Ten jeden jedyny taki film. W Polsce takich rzeczy nie ma i nie było, nawet w momencie gdy tworzył autor scenariusza Mowy ptaków, nieżyjący już Andrzej Żuławski. Film jego syna na podstawie ostatniego jego dzieła to wycieczka o tyleż osobista, co zatarta w starszej żuławszczyźnie filozoficzna dysputa. To nie jest film, który ogląda się jak każdy inny. Seans jest w dużej mierze poza zmysłami, a na intuicję i uczucia. Tak jak w finale, z którego piosenka szumiała mi w głowie naprawdę długo po seansie. Żuławski pokazał, że jeśli film jest dobry, to można w nim obsadzić nawet braci Mroczków i dać najbardziej odjechany epizod Marcie Żmudzie-Trzebiatowskiej. To nie jest kino dla każdego, ale Ci dla których jest, są zwyczajnie podczas seansu szczęśliwi. (ŁK)
Szczęśliwy Lazzaro to produkcja wyjątkowa, działająca przy odrobinie dobrej woli jak wehikuł czasu, kino 4D i VR w jednym. Alice Rohrwacher okazuje się nie tylko zręcznym filmowcem, ale chyba też władającym tajemniczymi siłami demiurgiem i magnetyzującym gawędziarzem, który potrafi opowiadać swoje historie jak nikt inny. Nagrodziło tą umiejętność jury festiwalu filmowego w Cannes, skąd twórczyni wyjechała ze Złotą Palmą za Najlepszy scenariusz. (ŁK)
Złodziejaszki to zwycięzca Złotej Plamy w Cannes z 2018 roku, jednak do Polski trafił dopiero w kolejnym roku. Japoński reżyser Hirokazu Koreeda jest prawdziwym mistrzem w subtelnym opowiadaniu historii, które pod warstwą pozornego spokoju skrywają ogromne pokłady emocjonalne. Dokładnie tak jest i tutaj. Niby poznajemy zwyczajną rodzinę, która nie jest z byt zamożna, a jednak jakoś żyje szczęśliwie w ciepłej atmosferze. Szybko się jednak okazuje, że rodzina skrywa kilka tajemnic, a tylko nam zostaje interpretacja, czy to jednak w dalszym ciągu dobra familia. Stonowany, klimatyczny i zadający mnóstwo nieoczywistych pytań, a do tego świetnie zagrany przez między innymi Lily Franky czy Kirin Kiki. (MCh)
Niektórzy mówili, pomińmy tu dokumenty. Osobiście jednak uważam, że taki ranking nie byłby absolutnie pełny bez tych dwóch, które ostatecznie się w nim znalazły, ranking nie byłby pełny. Bo Free Solo to nie tylko dokument, ale także jednej z najbardziej emocjonujących w roku ubiegłym thrillerów o pokonywaniu własnych granic. I kiedy spojrzysz z boki i pomyślisz- gość jest po prostu szalony, po co robi to co robi, nie martw się, na to twórcy również się przygotowali. Uczłowieczenie bohatera w swojej misji postawili sobie podczas realizacji tego filmu za punkt honoru. Tak samo, jak wejście w jego szaloną głowę. To właśnie doprowadziło ich do złotych statuetek. (ŁK)
Choć jestem w tym twierdzeniu nieco odosobniony, co sprawia że film ostatecznie jest niżej, dla mnie jest to superhero roku. Dlatego, że miał na sobie mniej oczekiwań niż Avengers czy Joker a zdołał w tym obrębie opowiedzieć zdecydowanie najciekawszą historię, z bardzo słusznym metakomentarzem odnośnie popkulturowej bańki mydlanej i fake newsów. Wybrzmiało to wcale nie gorzej niż Joker i jego życie w społeczeństwie, w istniejącym tylko teoretycznie Gotham. Film niespodziewanie wkroczył dla mnie do pierwszej piątki całego MCU a także zaoferował jednego z niewielu w uniwesrum naprawdę udanych villainów. A biorąc pod uwagę konkurencję z Kapitan Marvel, wziął się z zupełnego kosmosu, z innej planety. (ŁK)
Jordan Peele zabłysnął w 2017 roku bardzo niekonwencjonalnym horrorem Uciekaj!, który chyba nikogo nie zostawiał obojętnym. Dwa lata później poszedł za ciosem i dostarczył nam kolejny horror, także mocno niecodzienny. Poznajemy historię zwyczajnej rodziny, która wyjeżdża odpocząć na plażę do rodzinne strony matki. Ta, grana przez świetną Lupitę Nyong’o, przeczuwa jednak, że duchy przeszłości przyjdą po jej bliskich. Niestety koszmar się spełnia, a w nocy rodzina ma niespodziewanych gości – ich własne klony. Co wyróżnia film, to niesamowity klimat oraz połączenie rasowego horroru z odpowiednią nutką humoru, a to Peele potrafi wyśmienicie. No i jeszcze sama historia, która potrafi zaskoczyć, a miedzy słowami niesie krytykę obecnego stanu społeczeństwa USA. (MCh)
To nie mogło nie wypalić. Film, który powstał z połączenia wybitnego dokumentalisty z wybitnym i mającym cholernie barwny życiorys piłkarzem wprost nie mógł nie wypalić. Drugi na tej liście dokument swój sukces osiąga na podobnej zasadzie co pierwszy, w dokumentalnym tonie mieszając fakty tak, jak ma to miejsce w najlepszych thrillerach, a w dodatku uczłowieczając maksymalnie swojego bohatera. Diego to ogromna gratka dla fanów kopanej, ale przede wszystkim dla fanów kina. Kina, które wciągnie i poruszy koneserów każdego gatunku. I które, jak to u Kapadii, dostanie Oscara dla najlepszego dokumentu. Nie ma wręcz innej opcji. (ŁK)
John Wick 3 pobrzmiewa w wyobraźni widza ciągłym, zmasowanym atakiem na zmysły i to wciąż stanowi o jego niepodważalnej wartości. W dobie mody na generyczne, klasyczne pod względem struktury i po prostu nudne superbohaterskie filmy akcji taka wciąż eskapistyczna, acz okraszona niepowtarzalną postacią wizualnej uciechy seria stanowi doskonałą i jakościową dlań alternatywę. Pomimo więc zgubnego wpływu scenariuszowej indolencji oraz pomniejszych, ale też znamiennych (bo wcześniej tu niedoświadczanych), bolączek technicznych pokroju zbytnio wyeksponowanego CGI, trzecia odsłona dostarcza prawdziwej, nieskalanej przyjemności widzialności, której znaczenia kino nigdy nie mogło przecenić. Bo ku temu właśnie ono powstało – by służyć perwersyjnej potrzebie „patrzenia”. (TM)
Ubrana w szaty XVIII wiecznej Anglii intryga ma więcej wspólnego z współczesnymi sprawami politycznymi niż opisem epoki, a stylowo bliżej jej serialowi Czarna Żmija niż Rozważnej i romantycznej. Ulubiony przez Lanthimosa czarny humor znajduje ujście w najbardziej nieoczekiwanych sytuacjach i elementach, od absurdalnych, wyrwanych z konteksty tytułów rozdziałów, na które jest film podzielony, po doskonale napisane dialogi. Faworyta może być najbardziej przystępnym filmem twórcy Zabicia świętego jelenia, bo fabuła nie zbacza w jakieś metafizyczne i psychologiczne rejony. Pozycja obowiązkowa, jeśli chce się znać wszystkie najlepsze filmy 2019 roku. (RF)
Irlandczyk wyżej niż Joker, proszę was