Kolejną stronę zestawienia, w którym poznajecie dobre horrory, otwiera Apostoł. Gareth Evans, twórca Raid, legendarnego już indonezyjskiego filmu akcji, porwał się na stworzenie horroru, w którym fabuła kręci się wokół mężczyzny poszukującego swojej siostry w osadzie opanowanej przez religijną sektę. I w jakimś stopniu wyszedł z tego obronną ręką, budując daleki od ideału, ale klimatyczny horror z ciekawą obsadą.
No dobrze, nie jest to może tak dobry straszak jak japoński oryginał z 1998 roku, ale Naomi Watts w obsadzie i Gore Verbinski na stanowisku reżysera mimo wszystko robią swoje. Zamerykanizowana wersja filmu o słynnej taśmie, której obejrzenie kończy się telefonem zapowiadającym śmierć oglądającego, uderza w zachodnie podejście do horrorów, ale robi to z pewnym wdziękiem.
Jeden z lepiej wykonanych remake’ów kultowych horrorów z lat 70.-90. daje nam przede wszystkim zupełnie nową interpretację Freddy’ego Kruegera, szczycącego się zabijaniem swoich ofiar, kiedy tamte śpią. Realia zostały oczywiście przeniesione we współcześniejsze rejony i choć nowa wersja utraciła nostalgiczny urok, warto ją sprawdzić.
Tak samo jak w przypadku Blair Witch Project, produkcja Peliego również ma na dłuższą metę zbliżoną liczbę zwolenników, co przeciwników. Jednak mimo to nie sposób nie docenić dość niestandardowego podejścia, w którym pewna para postanawia nagrać swoje mieszkanie w trakcie snu, podejrzewając, że ich mieszkanie jest nawiedzone. W trakcie seansu naprawdę można się przestraszyć, a końcówka jest zabójcza. Warto znać.
Ten film, w teorii przedstawiciel science-fiction, będący ekranizacją książki Jeffa VandeMeera, to psychodeliczna i bardzo głęboka podróż wgłąb body horroru, który wraca ostatnio do łask. Piękny wizualnie, realizujący poetykę koszmaru sennego obraz z Natalie Portman zabiera nas do świata, w którym materia cielesna się przenika, a ludzki umysł w konfrontacji z okropieństwami radzi sobie coraz gorzej. Jest coś hipnotyzującego w tej podróży i warto się zapuścić do tajemniczej dżungli. Może dowiemy się również czegoś o nas samych?
Jak to się dzieje że lśnienie zawsze jest tak wysoko w rankingach?
Przecież to gniot.
Gra aktorska to jakaś pomylka
Nawet Nikolson się nie popisał o Duvall lepiej nie wspominać.
King zwyczajnie nie ma szczęścia do ekranizacji swoich powiesci
sam jesteś gniot i nikt nie ma pretensji. nie znasz się więc lepiej zamilcz.
Oczywiście że to gniot. Sam King tak twierdził ale wy znawcy wiecie lepiej. Przypominacie mi tych wszystkich z Bożej łaski artystów podążających z swoimi guru jak stado baranów. Widać to szczególnie w galeriach sztuki. Potraficie się podniecać bananem przyklejonym do ściany bo wmówiono wam że to sztuka wysokich lotów albo znawców mody. Z resztą nie raz was ośmieszali 🙂
Ja też nie rozumiem fenomenu tego filmu.
Serio? Każdy z tych filmów, to gówno. Nuda. Doceniam kunszt Nicholsona, ale Lśnienie to nudny, przestarzały syf. Pozostałe są takimi horrorami, jak widok sali sejmowej: trochę straszne, trochę rubaszne, mocno żenujące, nudne i przewidywalne.
Już wiem że ten artykuł to ściema. Jak film „Death Note” jest horrorem i to dobrym to ja nie chce wiedzieć jakie filmy uważa za złe. Death Note (film) nie trzyma się materiału źródłowego, postacie są przedstawione bardzo źle odwzorowane, fabuła w filmie jest zerowa w porównaniu do mangi i anime. Dziękuję nie pozdrawiam…
A może jeszcze Mordercza opona,same dno!