Rzadko kiedy oglądam seriale komediowe (prawie że w ogóle), ale kiedy na którejś stacji emitowany jest właśnie 13 posterunek, bez wahania przerywam dalsze przeszukiwanie kanałów w telewizji. Perypetie nierozgarniętych policjantów z tytułowej placówki do dziś potrafią rozbawić polską widownię. Jest to zasługa świetnego scenariusza pełnego wielu absurdalnych sytuacji, które wyszły spod pióra Macieja Ślesickiego. Wspaniale została dobrana także obsada z rewelacyjnym wówczas Cezarym Pazurą na czele w roli posterunkowego o nazwisku Cezary Cezary. W serialu nie brakowało również wszelkich odniesień do ówczesnej kultury masowej oraz epizodycznych występów wielu wspaniałych aktorów m.in Bogusława Lindy, Piotra Fronczewskiego czy Witolda Pyrkosza. Kto zatem nie zapoznał się jeszcze z wesołą gromadką spod Posterunku numer 13, ten trąba! (DD)
Według mnie to bezapelacyjnie najlepszy serial, nie tylko w tym zestawieniu, ale w całej historii telewizji. Przy Jacku Bauerze, bezpardonowym agencie jednostki do walki z terroryzmem, James Bond, Jason Bourne czy Ethan Hunt sprawiają wrażenie wymoczków. W oryginalnym, niestandardowym formacie (akcja dzieje się w czasie rzeczywistym, jeden odcinek to jedna godzina, a jeden sezon to jeden dzień) opowiedziano historię pełną powodujących opad szczęki zwrotów akcji, trudnego do wytrzymania napięcia, zaskakujących zgonów lubianych postaci, a także polityki na najwyższym szczeblu. Żaden serial jeszcze nigdy nie zafundował mi tylu emocji, co właśnie 24, nawet pomimo czterokrotnego już seansu całości. Każdy szanujący się telewidz powinien znać tę produkcję na pamięć, chociażby za piąty sezon. Kiedy inne seriale najczęściej sięgały dna, 24 zafundowało serię bez najmniejszej skazy, arcydzieło, będące najlepszą rzeczą, jaką kiedykolwiek widziałem w telewizji. (PP)
Ryan Murphy udowodnił już, że jest królem antologii. Każdy jego kolejny pomysł to prawdziwa perełka tego gatunku. Pierwsza odsłona American Crime Story tylko to potwierdza. Cała Ameryka żyła procesem O.J. Simpsona, oskarżonego o zamordowanie swojej żony. Murphy za sprawą fantastycznie skompletowanej obsady (Cuba Gooding Jr., Sarah Paulson, John Travolta, Sterling K. Brown, David Schwimmer, Courtney B. Vance) oraz budującego napięcie scenariusza oddał wszystkie emocje, które targały, zarówno społeczeństwem, jak i bohaterami. Dodatkowo, poruszył takie tematy, jak problemy na tle rasowym, nierówne traktowanie kobiet i przemoc wobec nich. Już zapowiedziano kolejne dwa sezony antologii, a oczekiwania wobec nich są ogromne. (KJ)
Taki mamy ostatnio w kinie przedziwny trend notorycznego powracania do tego, co niegdyś było dobre. Co roku dostajemy nowe Gwiezdne Wojny, kilka filmów Marvela, niedawno powróciliśmy nawet do Hogwartu, czy po raz kolejny straszyła nas Mumia. Moda na spin offy i sequele i inne tego typu przejawy braku oryginalności trafiła także do telewizji, ale w większości nie odniosła spodziewanego sukcesu pierwowzorów. 24: Dziedzictwo, Fear of The Walking Dead, czy najnowsza odsłona Skazanego na Śmierć to najsłynniejsze przykłady z tej grupy. W mniejszości zaś znajduje się nowy serial Vince’a Giligana, Better Call Saul, przedstawiający losy adwokata dla kryminalistów – Saula Goodmana sprzed wydarzeń z kultowego Breaking Bad. Produkcja ta z całą pewnością może zostać nazwana spin offem idealnym i godnym spadkobiercą sagi Waltera White’a. Zgrabnie przedstawia nam sylwetki bohaterów, ich rozterki i dylematy, pozwalając nam utożsamić się z jednym z nich. Fabuła serialu rozkręca się w wolniejszym od pierwowzoru tempie, ale momentami naprawdę ciężko jest odejść od telewizora, zwłaszcza, kiedy na jego ekranie pojawiają się nasi starzy znajomi z Albuquerque. Pozycja obowiązkowa dla fanów Breaking Bad! (DD)
Niektórzy twierdzą, że to serial-mem. Ilość gifów, memów, krótkich scenek, które podbiły w ostatnich latach internet jest wprost niezliczona. Wszystko za sprawą Steve’a Carella, którego rola doczekała się szeregu mniej lub bardziej ważnych nagród. Choć w naszym kraju migawki z serialu są znane głównie znawcą memów internetowych, to za Oceanem jest to serial, który przez osiem lat niezmienniebawił Amerykanów. Emisje zakończono w 2013 rok po dziewięciu sezonach. Ilość wszechobecnego absurdu i humoru żywcem wyjętego z typowych amerykańskich komedii w połączeniu z idealnie dopasowanymi aktorami powoduje, że nawet najwięksi oponenci tego typu produkcji znajdą tu coś dla siebie.(PS)
Czas na produkcję z najwyższej półki. Jeśli pierwszy raz widzisz powyższy tytuł to wnioskuję, że byłeś w stanie hibernacji od 2008 roku, kiedy to światło dzienne ujrzało arcydzieło Vince’a Giligana. Jeśli wciąż nie miałeś okazji się z nim zapoznać to czym prędzej naprawiaj swój błąd. Breaking Bad jest doskonałym studium ludzkiej natury pokazującym, do czego zdolny jest człowiek w akcie desperacji. To historia chemika chorującego na nowotwór płuc, który aby zapewnić byt rodzinie decyduje się na produkcję metamfetaminy z jednym ze swoich byłych uczniów. Początkowo serial nie spieszy się z rozwojem fabuły na korzyść ekspozycji dwójki protagonistów i ich bliskich, ale z kolejnymi sezonami dostarcza pokaźnej dawki adrenaliny, perfekcyjnie buduje napięcie, aby w odpowiednim momencie wgnieść nas w fotel. Wszystko to okraszone wybitnym aktorstwem, wspaniałymi zdjęciami, świetną muzyką i dbałością o najdrobniejsze szczegóły. Po zakończeniu historii Waltera a.k.a. Heisenberga w sercu tworzy się niesamowita pustka i zazdrość wobec tych, którzy dopiero zaczynają ją poznawać. (DD)
Zobacz również: TOP 10: Najlepsze egranizacje
Doktor House podbił serca widzów, gdy moda na kilkusezonowe seriale przeznaczone dla dorosłej widowni dopiero się rodziła. Hugh Laurie w roli charyzmatycznego, rzucającego na prawo i lewo ironią diagnostyka podbił serca widzów. Choć do produkcji tej można było mieć wiele zarzutów, to ciężko znaleźć kogoś, kto nie widział choć jednego odcinka. Bywało schematycznie, bywało powtarzalnie, ale mimo to zawsze chętnie wracało się przed telewizor, by zobaczyć kolejny odcinek. Choć Laurie w tytułowej roli skradł show od samego początku, to nie byłoby sukcesu tego serialu bez mnóstwa doskonałych ról drugoplanowych. Omar Epps, Lisa Edelstein, Olivia Wilde, czy Rober Sean Leonard choć często byli jedynie dodatkami, to każde z nich było jak wisienka na torcie, bez której całość nie robiłaby aż takiego wrażenia.(PS)
Oczywiście na naszej liście nie mogłoby zabraknąć jednego z najbardziej kultowych seriali, jakie kiedykolwiek wyprodukowano. I z pewnością jednocześnie jeden z bardziej pokręconych. Szaleństwo, przerysowanie i niemal wszelkie znamiona współczesnej popkultury – to zapewnia nam jak dotąd 10 sezonów tej specyficznej rozrywki. Nie wspominając o ogromnej ilości gwiazd, które przewinęły się przez plan. Starczy wspomnieć, że w samego tytułowego bohatera wcielili się już m.in. David Tennant, Christopher Eccleston czy Peter Capaldi. I pomyśleć, że z historii o potrafiącej przenosić się w czasie istocie walczącej o byt Ziemi da się tyle wyciągnąć… (PS)
Najbardziej brytyjski serial, jaki kiedykolwiek zobaczycie. Na przestrzeni sześciu sezonów pokazał jak zmieniło się angielskie społeczeństwo, jego zwyczaje, prawa kobiet i ich niezależność oraz oczywiście rozwój technologiczny. Dodatkowo został uzupełniony o ważne wydarzenia historyczne. Downton Abbey może pochwalić się wspaniałą obsadą oraz realizacją. Dbałość o szczegóły jest tutaj godna pozazdroszczenia – od strojów, po wystrój wnętrz, aż po etykietę oraz zachowanie bohaterów – wszystko stoi tutaj na jak najwyższym poziomie. Laureat nagród Emmy oraz Złotych Globów jest jednym z najlepszych seriali kostiumowych ostatnich lat. (KJ)
Chyba każdy znający to anime do dziś ma ciarki słysząc muzykę z Dragon Ball Z. Młodzież przełomu XX i XXI wieku w Polsce nie interesowała się już Wilkiem i Zającem. Miś Uszatek poszedł w odstawkę, a Pokemony dopiero zaczęły się nieśmiało przebijać do naszej świadomości. Za to dzieło Akiry Toriyamy było zalążkiem popkultury rodem z dalekiego zachodu. Dragon Ball Z był momentami brutalny i nieco straszny, ale przy tym niesamowicie zabawny i za rogiem zawsze czaił się jakiś całkiem porządny morał. Późniejsze próby tchnięcia w serię drugiego życia nie były już tak udane, a twórcy widząc że kolejne próby (filmowe i serialowe) nie przynoszą rezultatu zdali sobie sprawę, że zamiast wymyślać nowe, bardziej opłaca się odnowić graficznie to, co fani już tak polubili. (PS)
TRAGICZNE zestawienie!!!
Nie ma w nim ani Dextera ani Bundych, które są lepsze od 90% tutaj podanych…
Dexter jest tak nudny, że jak ktoś dotrze dalej niż poza 3-4 sezony to bije pokłony.