rozwiązać sprawę i powrócić na właściwe tory.

Śledczy do pary może uchodzić za serial kryminalny z pewnym oldschoolowym urokiem, typowym dla produkcji typu „jeden odcinek – jedna intryga”. Oczywiście mamy tutaj pewne elementy spajające, który z pewnością przez dalsze odcinki będą ciągnąć całość (chodzi głównie o relację głównego bohatera z córką i panią detektyw), jednak już drugi epizod daje nam zupełnie inną sprawę do rozwiązania i jeżeli jakimś cudem nieobeznany widz nie wyczuje tego w pilocie, potem będzie już wszystko jasne.

Niemal od samego początku widać również, że najmocniejszym punktem Śledczego do pary jest dwójka partnerów. Wielka w tym zasługa Jasona Priestleya (Brandon z Beverly Hills 90210) oraz Cindy Sampson. Chemia pomiędzy nimi, którą dostrzega się literalnie od pierwszej sceny pilota, stanowi prawdziwą opokę serialu. Szkoda jedynie, że pierwszy odcinek nieco zbyt szybko przeskoczył po kolejnych postaciach, nie dając nam specjalnie dużo czasu na polubienie ich – stąd zawiązanie akcji może okazać się dla niektórych męczące. Nawet relacja Matt-Angie, choć ostatecznie wypala, przeprowadzona jest po łebkach, nie wspominając już o całej reszcie. Dopiero potem coś zaskakuje, ale nie każdy musi do tego dotrwać. Same zagadki do rozwikłania są niegłupie i mają raczej logiczne wytłumaczenie, acz twórcy specjalnie ich póki co nie komplikują. Taka strategia, jeżeli zostanie konsekwentnie utrzymana i nie wpadnie po drodze za dużo głupot, daje podwaliny pod stabilne może nawet kilka sezonów.

Kto zatem przepada za tym specyficznym, nieco wymierającym już podgatunkiem seriali (a przynajmniej znacznie mniej popularnym), niech śmiało sięga po tę pozycję. Śledczy do pary nie zapewni nam niczego, co pewnie widzieliśmy w dziesiątkach podobnych amerykańskich seriali, ale aktualnie to obecnie jedna z solidniejszych propozycji do oglądania z procedurali z bardzo ciekawą parą bohaterów, niezłym humorem i przyjemną dawką nieskomplikowanych, szybkich zagadek kryminalnych.

Premiera dwóch pierwszych odcinków w poniedziałek 5 marca o 21:00 na kanale 13 Ulica!

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Zastępca redaktora naczelnego

Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?