Na pierwszy rzut oka: 1. sezon The Crown

Członków rodziny królewskiej mogliśmy oglądać niezliczoną ilość razy na ekranach kin i telewizorów. Tym razem Netflix postanowił uraczyć nas młodością i początkami rządów królowej Elżbiety II.

Ze sterami The Crown stanął Peter Morgan, czyli brytyjski scenarzysta, który już wcześniej brał na warsztat życie obecnej królowej Anglii. Wtedy wcieliła się w nią Helen Mirren, która za ową rolę została nagrodzona Oscarem. Teraz cofamy się do powojennej Wielkiej Brytanii. Król Jerzy VI (którego wcześniej sportretował Colin Firth w Jak zostać królem) jest u progu swojego życia, a Elżbieta powoli wchodzi w dorosłość i przygotowuje się do nowej roli.

Zobacz również: Na pierwszy rzut oka: 1. sezon Młodego Papieża

Pierwszy odcinek nie pozwala sobie na wiele, jeśli chodzi o rozwój postaci. Jedynie przedstawia każdego bohatera i to w sposób bardzo oszczędny. Niestety odnosi się wrażenie, że niektóre wydarzenia są wyrwane z kontekstu, a żeby zrozumieć ich sens musimy posiłkować się popularną wyszukiwarką. Przyszła królowa jest dość wycofana, w niczym nie przypomina jej wielkiej imienniczki, czy jej ojca. Claire Foy wypada fantastycznie. Jej uroda dodaje Elżbiecie uroku, ale zdecydowanie nie przytłacza widza. Na pewno zaskakuje też Matt Smith, który prezentuje się od zupełnie inne strony, niż w uwielbianym Doctorze Who. Dodatkowo, chociaż wydawało się to niemożliwe, Jared Harris sprawia, że król Jerzy VI jest jeszcze bardziej ludzki i kompleksowy, niż we wspominanym wcześniej Jak zostać królem. Zapewne John Lightgow również da popis swoich umiejętności, jako premier sir Winston Churchill.

Zobacz również: TOP 10: Komedie na listopadowe wieczory

The Crown pełne jest i będzie wydarzeń historycznych – ślub Elżbiety, jej koronacja i inne, które zapisały się na kartach podręczników. Nie jest to jednak najważniejszy element nowości Netflixa. Serial stara się pokazać różne oblicza rodziny królewskiej – co znaczy być jej głową, jak reagują na nią normalni ludzie oraz jaki jest jej związek z parlamentem i premierem.

Całość jest świetnie zagrana i zrealizowana. Netflix zadbał o każdy możliwy szczegół. Pierwszy odcinek mógłby stanowić odrębną całość, a nie jedynie część czegoś większego. Najważniejsze jest jednak to, że po jednym epizodzie przychodzi ochota na kolejne, które bez odpowiedniej strategii oglądania mogą skończyć się szybciej niż byśmy tego chcieli. Ja The Crown zamierzam sobie dozować w mniejszych dawkach z nadzieją, że każdy kolejny odcinek zachwyci mnie bardziej niż poprzedni.  

plakat oraz zdjęcia: Netflix

Redaktor

Większość wolnego czasu spędza na oglądaniu seriali i pisaniu o nich.

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?