Joker wypada u nas poza dziesiątkę, ale jest filmem wszechczasów, więc mam nadzieje, że nie będzie mu to przeszkadzać i nikt nie podejdzie przy tym pod redakcję Movies Room i nie podpali jej, przez to jak ciężkie ma życie w swoim społeczeństwie. Nie da się jednak ukryć, że ma ten film jedną ogromną zaletę. Moja oryginalność właśnie spada do zera, ale jeszcze trochę pochwalę Joaquina Phoenixa. Facet jest wybitny, ale wybitny był zawsze i choć wcale nie jest to największa z jego ról, fajnie że podniosła go do rangi tak wielkiej ikony popkultury. To zdecydowanie największa wartość tego filmu, reszta jest dobrą komiksową rzeczą, która splendoru dostała nieco więcej niż powinna. Trzymajcie się w tym społeczeństwie. (ŁK)
To jest nie tylko film, ale również jedno z największych (o ile nie największe) wydarzeń w popkulturze ostatniej dekady. Po Wojnie Bez Granic oczekiwania wobec kolejnej odsłony Avengers były ogromne, ale bracia Russo udowodnili po raz kolejny, że w tym uniwersum czują się, jak ryba w wodzie i dostarczyli nam epickie widowisko, którego potrzebowaliśmy i na jakie nie zasługiwaliśmy. (DD)
Zdobywca najważniejszej nagrody roku, czyli Oscara za najlepszy film. To chyba pierwszy przypadek od lat, gdzie laureat tej prestiżowej nagrody nie jest podważany, bo to zwyczajnie dobry film tak samo dla krytyków, jak i dla widzów. Sukces filmowi przyniosła nie tylko poruszana tematyka – dyskryminacja rasowa, ale przede wszystkim znakomity duet na pierwszym planie. Za to, co wyprawiają tutaj Viggo Mortensen oraz Mahershala Ali, należą się gromkie brawa. Zwyczajnie świetnie się ogląda, jak pewnego stopnia nienawiść między bohaterami przeradza się w szczerą przyjaźń. Tej pozycji nie może zabraknąć na liście prezentującej najlepsze filmy 2019 roku. (MCh)
Kolejna polskie dzieło w rankingu przedstawiającym najlepsze filmy 2019 roku. Film Jana Komasy wyskoczył dość niespodziewanie, zbierając najpierw wyróżnienie na Międzynarodowym Festiwalu Filmowy w Wenecji, a później za sprawą świetnych ocen stał się jednym z najczęściej oglądanych polskim filmów na Wisłą – jeśli oczywiście pod uwagę weźmiemy te poważniejsze tytuły. Cieszy sukces filmu, zwłaszcza że tematyka może być u nas uważana za kontrowersyjną, a wszystko za sprawą niezbyt przychylnego spojrzenia na Kościół. Choć akurat Kler pokazał, że można. Pomijając już to, Boże Ciało to przede wszystkim niesamowita główna rola Bartosza Bielenia, a także mocna historia, która daje do myślenia. (MCh)
Niejako wbrew powszechnej opinii Portret kobiety w ogniu uchodzi za kino LGBT sensu stricto. Pozwala wybrzmieć intymnej relacji dwóch kobiet w sposób całkowicie naturalny, jak gdyby nigdy nie istniały wszelkie uprzedzenia względem homoseksualizmu. I takiego kina właśnie to środowisko potrzebuje – kina oderwanego od kontekstu walki o społeczne uznanie, kina ukazującego osoby tej samej płci rozkoszujące się pełnią wzajemnych sentymentów. Bo dopiero takie kino, którego tożsamościową rolę można przyrównać do idei pracy u podstaw, wyłoży fundamenty pod emocjonalną akceptację. Zarówno wewnętrzną, jak i zewnętrzną. (TM)
Na tę produkcję wielu kinomaniaków zacierało ręce od kilku dobrych lat. Produkcja Martina Scorsese przeszła wyboistą drogę, żeby ostatecznie trafić na wielkie i małe ekrany. Dzięki wsparciu Netflixa Mistrz Kina gangsterskiego miał pełne pole do popisu, żeby zafundować nam epopeję na miarę Dawno temu w Ameryce Sergio Leone, rozliczającą się z pewnym epizodem z kart amerykańskiej historii, ale również z własna twórczością. Można narzekać na momentami tandetne CGI rodem z gry komputerowej, można narzekać na nieco wolne tempo i długi metraż, ale z całą pewnością jest to produkcja, która spełniła marzenie tych wszystkich widzów, którzy chcieli zobaczyć na wielkim ekranie tę Wielką Trójcę De Niro – Pacino – Pesci, którzy z klasą przypomnieli nam, że są prawdziwymi ikonami kina gangsterskiego. (DD)
Irlandczyk wyżej niż Joker, proszę was