Przenosimy się do lat 80. ubiegłego wieku, kiedy nie było telefonów komórkowych, nikt nie słyszał o Pokemon GO, a filmy pożyczano z wypożyczalni i potem oglądano na kasetach VHS. Dzieci uciekały z domu, aby bawić się z kolegami albo grać w RPG, jak nasi mali bohaterowie. Tak rozpoczyna się pierwszy odcinek. Kiedy się rozstają, jeden z nich znika, a w mieście pojawia się dziwna dziewczynka. Matka chłopaka odchodzi od zmysłów, bo wie, że tego, co stało się z jej dzieckiem, nie można racjonalnie wytłumaczyć. Tak samo jest też z fabułą serialu. Gdyby ją streścić, wydałaby się banalnie głupia i nikt nie chciałby Stranger Things obejrzeć.
Zobacz również: Na pierwszy rzut oka: 1. sezon Stranger Things
Nowy serial Netfliksa to pochwała w kierunku magicznych lat 80., które większość z nas pamięta tylko z ekranów telewizorów właśnie. Polska popkultura zaczęła się kształtować jakieś 25 lat temu, podczas gdy za oceanem żyła pełną piersią i miała się znakomicie. Przywiązanie do szczegółów jest na najwyższym poziomie. Od tego, czego młodzież słucha, nosi i robi, do wystroju wnętrz i oczywiście easter eggów. Wszystko tutaj jest na swoim miejscu, każda postać ma swój cel. Scenariusz napisano w taki sposób, aby stopniowo angażował widza i ten nie mógł przerwać oglądania. Stranger Things liczy 8 odcinków, ale nie traktowałabym go jak serialu w dosłownym tego słowa znaczeniu. Ogląda się to bardziej jak film, i tak też jest zrealizowany. Jest mroczny, kiedy musi, ale nie zapomina też o tych bardziej pogodnych scenach. Stranger Things uzależnia od pierwszych minut. A jeżeli ktoś jest fanem Goonies, Gremlinów albo E.T., to właśnie znalazł nową miłość.
Aktorsko jest jeszcze lepiej niż fabularnie. Winona Ryder w roli zrozpaczonej matki, która nie traci nadziei i ciągle wierzy w znalezienie syna, jest fantastyczna. Jest to jej najlepsza rola od kilku lat. Na uwagę zasługuje również David Harbour, czyli szeryf małego miasteczka, który z czasem zaczyna wierzyć we wszystko, co się wokół dzieje. Jednak prawdziwymi gwiazdami Stranger Things są dzieci. Zazwyczaj jest tak, że małoletni bohaterowie są jedynie nie najlepszym uzupełnieniem filmów czy seriali. Narzekamy na to, jakie są sztywne i bez wyrazu. Tutaj jest inaczej. Tutaj jest genialnie. Millie Bobby Brown jest najbardziej przyciągającym elementem serialu. Dziewczynka gra małą Eleven, która bardzo mało mówi, jest nieśmiała, wycofana i samą mimiką potrafi zdziałać cuda.
Zobacz również: Fantazje Bryana Fullera
Stranger Things zachwyci każdego. Nawet kogoś, kto nie przepada za tego typu produkcjami. Serial trafi do dorosłych, nastolatków, a nawet dzieci. Każdy znajdzie tam coś dla siebie. Przemyślana fabuła, brak przypadku, zaangażowanie aktorów i realizacja sprawiają, że nawet potwory nie są mi straszne i oglądam z zapartym tchem, ciekawa, co wydarzy się dalej. Ba, nawet, kiedy wielka tajemnica zostaje rozwiązana, dalej brniemy w kolejne odcinki. To jest tak dobre!
plakat oraz zdjęcia: Netflix