TOP 10: Clint Eastwood – najlepsze role

Clint Eastwood jest bezprecedensowym przypadkiem w świecie kina. Sukcesom na polu aktorskim wtórują bowiem osiągnięcia reżyserskie. Co więcej, jedne z jego największych kreacji ujawniały się właśnie wtedy, gdy dzielił jednocześnie oba stanowiska. Co decydowało o tak efektywnej i efektownej podzielności uwagi Eastwooda? Wolna wola i niezależność od konglomeratów filmowych? Stanowcza wizja wyrażania samego siebie? A może „po prostu” wrodzony dryg? Tak czy owak, wizerunek małomównego twardziela, cedzącego przez zęby każde słowo, stał się ikoną współczesnej kinematografii, zapewniając mu swoistą nieśmiertelność. Eastwood już dawno mógłby zawiesić scenariusz oraz beret reżyserski na kołku, żyjąc dostatnio do ostatnich swych dni, jednak nadal nie poprzestaje w dostarczaniu nam filmowych doznań. Najlepszym na to dowodem jest świeżo wydany w Polsce Sully. I choć ostatnio częściej zasiada na stołku reżyserskim niż występuje przed kamerą, to swą tożsamość zawdzięcza przede wszystkim aktorskim popisom. Postanowiliśmy więc zebrać dla Was czołową dziesiątkę ról Clinta Eastwooda, dzięki którym jego nazwisko będzie wymieniane przez następne pokolenia. Zaczynamy!


10. Kosmiczni kowboje (2000), reż. Clint Eastwood

spacecowboys

Na planie tej przewrotnej komedii obyczajowej spotkało się trzech tuzów amerykańskiej kinematografii. Tommy Lee Jones, Donald Sutherland oraz Clint Eastwood wcielają się w emerytowany zespól naukowców wysłany na orbitę ziemską w celu naprawy uszkodzonej satelity. Pod płaszczykiem lekkiego humoru i wyraźnych odwołań (na co wskazuje już tytuł) do klasyki westernów, przemycony zostaje motyw zimnowojennego wyścigu zbrojeń o dominację w kosmosie. Odwołuje się on jednak do powszechnej i przeciętnej wiedzy amerykańskich obywateli, zatem przyprawiony zostaje szczyptą ironi i sarkazmu. Bynajmniej nie mamy tu do czynienia z rozbuchaną mitologią, ani ukrytą dwuznacznością, ale przecież nie taki był zamiar Eastwooda reżysera oraz aktora. Oszczędna (choć efekty specjalne nadal trzymają poziom) i przystępna komedia z gwiazdorskim trio, gdzie każda z postaci może spojrzeć na własną karierę i doświadczenia przez krzywe zwierciadło. Fani Eastwooda z pewnością chętnie zobaczą, jak aktor z dystansem odnosi się do posiadanego statusu legendy, racząc nas niejedną okazją do uśmiechu.


9. Co się wydarzyło w Madison County (1995), reż. Clint Eastwood

madisoncounty

Zobacz również: Czy Westerny to martwy gatunek?

Zapytacie, jak to możliwe, że największy twardziel w historii kina, synonim prawdziwego mężczyzny, w wieku 65 lat nagle stanie się romantykiem? Ano, najwyraźniej w życiu każdego faceta przychodzi taki moment, w którym musi zdjąć kapelusz, porzucić kowbojski pas i ruszyć na poszukiwanie miłości. Przyznajmy jednak, że Eastwood nie zrobił tego dla byle kogo, bo dla samej Meryl Streep. Fotograf samotnik poznaje gospodynię domową, a ich pierwsze spotkanie już zapowiada niesamowite emocje. Zapomnijcie jednak o utartych sloganach takich jak „miłość od pierwszego wejrzenia” czy „podróż w stronę zachodzącego słońca”! Mówimy tutaj przecież o parze dorosłych, doświadczonych ludzi, którzy odnajdują swe powołanie dopiero we wzajemnych objęciach. Ocierając się z jednej strony o patos, a z drugiej o kameralność, Eastwood pokazuje, że każdy bez wyjątku nie może oprzeć się miłości. Aktorsko wczuwa się on niesamowicie w postać, która stanowi niejako zaprzeczenie jego poprzednich wcieleń, dzięki czemu naprawdę możemy uwierzyć w zaprezentowane przesłanie. Panie i Panowie, oto Eastwood jakich mało!


8. Złoto dla zuchwałych (1970), reż. Brian G. Hutton

zlotodla

Komedia wojenna Briana G. Huttona doczekała się już swojej grupy kultystów. Starszy sierżant „Duży Joe”, sierżant „Świrus”, czy szeregowy Kelly, grany przez Clinta Eastwooda, to postacie, które każdy zagorzały kinoman wymieni zbudzony w środku nocy. Zrywają bowiem one ze stereotypem odważnego, walecznego żołnierza amerykańskiej armii, na rzecz zatroskanych o własny los, przedsiębiorczych i pełnych życia balowiczów. Wojna w ich wykonaniu jest wojną na wesoło – przygodą w poszukiwaniu bezcennego skarbu nazistów. Eastwood doskonale rodzi sobie ze swoją etykietką twardziela, nadając jej komediowego i prześmiewczego tonu. Zresztą, co ja tu się rozpisuje – jeśli jeszcze nie widzieliście Złota dla zuchwałych, to natychmiast nadrabiajcie!


7. Wzgórze Rozdartych Serc (1986), reż. Clint Eastwood

wzgorzerozda

Clint Eastwood ponownie wciela się w żołnierza armi amerykańskiej, lecz na przestrzeni lat awansował z szeregowca na sierżanta. I to już emerytowanego. I nie w komedii, a w pełnoprawnym dramacie wojennym. I tym razem hałaśliwi i rozrywkowi kadeci stanowią problem, a nie normalny stan rzeczy. Tradycyjne oraz skrupulatne podejście do służby sierżanta Toma Highwaya kontrastuje z figlarnością nowego narybku. Zostaje on jednak postawiony przed zadaniem stworzenia z młodych żołnierzy perfekcyjnie wyszkolonego plutonu. Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, początkowo są problemy (zakrawające nawet o bunt w jednostce), ale nie z takich opresji Eastwood się już wydostawał. Samotny, niestroniący od alkoholu emeryt zyskał w wykonaniu aktora niezwykłą dawkę tragizmu, choć, jak się zapewne domyślacie, Eastwood ma w swoim CV jeszcze lepszą kreację tego typu …


6. Ucieczka z Alcatraz (1979), reż. Don Siegel

alcatraz

Więzienie na wyspie Alcatraz chełpiło się tym, że żadnemu z więźniów w trakcie odsiadki nie udało się z niego zbiec. 29 lat funkcjonowania to co prawda nie wiele, ale trzeba przyznać, iż konto pozostało zerowe. A jest się czym chwalić, gdyż ucieczki próbował nawet sam Clint Eastwood! Małomówny, aczkolwiek wymowny oraz zdecydowany – każdy chciałby mieć takiego kompana podczas wymykania się stróżom więziennym. Takim był natomiast Eastwood, ponownie racząc nas swym zdawkowym warsztatem aktorskim, który pasował do warunków więziennych idealnie. Doświadczenia zebrane na przestrzeni lat w gatunku westernów, gdzie najczęściej wcielał się w tajemniczego przybysza, zaprocentowały na planie filmu Dona Siegela. A skoro już o westernach mowa …

Redaktor

Najbardziej tajemniczy członek redakcji. Nikt nie wie, w jaki sposób dorwał status redaktora współprowadzącego dział publicystyki i prawej ręki rednacza. Ciągle poszukuje granic formy. Święta czwórca: Dziga Wiertow, Fritz Lang, Luis Bunuel i Stanley Kubrick.

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?