Zobacz również: TOP10 – FILMY O KIBOLACH
Zestawienie przedstawiające najlepsze filmy o trenerach sportowych otwiera „Naprzód Indie”. To produkcja indyjska i z bollywoodzką supergwiazdą (Shahrukh Khan) w obsadzie, lecz zrobiona na modłę hollywoodzką (tak, nie ma tańców!). Film przedstawia losy Kabir Khana, który podejmuje się trenowania kobiecej reprezentacji Indii w hokeju na trawie. Kilka lat wcześniej był gwiazdą męskiej reprezentacji, lecz jego sportowy błąd, który zaważył na wyniku rywalizacji z Pakistanem w finale Mistrzostw Świata sprawił, że Khan został medialnie zlinczowany. Teraz sukces z lekceważonymi sportsmenkami będzie okazją do zrehabilitowania się w oczach społeczeństwa. Oprócz odzyskiwania własnej godności pomaga zawodniczkom poznać własną wartość sportową, ale i osobistą w dyskryminującym kobiety społeczeństwie. Siłą „Naprzód Indie” oprócz przesłania sportowego, jest podejęcie kilka ważnych tematów społecznych (sytuacja kobiet w Indiach, wieloetniczność kraju, niesnaski na tle religijnym, system kastowy).
„Męski sport” podejmuje tematykę sportową z innej strony, bo traktuje o wpływie istnienia drużyny sportowej na lokalną społeczność. Katalizatorem dyskusji jest katastrofa lotnicza, w której ginie (prawie) cała drużyna futbolu amerykańskiego Marshall University. Początkowo uniwersytetcy decydenci planują zawiesić program futbolu na uczelni, lecz rezygnują z tego pomysłu, gdy spotykają się ze zdecydowanym sprzeciwem mieszkańców akademickiego miasteczka, którzy chcą kontynuowania tradycji futbolowej, aby uhonorować pamięć zmarłych kolegów. Nowy trener (jedyny chętny) kompletuje drużynę z graczy, którzy nie mieli wcześniej okazji biegać z jajowatą piłką. Nie chodzi tu więc o zwycięstwa, lecz o odbudowanie utraconego morale, a w kwestii sportowej „grania do ostatniego gwizdka”. W „Męskim sporcie” tragiczna historia rzutuje na fabułę, która sporą część czasu przesiąknięta jest nadmiernym patosem i cierpiętnictwem, ale jest on skutecznie przełamywany rolą McConaugheya, który wciela się w pozytywnie nakręconego wariata ożywiającego pogrążone w depresji miasto.
„Mistrzowski rzut” jest wymieniany na czołowych pozycjach we wszelkich rankingach dotyczących filmów sportowych oraz najbardziej inspirujących. W końcu to typowa historia Kopciuszka, który trafia na salony oraz wzór dla kilku filmów z tego rankingu. Kopciuszkiem są tu zawodnicy licealnej drużyny koszykarskiej z małego miasteczka. Zasoby ludzkie pozwalają im z trudnościami zebrać wyjściową piątkę, a te finansowe są jeszcze bardziej znikome (zawodnicy mają jedne buty do grania, do Kościoła i do szkoły). Nowy trener nie tylko pomaga obecnym zawodnikom zwalczyć kompleksy, ale i byłym wyjść na prostą. Chodzi tu o alkoholika Shootera, któremu oferuje posadę asystenta. To co zwraca szczególną uwagę to montaż potyczek na koszykarskim parkiecie oraz świetne role Gene’a Hackmana i Dennisa Hoopera (nominowanego za rolę Shootera do Oscara).
Zanim Tom McCarthy wyreżyserował Oscarowy „Spotlight” swój talent zaprezentował w skromnym i bezpretensjonalnym komediodramacie „Wszyscy wygrywają”. Opowiada on o Mike’u (Paul Giamatti), poczciwym facecie z przedmieść, który z zawodu jest prawnikiem, a po godzinach trenuje szkolną drużynę zapaśników. W obu tych kwestiach idzie mu raczej słabo. Przypadek sprawia, że jego losy powiazują się z rodziną swojego klienta. Kierowany łatwym zyskiem wygania do domu opieki schorowanego, chorego na demencje człowieka, a z drugiej strony przygarnia jego wnuczka, który uciekł od matki. Jest to więc historia o wzajemnych korzyściach, tytułowej sytuacji „Win Win”. Mike i jego rodzina wypełniają braki rodzicielskiej miłość w życiu chłopaka i dają nadzieję na lepszą przyszłość, a ten odwdzięcza się swoimi umiejętnościami zapaśniczymi oraz pomaga kolegom z drużyny. Niej jest to jednak prosta historia. Na bohaterów czekają zawirowania, ale nie będę ich zdradzał, aby nie psuć seansu. Zadowoleni z seansu powinni być przede wszystkim fani amerykańskiego kina niezależnego.
Klasyczny dramat sportowy ze słusznym przesłaniem. Tym razem brzmi ono: nie liczy się kolor skóry, ale nasze umiejętności i ambicje. Trener Herman Boone, o twarzy Denzela Washingtona, metody zastosuje kontrowersyjne, pasujące bardziej treningom Marines, a nie licealistom. Cel jest jednak ważniejszy niż środki, a jak się okazuje uprzedzenia rasowe w młodych ciałach trzeba wypocić i spalić w tysiącach kalorii. Pewnie gdyby piłkarze Philadelphia Union obejrzeli ten film, to metody treningowe Piotra Nowaka nie wzbudziłyby ich zastrzeżeń.
Akcja filmu osadzona jest liceum, którego uczniowie, eufemistycznie pisząc, nie są wzorami w edukacji i kulturze osobistej. Nowy trener koszykarskiej drużyny postanawia to zmienić. Podpisuje ze swoimi zawodnikami „kontrakt”, na podstawie którego, aby grać muszą mieć odpowiednie stopnie oraz maniery. A jeśli trenerem jest Samuel L. Jackson Ken Carter, to wiadomo, że nie będzie żartów. Niepokorni chłopcy dostaną w kość, a kontrakt będzie bezwzględnie egzekwowany. W końcu to edukacja i studia daje większą możliwość wyrwania się z nizin społecznych, a sport jest tylko miłym dodatkiem.
Kolejny film o rozprawianiu się z rasizmem, tym razem w koszykówce. Z dzisiejszej perspektywy teza o wyższości białych nad czarnoskórymi graczami raczej śmieszy, ale kiedyś miano na ten temat odmienne poglądy. „Droga sławy” przenosi nas więc do Texasu lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Trener Haskins otrzymuje posadę trenera koszykówki uniwersyteckiej drużyny, lecz ze względów finansowych nie może pozwolić sobie na stypendia dla najbardziej pożądanych zawodników. Wykorzystuje więc funkcionującą na południu USA dyskryminację utalentowanych czarnoskórych zawodników i formuje drużynę mieszaną rasowo. Pionierem staje się bardziej z przypadku, ale widzi ich potencjał, a dzięki wpojeniu im do głów dyscypliny boiskowej stają się najlepsi. W końcu to praca i charakter determinują nasze losy, a nie kolor skóry.
Polski przedstawiciel na liście wskazującej najlepsze filmy o trenerach sportowych. Futbol jest w naszym kraju najpopularniejszą dyscypliną sportową, lecz filmów zbyt wielu o tym nie robimy. W „Boisku bezdomnych” gra w piłkę nożną jest sposobem na odzyskiwanie własnej wartości oraz godności. Z dna podnosić się będą nie tylko stali bywalcy Dworca Centralnego, ale i ich trener, niespełniony piłkarz-alkoholik. Wspólnym wysiłkiem zorganizują się w drużnę, która reprezentować będzie Polskę na mistrzostwach bezdomnych. Na szczególne wyróżnienia zasługuje rola Marcina Dorocińskiego.
Siła „Moneyball” to przede wszystkim aktorstwo oraz świetny scenariusz. Genialnie wypada duet Brad Pitt i Jonah Hill. Komediowy grubasek udowadnił, że potrafi odnaleźć się w poważniejszym repertuarze, co otworzyło mu drzwi do roli u Scorsese. Scenariusz to perełka, która z pozornie nudnego połączenia matematyki i baseballu tworzy trzymający w napięciu dramat walki o swoje racje, gdy wszyscy mają cię za wariata. W końcu motto filmu brzmi: „Niewiarygodne jak niewiele wiesz o grze, w którą grasz przez całe życie”. Efekt: 6 nominacji Oscarowych. Dostępny w ofercie serwisu Netflix.
„Nie jestem najlepszym trenerem w Anglii, ale jestem w TOP 1”. Gdy takie zdanie pada z ust głównego bohatera, to wiesz, że ten film będzie się wyróżniał niebanalną osobowością, którą napędza mieszanina żalów oraz ambicji. „Przeklęta liga” w reżyserii Hoopera („Jak zostać królem”, „Dziewczyna z portretu„) to nie tylko świetny film w warstwie scenariuszowej (psychologiczny, ale z brytyjską lekkością) oraz aktorskiej (duet Michael Sheen – Timothy Spall), ale i nostalgiczny portret brytyjskiego środowiska piłkarskiego przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Czasu, gdy zawodnikom na boisku trzeszczały kości, krew mieszała się z błotem, a poza boiskiem popalali papieroski, łoili alkohol i nie specjalnie dbali o dietę. Obecnie dostępny w ofercie HBO GO.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe