Brutalny i urzekający świat słowiańskiej mitologi
Warstwa fabularna i świat przedstawiony
Skupmy się wpierw na oferowanej przez twórców historii oraz wykreowanej rzeczywistości. Zaraz po odpaleniu produkcji gracze zostają wprowadzeni w zaistniałą w Thei sytuację. Dowiadujemy się, że świat zalała fala ciemności i nastały mroczne czasy po tym, jak upadł jeden z prawdopodobnie najważniejszych filarów podtrzymujących życie i spokój w prezentowanej nam krainie. Thea przez kilkaset lat pogrążona była w chaosie. Kraina pozbawiona słońca, opieki pradawnych Bogów, którzy zostali niespodziewanie strąceni ze swoich zaszczytnych tronów, jak również wystawiona na działanie niszczycielskiej magii i licznych, przerażających stworów skrywających się dotąd w najciemniejszych i najdalszych odmętach mroku, oraz swobodnie krążących duchów czy zjaw uwolnionych z zaświatów, wydawała się po prostu nie do odratowania, a mieszkające w niej istoty skazane na niechybną śmierć. Jednakże niespodziewanie szczęście uśmiechnęło się do zdewastowanej i niemalże przeklętej po wieczność Thei oraz jej wycieńczonych osadników. Ciemność ustała, ukazując blade promyki słońca. W tym czasie budzisz się Ty, jedne z wielu strąconych z zaświatów Bóstw, które pozbawione swoich mocy zmuszone jest poprowadzić ocalałych poddanych przez ten padół łez i cierpień oraz odkryć tajemnicę Kosmicznego drzewa, aby raz na zawsze przegnać erę mroku, a także przywrócić dawny blask i chwałę własnej krainie.
Jak widać, historia przypomina standardową, mroczną i postapokaliptyczną opowiastkę fantasy, skupiającą się na odwiecznej walce dobra ze złem. Szczęśliwie nie stanowi to problemu, ponieważ rozwijana bardzo powolutku przez twórców fabuła faktycznie okazuje się niezmiernie absorbująca, w związku z czym odkrywanie kolejnych puzzli pogrzebanej przez setki lat tajemnicy Kosmicznego drzewa sprawia ogromną przyjemność. Warto tutaj wspomnieć, że w samej rozgrywce nie brakuje licznych misji pobocznych. Questy te skutecznie odciągają uwagę od głównej linii fabularnej. Spędzając godziny nad grą, niejednokrotnie zdarzało mi się zboczyć z obranego przeze mnie kursu, gdy udając się do wybranego miejsca, niespodziewanie spotkałem się z Lodową księżniczką, zmagającym się z wyciągnięciem miecza wbitego w skałę władcą królestwa, czy uwięzioną w mieście na skutek klątwy eteryczną elfką. Trzeba przyznać, że takich historyjek jest w grze sporo i są one naprawdę ciekawe, stanowiąc swego rodzaju ciekawą alternatywą od głównego wątku Thea: The Awakening. Poza tym darmowy dodatek Return of the Giants, oprócz licznych usprawnień, wprowadza też zupełnie nową opowieść poświęconą tytułowym stworom, więc na brak różnorodności bądź rozbudowania warstwy fabularnej wręcz nie można narzekać.
Z kolei świat przedstawiony to iście magiczna kraina demonami, duchami i potworami płynąca. O ile hardcorowi gracze i zwolennicy fantasy będą mogli nieco ponarzekać na wtórną warstwę fabularną, to pod względem ukazanej rzeczywistości będą zachwyceni i olśnieni. Uroku dodaje produkcji fakt, że postanowiono wykorzystać praktycznie nieeksploatowany w dziedzinie gier komputerowych temat wierzeń i podań słowiańskich. Obchodzone obrzędy związane z wybranym na początku rozgrywki bóstwem, przyjęte przez ludność przesądy, charakterystyczne zmory i zjawy wchodzące w zastosowany przez twórców bogaty bestiariusz, jak również niecodzienny klimat żywcem wyjęte są ze wspomnianej mitologii. Zatem podczas rozgrywki spotkacie wiedźmy, olbrzymów, Gnieciucha, ducha nocnych rozkoszy, czarne koty, elokwentne smoki, rusałki, strzygi, wilkołaki i wiele, wiele innych. Pomysłowość twórców nie znała tutaj granic, dzięki czemu obcowanie z Theą wraz z każdą kolejną godziną staje się coraz ciekawsze, ponieważ w momencie, gdy myślisz, że już wszystko odkryłeś, poznałeś każdy jej sekret, gra potrafi zaskoczyć czymś zupełnie nowym.
Gameplay – mechanika rozgrywki
Omawiana produkcja to niecodzienna hybryda, o czym wspomniałem zaraz na początku recenzji. Gracze przed przejściem do właściwej rozgrywki dostają możliwość wyboru jednego z szeregu Bóstw, w które następnie się wcielą. Początkowo Thea: The Awakening oferuje wybór pomiędzy dwoma postaciami. Reszta jest zwyczajnie zablokowana do czasu osiągnięcia odpowiedniego przez gracza poziomu wybranego Bóstwa. Warto tutaj wspomnieć, że Thea charakteryzuje się przede wszystkim losowym/przypadkowym charakterem rozgrywki, tak więc po każdym zainstalowaniu produkcji dostaniecie do wyboru inne postacie. Po dokonaniu wyboru przechodzicie do samouczka, za który twórcom należą się ogromne brawa. Jeśli nigdy wcześniej nie mieliście do czynienia z żadnym z gatunków reprezentowanych przez Theę, to nie musicie się niczego obawiać. Sympatyczny demon – Theodor – oprowadzi Was po świecie, prezentując w przystępny sposób niezbędne podstawy oraz zasady rozgrywki. Ponadto gracze dostają możliwość poszerzenia wiedzy na temat mechaniki rozgrywki dzięki opcji pomoc, która została podzielona na rozdziały poświęcone określonym elementom Thei, a także zaopatrzone w materiały filmowe! Szkoda tylko, iż instruktażowe klipy sporządzone są w języku angielskim i zamieszczone na YouTubie, a nie dodane bezpośrednio do gry.
Na pierwszy rzut oka omawiana produkcja to typowa turówka. W ręce graczy zostaje oddana osada i grupa śmiałków stanowiąca ekspedycję dedykowaną do zwiedzania świata. Na myśl momentalnie przychodzi sławetna seria Heroes of Might and Magic oraz wznowiona jakiś czas temu saga Age of Wonders. Spostrzeżenia są jak najbardziej trafne. Z jednej strony musimy zadbać o osadę – zbierać żywność, wytwarzać produkty oraz budować kolejne obiekty, a z drugiej zwiedzać świat w poszukiwaniu odpowiednich surowców oraz niezbędnych odpowiedzi do uratowania Thei przed ostateczną zagładą. O ile sama ekonomia sprowadzania się do zbieractwa koniecznych do przetrwania naszej osady składników, w tym pożywienia dla mieszkańców oraz drewna na opał, czy budowania opcjonalnych obiektów pozwalających uzyskać bonusy do statystyk wioski i postaci bądź zwieszenia liczby podwładnych, o tyle system craftingu jest niesamowicie rozbudowany. Oczywiście oba elementy są ze sobą nierozerwalnie związane. Do produkcji pewnych obiektów potrzebujemy surowców, a te zbierają mieszkańcy lub członkowie ekspedycji rozbijając obóz. Ponadto, aby ułatwić im to zadanie, możemy wytworzyć specjalistyczne przyrządy, które zagwarantują nam lepsze zbiory. Tak więc crafting jest tutaj niezwykle istotny i bardzo rozbudowany. Możemy tworzyć przeróżne rzeczy, począwszy od broni i pancerzy, poprzez gotowaną żywność, a na narzędziach skończywszy. Tworzenie przedmiotu składa się z trzech etapów. Gracze wybierają z dostępnych surowców materiał główny, pomocniczy oraz katalizator i nie muszę wam chyba mówić, że od wyboru surowców zależą cechy danej broni, narzędzia, żywności, a nawet budynków. Dla przykładu użycie żelaza zamiast stali pozwoli na otrzymania lepszego oręża, a wzmocnienie go kamieniem szlachetnym – topazem lub diamentem – zapewni dodatkowe bonusy, którymi mogą okazać się premie do zadawanych ran, lub właściwości magiczne. Kombinacji jest naprawdę sporo i nawet po rozegraniu 30. godzin jestem przekonany, że nie udało mi się jeszcze odkryć wszystkiego.
Powyżej opisałem pierwszy filar rozgrywki w Thei: The Awakening. Drugim jest eksploracja świata będąca wręcz klasycznym RPG-iem. Tak więc, oprócz wioski, dostajemy też wspomnianą drużynę śmiałków, którą w każdej chwili możemy edytować wedle naszych upodobań. Ważny jest jednak dobór postaci. Warto tutaj mieć zarówno medyków, mędrców, wojowników oraz zbieraczy, ponieważ każdy mieszkaniec naszej wioski charakteryzuje się własnym zestawem unikalnych cech i zdolności, dzięki którym może się okazać podczas niektórych potyczek i wyzwań niezwykle pomocny bądź zupełnie bezużyteczny. Nowych mieszkańców zyskujemy z czasem. Niektórzy sami przybywają do naszej wioski pod wpływem posiadanych budynków (pod pojęciem mieszkańców rozumiem zarówno ludzi, zwierzęta, jak i różnorakie potwory), a innych możemy uratować (np. od handlarzy niewolników). Wracając jednak do ekspedycji… Wyruszając na podbój świata, musimy odpowiednio przygotować naszą grupkę śmiałków; nie tylko zadbać o pożywienie oraz opał, co przypomina trochę survival, lecz również o wojenny ekwipunek, a to żywcem wyjęte jest z RPG-a. Twórcy zadbali także o odpowiedni realizm, tak więc musicie zwracać uwagę na wagę przedmiotów oraz ilość członków ekipy, ponieważ wszystkie te elementy mają jakieś określone skutki – ograniczają możliwość ruchu lub określają liczbę tur, po których zespół wybranych żołnierzy zacznie po prostu głodować, a w konsekwencji umierać. Zatem eksplorowanie świata polega zwiedzaniu ruin oraz stawiania czoła przeróżnym przeciwnikom i wyzwaniom, a to z kolei prowadzi do trzeciego i ostatniego filaru gry.
System pojedynków został oparty na prostej grze karcianej. Początkowo narzucone przez twórców zasady wydają się mocno skomplikowane i niejasne, jednakże po kilku walkach bez problemu idzie się w nich odnaleźć. Co ciekawe, w taki sposób zostały też zrealizowane liczne wyzwania, które różnią się od pojedynków zestawem wykorzystywanych cech, czyli dla przykładu w zadaniach opartych na skradaniu, polowaniu czy taktyce, zastosowanie znajduje paleta kompletnie innych zdolności, dlatego zaleca się zróżnicowane ekipy. Ponadto podczas walk postacie mogą odnieść rany, które doprowadzą je do śmierci, pomimo nawet odniesionego zwycięstwa. Z kolei doznane obrażenia w trakcie rozgrywania wyzwań nie mają żadnych skutków na postacie po zakończonym pojedynku. Sama mechanika walk polega na równym podziale bohaterów na lewą i prawą rękę, gdzie pierwsza obrazuje karty ataku, a druga pomocnicze/obrony. Karty ataku bezpośrednio biorą udział w walce – zadają i odnoszą obrażenia, pomocnicze zaś wspierają kolegów na polu bitwy, podnosząc ich statystyki, zmieniając kolejność ataku lub pozbywając wroga posiadanych przez niego kart. Całość rozgrywana jest w turach, a kolejność ataku zależy od kolejności wyłożonych na stole kart, lecz jego kierunek (w prawo albo lewo) generowany jest losowo. Po zakończeniu pojedynków i wyzwań dostajemy doświadczenie i punkty nauki. Pierwsze wpływa na poziom postaci, które awansując, podwyższają swoje statystyki, a drugie pozwalają na kupno udoskonaleń naszej wioski. Gracze dostają w ręce trzy przyzwoicie rozbudowane drzewka rozwoju osady – zbieractwo, budowa, rzemiosło. Po wydaniu punktu na interesującą nas cechę, mieszkańcy wioski mogą zbierać nowe surowce, budować dodatkowe budynki lub wytwarzać zablokowane do tej pory przedmioty. I w ten oto sposób wracamy do pierwszego filaru gry, zataczając koło. Jak więc widzicie, wszystko jest ze sobą subtelnie i z pomysłem połączone.
Na sam koniec warto dodać, że charakter rozgrywki jest losowy, tak więc gra nie powinna się nigdy znudzić. Zmienia się zarówno mapa, ułożenie surowców, wioskowe dobra, dostępne postacie, jak i kolejność zdarzeń oraz misji. Ponadto każdy gracz może sobie wybrać interesujący go poziom trudności, a nawet poprzez ustalenie wielkości map, agresywności przeciwników i tym podobnych aspektów stworzyć własny, odpowiednio dostosowany do jego indywidualnych potrzeb.
Strona audiowizualna
Niestety graficznie produkcja nie powala na kolana, można nawet powiedzieć, że przypomina gry sprzed pięciu lat. Należy tu jednak pamiętać, że to debiutanckie dzieło niezależnego, małego zespołu MuHa Games, którego większą część stanowią Polacy (niektórzy z nich – deweloperzy – pracowali przy kultowym Wiedźminie). W związku z tym nie możemy zbyt surowo ocenić gry pod tym względem. Jednakże same mapy (ich zróżnicowanie i szczegółowość) są jedynie przeciętnie jak na współczesne standardy. To samo można powiedzieć o pojedynkach oraz wyzwaniach, w których występuje raptem kilka animowanych elementów. Szczęśliwie powyższe przywary rekompensują szczegółowe i ładne dla oka modele postaci. Jest ich zaskakująco dużo, co zasługuje na niewątpliwą pochwałę. Przy prawie czterdziestu postaciach zdarzyły się tylko cztery takie same. Na plus należy odnotować klimatyczną muzykę pasującą do rozgrywki, która niestety szybko staje się monotonna – przy 30 godzinach gameplay’u te same dudniące w uszach nuty zaczynają zwyczajnie męczyć.
Podsumowanie
Thea The Awakening to genialna gatunkowa hybryda, która przekona do siebie zarówno fanów turówek, strategii oraz RPG-ów, jak i zwykłych niedzielnych graczy. Mimo paru potknięć (dziennik zadań nie zawsze zapisuje wszystkie podjęte przez gracza questy; polska lokalizacja zawierająca literówki i od czasu do czasu niezrozumiałą składnię) i niewygodnych rozwiązań (brak możliwości zapisu stanu gry na kilku slotach bądź przerwania zadania i wyzwania w dowolnej chwili), to pozycja wręcz obowiązkowa do zaliczenia. Mam nadzieję, że po przeczytaniu powyższej recenzji wspólnie ze mną wybierzecie się na ratunek umierającej Thei i odegnacie ciemność raz na zawsze!
Grę do recenzji udostępnił dystrybutor
Gra była recenzowana na platformie PC