Seria filmów o Bournie – podsumowanie cyklu

Z okazji premiery najnowszej odsłony cyklu o Jasonie Bournie ponownie w reżyserii Paula Greengrassa przedstawiamy podsumowanie całego cyklu w kolejności od najgorszej do najlepszej części.

4. Tożsamość Bourne’a (2002)

Dla aktora Matta Damona rok 2002 był dość wyjątkowy i przełomowy, jeśli chodzi o karierę w Hollywood. Świeżo po występie w Ocean’s Eleven Stevena Soderbergha producenci postanowili postawić aktora solo w pierwszoplanowej roli w filmie akcji. Krok dość ryzykowny zważywszy na ówczesną popularność gwiazdora, jednak ekranizacja prozy Roberta Ludluma świetnie nadawała się do tego typu debiutu, stając jednocześnie naprzeciw słynnego telewizyjnego pierwowzoru z Richardem Chamberlainem w roli tytułowej. Film ostatecznie dość luźno został oparty na książce, co przy okazji kolejnych części zamknęło nieco możliwości czerpania z pomysłów powieściopisarza, jednak swobodne potraktowanie tematu wyszło obrazowi na dobre. W dość zaskakujących scenach widz stopniowo dowiaduje się o umiejętnościach głównego bohatera, co niezamierzenie prowadzi do wprowadzenia trafnego komizmu sytuacyjnego. U boku głównego bohatera nie mogło zabraknąć pięknych kobiet, jak to zwykle ma miejsce w przypadku obrazów o tajnych szpiegach. Na plan pierwszy wysuwa się Franka Potente (znana ze świetnego filmu Toma Tykwera Biegnij Lola, biegnij), która doskonale dopełnia poczynania głównego protagonisty, a jednocześnie zna się na rzeczy kreując postać, która nie jest tylko i wyłącznie dodatkiem, lecz pokazuje kobietę silną z krwi i kości. Na drugim planie można zobaczyć również Julię Stiles, wprowadzoną tutaj niestety tylko i wyłącznie w formie dodatku (a szkoda, jednak jej postać pojawia się w późniejszych odsłonach prezentując się coraz lepiej). Silną stroną produkcji jest również plan drugi nieustannie wspomagający aktora, a właściwie fabularnie nieustannie kładąc mu kłody pod nogi bezpośrednio w postaci milczącego Clive’a Owena czy też pośrednio Chrisa Coopera obserwującego każdy ruch postaci granej przez Damona, przez co bohater czuje się inwigilowany przez cały czas. Jedynym minusem pozostaje reżyseria Douga Limana, który zbyt statycznie prowadząc akcję spowalnia jej tempo, jednak jest to kwestia wybaczalna ze względu na to, że twórca wówczas był jeszcze dość świeżym nabytkiem fabryki snów. Ostatecznie zrehabilitował się po latach rewelacyjnym obrazem Na skraju jutra. Na koniec warto wspomnieć o jeszcze jednej ważnej rzeczy charakterystycznej dla całej serii, czyli utworze Moby’ego pt. Extreme Ways – jest to niezwykle elektryzujący utwór, którego już pierwsze nuty elektryzują widza, a puszczany zawsze na zakończenie każdej części ostatecznie stawia kropkę nad “i” podkreślając wyjątkowość każdego z obrazów.

Tożsamość Bourne'a

3. Dziedzictwo Bourne’a (2012)

Dziesięć lat od premiery pierwszej części cyklu postawiono na dość kontrowersyjną kontynuację przedstawiającą jako głównego bohatera innego agenta będącego członkiem tego samego projektu badawczego, co tytułowy Jason Bourne. Na szczęście dla całej produkcji u sterów stanął scenarzysta wszystkich dotychczasowych części oraz znany już również z kunsztu reżyserskiego z obrazu Michael Clayton, Tony Gilroy. W stosunku do dobrej jedynie Tożsamości film ten utrzymuje ducha dotychczasowej trylogii umieszczając początkowo akcję równolegle do części trzeciej, dzięki czemu faktycznie można odnieść wrażenie, że postać grana przez Jeremiego Rennera jest zmotywowana poprzez działania poprzednika. Aktora, który świetnie sprawdza się w swojej roli, znanego ówcześnie z oscarowego obrazu Kathryn Bigelow – Hurt Locker oraz rewelacyjnie wchodzącego w opozycję w stosunku do poczynań Bena Afflecka w Mieście Złodziei, na wszelki wypadek świetnie wspiera plan drugi w postaci fantastycznie delikatnej, lecz bardzo sugestywnie reagującej na poczynania bohatera Rachel Weisz oraz świetnie wpisującego się w kanon przeciwników bohaterów Edwarda Nortona. Powyższe elementy powodują, że obraz zyskuje na wartości i nie przeszkadza nawet zbyt wydumane przedstawienie szczegółów projektu badawczego, odzierającego serię nieco z aury tajemniczości. Podsumowując, bardzo dobrze, że ten sequel / spin off powstał, a lekki remix utworu Moby’ego na koniec filmu brzmi równie dobrze, co w filmach o Jasonie. Szczerze szkoda, że nie doszło przez lata do crossoveru serii, gdzie zarówno Renner, jak i Damon spotykają się w ramach uniwersum. 

Dziedzictwo Bourne'a

2. Krucjata Bourne’a (2004)

Sukces pierwszego obrazu wymusił dość szybką realizację sequela, który choć przestrzega reguł typowych dla kontynuacji jest dziełem o klasę lepszym niż pierwowzór. Główna przyczyna tego stanu rzeczy była możliwa dzięki zaangażowaniu na stołek reżyserski Paula Greengrassa. Twórca został zauważony w Hollywood dzięki bardzo dobrze skrojonej Krwawej Niedzieli, stanowiącej fenomenalny paradokument przywołujący wydarzenia starć w Irlandii Północnej pomiędzy katolikami oraz dopuszczającą się nadużyć miejscowej policji. Film na tyle sugestywnie przedstawił ówczesne realia, że widz został dosłownie wrzucony w wir przedstawionych wydarzeń, niejako stając się ich częścią. Połączenie stylistyki zaprezentowanej w Tożsamości Bourne’a wraz z surową choreografią oraz bardziej naturalistycznym scenariuszem pokazującym, że żadna z postaci nie jest bezpieczna powoduje zmianę charakteru dzieła na bardziej mroczne. Małą skazą było dość powierzchowne potraktowanie postaci wykreowanej przez Karla Urbana stanowiąca alter ego głównego bohatera, natomiast ogromne brawa należą się dla Joan Allen, która włożyła w swoją protagonistkę sporo człowieczeństwa, przez co jej Pamela Landy posiadająca zarówno pozytywne, jak i negatywne cechy jest swego rodzaju bohaterem tragicznym, który stanowi niezłą opozycję do genialnego, lecz bezdusznego Chrisa Coopera w części pierwszej. Mroczna atmosfera, bardziej nieprzewidywalna fabuła, wyraźniejsi bohaterowie, sugestywna reżyseria oraz odważny scenariusz w całości sprawiają, że obraz zdecydowanie zasługuje na podium, pozostawiając powyższe produkcje w tyle.

Krucjata Bourne'a

1. Ultimatum Bourne’a (2004)

Sukces części drugiej będącej filmem o klasę lepszym dzięki pracy Greengrassa niż oryginał spowodował, że również domknięcie trylogii powierzono wspomnianemu reżyserowi. Na rok przed premierą zwieńczenia cyklu miała miejsce premiera filmu Lot 93, który mimo kontrowersji, subiektywnie według mojej opinii, stał się najlepszym dziełem upamiętniającym wydarzenia 9/11. Reżyser wyciągnął wnioski z realizacji Krucjaty i już w rzeczonym przed momentem obrazie zastosował sprzężenie dynamicznego montażu oraz dźwięku, a ich połączenie dało efekt piorunujący, powodujący po apogeum zaprezentowanym w finale chwilowe katharsis na sali kinowej, z kolei zaduma w chwili ciszy wraz z okazjonalnymi oklaskami była najlepszym wyrazem docenienia twórczości Greengrassa. Ten sam efekt zastosowano w Ulimatum, jednak reżyser wiedząc, co dokładnie chce osiągnąć i mając swobodę twórczą, popuścił wszelkie hamulce i obserwowana akcja pędzi na złamanie karku, a widz znajduje się w centrum uwagi pędząc tuż za plecami Damona. Krytycy nieco narzekali na dynamizm i niekiedy chaotyczność tego typu środków wyrazu kosztem schematyczności fabuły, jednak trzeba przyznać, że tego typu koktajl Mołotowa był eksperymentem niezwykle oryginalnym. Rok po produkcji po dokładnie te same środki przekazu sięgnął Marc Foster w Quantum of Solace, jednak jak pokazał efekt końcowy, zastosowanie ich przez Greengrassa było czymś nie do podrobienia, głównie ze względu na umiejętność utrzymania tak samo ciągle podkręconego tempa. 

Ultimatum Bourne'a

Po piorunującej mieszance zaprezentowanej w ostatniej części z udziałem Matta Damona, zarówno reżyser oraz odtwórca głównej roli nie chcieli powrócić do obranej konwencji, głównie ze względu na wysoko ustawioną poprzeczkę. Blisko po dekadzie, od wczoraj możemy się przekonać, czy powrót był słuszny i sukces jest możliwy do powtórzenia. Krytycy nieco sceptycznie podchodzą do powielenia konwencji, jednak aktorsko chwalą debiutującą w serii Alicję Vikander (tegoroczną zdobywczynię Nagrody Akademii). Nawet, jeśli poziom trzeciej części nie zostanie osiągnięty, to każdy kinomaniak na własne oczy będzie chciał zobaczyć zarówno dalsze losy bohaterów trylogii, jak i na własne oczy zaobserwować, czy tym razem wieczny ścigający Tommy Lee Jones upoluje swoją ofiarę.

Stały współpracownik

Wieloletni miłośnik amerykańskiego kina lat 80, 90. i współczesnych. Absolwent Chemii na UJ oraz obecnie Przedstawiciel Handlowy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?