…to my, tworzymy nasze przeznaczenie…
Na wstępie wypadałoby zaznaczyć, że jestem ogromnym fanem gry Prince of Persia i mam już dawno wszystkie cztery kolejne odsłony Księcia za sobą. Lecz gdy tylko usłyszałem o pomyśle nakręcenia ekranizacji przygód bezimiennego bohatera, pierwsze co przyszło mi do głowy to: Nie, nie róbcie tego, nie psujcie reputacji takiej świetnej grze jakimś marnym filmem. Skąd taka myśl? Obawy wzięły się z doświadczenia. Zazwyczaj produkcje na podstawie gier komputerowych okazują bezwartościowym wyrobem filmopodobnym, niemającym nic innego do zaoferowania, oprócz tytułu. Jednym z licznych przykładów jest obraz Bloodrayne i jego sequel. Oba filmy, pomimo ogromnego sukcesu gry i potencjału, jaki ze sobą niosła, okazały się kompletnym nieporozumieniem. Niestety dobry materiał wyjściowy w rękach kiepskich scenarzystów oraz nieznającego się na swoim rzemiośle reżyseria nie da rady się obronić, nieważne, jakie dawałbym twórcom możliwości. Na szczęście moje uzasadnione obawy okazały się w tym konkretnym przypadku na wyrost, a film spełnił wszystkie pokładane w przeze mnie w nim oczekiwania.
Dla osób niezaznajomionych z tematem powiem, że obraz Książę Persji: Piaski Czasu jest ekranizacją sławnej gry komputerowej pod tym samym tytułem, opowiadającej o przygodach bezimiennego, tytułowego syna króla potężnego imperium. Fanom serii z pewnością może się wydawać, że znają fabułę na wylot. Nic bardziej mylnego. Wizja Księcia przedstawionego przez Mike’a Newella pod wieloma względami odbiega od pierwowzoru, dzięki czemu nawet najzagorzalsi sympatycy growej serii nie doświadczą uczucia znużenia, ponieważ będą mogli odkrywać znajomą fabułę na nowo. Nie do końca jesteście przekonani do takiego pomysłu? Po co zmieniać coś, co było przecież dobre? Bez zarzutu? Może i racja, po co? Ale uwierzcie mi na słowo, wprowadzone przez scenarzystów nowe rozwiązania są naprawdę godne uwagi, cała zaś opowieść jest równie ujmująca, jak ta, którą odkrywaliśmy podczas grania. Dodam jeszcze, że dwie największe zmiany w stosunku do pierwowzoru to ponowne ochrzczenie księżniczki Farah… w baśniowej przygodzie zostaje widzom przedstawiona dumna Tamina i nadanie imienia samemu księciu, do którego wszyscy w filmie zwracają się Dastan.
Zwolennicy serii o tytułowym bohaterze z pewnością nie będą rozczarowani. Doskonale odtworzone miasta (jak skąpany w słonecznym blasku Alamut), ogromne, nie do przebycia pustynie czy aparycja głównych postaci są po prostu imponujące. Wszystko zostało wykonane z niezwykłą dbałością, nawet o najmniejsze detale. Głównych bohaterów, jak i nawet tych pobocznych jesteśmy w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka. Wszyscy doskonale odzwierciedlają swoje komputerowe pierwowzory. Twórcy naprawdę włożyli dużo wysiłku, aby fani mogli bezproblemowo odnaleźć się w filmowym Alamucie. Od samego początku czujemy znany nam z pierwszej części gry specyficzny i tajemniczy zarazem klimat. Również osoby, który nigdy wcześniej nie zetknęły się z przygodami księcia, od razu zostaną wciągnięte w ten czasem baśniowy, a czasem mroczny świat.
Książę doskonale się spisuje od strony audiowizualnej. Piaski czasu są filmem bardzo widowiskowym, co ja mówię… one potrafią wręcz oszołomić od nadmiaru efektownych i zapierających dech w piersiach sekwencji. Tak, to prawda. Świadczą o tym, chociażby sceny walk, popisy akrobatyczne Dastana czy fragmenty związane z użyciem sztyletu i cofaniem się czasu, które wypadają zwyczajnie rewelacyjnie. Zastosowany w filmie efekt wizualny bullet-time sprawdził się doskonale. Tutaj akurat był powód, aby go zastosować, ponieważ poprzez szybką i dynamiczną akcję ominęłoby nas wiele ciekawych i zarazem widowiskowych momentów. Podobnie ma się sprawa z dźwiękiem i muzyką. Jest szybka, rytmiczna, dobrze oddająca to, co obserwujemy na ekranie.
Także aktorstwo zasługuje na brawa. Para gwiazd wcielająca się w dwójkę głównych bohaterów bardzo dobrze odegrała swoje komputerowe pierwowzory. Uszczypliwa i tajemnicza Tamina oraz zabawny, szczery, szlachetny i trochę niezdarny książę. Tak, tak właśnie wyobrażałem sobie dwójkę bohaterów. Jestem pełen podziwu dla Jake’a Gyllenhaala, który specjalnie do filmu Książę Persji uczył się, jak prawidłowo uderzać mieczem, widać, że bardzo zależało mu na poprawnym odegraniu roli. Razem z Gemmą Arterton włożyli dużo pracy i serca, aby odgrywane przez nich postacie były wyraziste, zabawne oraz, co zdecydowanie jest najważniejsze, chwytały widzów za serce. Mogę jedynie jednoznacznie potwierdzić, że naprawdę im się to udało.
Dzieło Mike’a Newella, pomimo iż jest zwykłym filmem przygodowym o baśniowym klimacie, rozśmiesza, wzrusza, a nawet wycisza. W Księciu odnajdziemy chyba wszystkie możliwe ludzkie emocje i uczucia, co jest niewątpliwym plusem produkcji, jak także drobne gagi, nagłe zwroty akcji, niebanalne dialogi czy zaskakujące zakończenie, stanowiące jeden z najmocniejszych filarów produkcji. Trzeba przyznać, że widowiskowy i niezwykle przemyślany finał wywraca całą opowieść do góry nogami i z pewnością zwiedzie na manowce niejednego kinomana, Twórcy bowiem postanowili zachować jeden as na samą końcówkę, aby jeszcze dobitniej podkreślić wartość zrealizowanego przez nich dzieła.
O nowym filmie Mike’a Newella mógłbym pisać w nieskończoność, ale zwyczajnie minęłoby to się z celem. Prędzej zanudziłbym Was na śmierć, niż zachęcił do obejrzenia omawianego obrazu, zatem w podsumowaniu będzie krótko i temat. Istotniejsze w przypadku Piasków Czasu jest fakt, iż mamy do czynienia z filmem bardzo dobrym, godnym polecenia wszystkim kinomanom (nie tylko sympatykom gry komputerowej), którzy szukają solidnego i ponadprzeciętnego obrazu. Pozwolicie się więc ponieść fantastycznej przygodzie szlachetna chłopca, który zwrócił na siebie wzrok samego władcy Persji? Jesteście gotowi? Zaczynajmy zatem…
Źródło ilustracji wprowadzenia – materiały prasowe